sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział XII- Kłopoty

Rozdział XII- Kłopoty 
- Co tam, Bernwell?- ktoś położył mi rękę na dłoni, którą bazgrałam coś z tyłu zeszytu. Poniosłam wzrok, aby spojrzeć w zielone oczy S.J.-a Collinsa, który opierał się leniwie o moją ławkę i lustrował mnie od stóp do głów, jakbym była jakimś eksponatem z muzeum. Odwzajemniłam spojrzenie, po czym zabrałam się do mojej ,, pracy artystycznej'', aby ukryć rumieniec przed resztą klasy. Co jak co, ale tym zjawiskiem wolałam się nie chwalić. Chyba każdy głupi wie, o co chodzi, gdy dziewczyna się rumieni na widok chłopaka.
  Krótko mówiąc: S.J. podobał mi się od dzieciństwa. Poznaliśmy się w podstawówce, kiedy to miałam wielką śliwkę na oku po moich wygłupach z Trey'em ( nasze bójki były na porządku dziennym), a cała klasa się ze mnie śmiała. Byłam wtedy bezbronna, nie chciałam na nikogo wpływać i wtedy zjawił się brązowowłosy rycerzyk w srebrnym kostiumie ( grał on wtedy w szkolnym przedstawieniu: ,, Przybysz z księżyca'') i podczas występu, przy całej szkole powiedział, że to podbite oko podkreśla mój charakter i dodaje mi swoistego uroku. Od tamtej pory zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, aż w końcu zaprzyjaźniłam się z nim. Nie był mi co prawda tak bliski jak Avalon, Jacob i Cam , ale był moim dobrym przyjacielem. Co prawda nie mogłam mu powiedzieć wszystkiego: kim jestem i musiałam go okłamywać w pewnych kwestiach, jednak to było konieczne. Wiedziałam, że kiedy osiągnę pełnoletność będę musiała podjąć decyzję: czy zostawić go raz na zawsze czy może powiedzieć mu o Świecie Cieni i moim niezwykłym pochodzeniu. Póki co, chciałam odwlec tą chwilę jak najdłużej.
  Ale chyba żadna dziewczyna by się nie zdziwiła, gdyby poznała S.J-a. Nawet Nefilim ma się prawo zakochać w takim facecie. Kiedy był mały, wyglądał na delikatnego i podatnego na zranienia. W miarę dorastania wyrósł z tej delikatności, którą zastąpiła muskulatura, będąca wynikiem jego treningów, gdyż niemal codziennie grał w ręczną. Przy jego wzroście metr siedemdziesiąt sięgałam mu do szyi. Był leciutko opalony, miał jedwabiste, rozczochrane brązowe włosy i zielone oczy, otoczone wachlarzem gęstych rzęs, których pozazdrościłaby mu niejedna dziewczyna. Był naprawdę przystojnym facetem i nawet mnie miękły kolana na jego widok.    
  Dlatego też moja reakcja  była zupełnie uzasadniona. Poza tym, cały czas w myślach odtwarzałam sobie wczorajszy wieczór z Alexem. O co mogło mu chodzić? Jak mógł ,, dać mi ten wisiorek i nie''? Ten chłopak był pełen zagadek, co działało na moją niekorzyść. Od dziecka uwielbiałam tajemnice, marzyłam kiedyś, że zostanę detektywem (dziecięce marzenia). W miarę upływu lat to się nie zmieniło: ciągnęło mnie do osób z nutką tajemnicy, a powiedzenie, że Alex ma w sobie trochę tajemniczości było niedopowiedzeniem. Na Anioła, co to wszystko ma znaczyć?
- Shade!- krzyknął mi do ucha S.J. aż podskoczyłam na krześle z zaskoczenia. Marylin i Jessica siedzące przede mną, zaczęły chichotać. Łypnęłam na mojego kumpla, który jedynie usiadł na krześle obok mnie z tym swoim szelmowskim uśmiechem na twarzy. Starałam się skupić na bazgrołach, jednak moją koncentrację trafił szlag, kiedy owinął sobie pasemko moich włosów wokół palca. Mimowolnie zadrżałam.- Shade, odezwij się do mnie. Co ci jest? Cały dzień bujasz w obłokach.
- Zdaje ci się- powiedziałam, nie patrząc na niego. 
- Raczej nie. Shade, znam cię od dziecka i wiem, kiedy coś się dzieje. Jestem istnym wykrywaczem kłamstw, więc nic przede mną nie ukryjesz.
  Gdyby tak było, już dawno wiedziałby kim jestem. Ale wolę mu tego nie wypominać. Zamiast tego odwróciłam się w jego stronę i skrzyżowałam ręce na piersiach, abym wyglądała na nieporuszoną.
- Czy jest coś ważnego, co chciałeś mi powiedzieć? A może masz własną teorię, dlaczego jestem cały czas zamyślona?
- Założę się, że mój urok tak cię onieśmielił- wyszczerzył zęby w swoim łobuzerskim uśmiechu. 
  Skromny jak zawsze.
- Pudło!- pstryknęłam mu palcami przed nosem.
- Samuel!- wrzasnęła na całą klasę Jennifer, aż podskoczyłam na krześle. Cała klasa spojrzała na nią wilkiem, a potem wróciła do swoich zajęć jak gdyby nigdy nic. Norma.
  Na widok Jen, miałam ochotę jej ,,przemeblować'' tą piękną buźkę. Jennifer także bujała się w S.J.-u i robiła wszystko, aby mi go odebrać. Wiedziała, że łączy nas jakaś więź i chciała ją zniszczyć za wszelką cenę. Raz nawet wymyśliła plotkę, że mój kumpel był na imprezie sylwestrowej wraz z jej przyjaciółką Francescą, której nienawidzę, podczas gdy mnie mówił, że nie może iść, bo musi się zająć młodszym bratem. I to prawie jej się udało, jednak nie uwzględniła wtedy jednej rzeczy: że przyjaźń oznacza zaufanie, a ja ufałam S.J-owi i szybko się okazało, że to bujda i, że mój przyjaciel siedział wtedy domu. Jen jednak nie poprzestała na tym i do dziś próbuje go ,, zauroczyć'', ale z marnym skutkiem.
  S.J. mimowolnie się skrzywił. Nie lubił kiedy ktoś mówił do niego pełnym imieniem. W zasadzie to ja dałam mu ksywkę ,,S.J''. Tak naprawdę nazywa się Samuel Jason, ale, gdy byłam dzieckiem uważałam, że to jest stanowczo za długie ( i nie tylko ja), dlatego wszyscy go tak nazywają. Poprawka: wszyscy poza Jenn i to jej pierwszy błąd. Mój kumpel nie lubił, kiedy ktoś do niego mówił pełnym imieniem.
  Jen oczywiście musiała do nas podejść. Według mnie była klasyczną pięknością ( to muszę przyznać), ale też stereotypową blondynką, jak to na nią lubi mówić Avalon. Jen miała długie do ramion blond loki oraz zwyczajne zielone oczy z których można było czasami czytać jak z obrazka. Jak zwykle była ubrana w designerskie ciuchy, czyli czarną sukienkę z cekinami za kolano i buty na szpilkach  przez co wyglądała, jakby się szykowała na jakąś galę, a nie do szkoły. Jak zwykle na twarzy miała swój niby słodki uśmiech na którego widok mnie mdliło. Przypominała mi Britney Spears w młodszym wydaniu, tylko bardziej wyzywającą.
- Hej!- zaćwierkała i oparła się o ramię S.J.-a. Z trudem siedziałam na swoim miejscu- Hej, Samuel. Wiesz, bo Paul organizuje imprezę dziś wieczorem i pomyślałam, że może wybrałbyś się ze mną. No wiesz, będzie naprawdę świetnie- zaczęła trzepotać rzęsami jak idiotka. Z trudem powstrzymałam prychnięcie.
- Ale ja mam już plany i nie mogę iść.- stanowczo odsunął się od niej, jakby była chora i miała go zarazić.
  Jen z trudem powstrzymała wściekłą minę, starając się uchodzić za ,, pełną słodyczy'' dziewczynę. Tylko zmarszczki na jej czole wskazywały, że jest zła i co tu ukrywać: sfrustrowana. Niemal słyszałam jej myśli typu ,,Jak on mógł mi odmówić?!''
- Nie możesz przełożyć tych planów?- spytała słodko. Za słodko. Niemal wyczuwałam na ustach smak jej upokorzenia. 
  S.J. pokręcił głową.
- Nie mogę. Muszę opiekować się moim bratem, a poza tym, mieliśmy jechać z Shadow na zakupy.- powiedział.
 Co?! Zrzedła mi mina. Odwróciłam się gwałtownie i rzuciłam mu spojrzenie mówiące ,,Oszalałeś?!'' Nie byliśmy umówieni na żadne zakupy! I tak ich nie znosił. Zawsze unikał ich jak ognia. Wiedziałam, że to wymówka, ale też domyślałam się, że będzie chciał ją urzeczywistnić. Jenn mogła z ciekawości zobaczyć co robimy i pewnie stworzyłaby kolejną plotkę. Nie bałabym się, gdyby nie to, że przez ostatnią wylądowałam na dywaniku u dyrektorki. Poza tym, nie chciałam wplątywać w to moich rodziców, a dałabym głowę, że jej tatusiek by ich ,, pociągnął do odpowiedzialności''...
  Robisz z siebie ofiarę!, przeszło mi przez myśl. I to była prawda. Zachowywałam się jak tchórz, a moja mama w życiu by się nie cofnęła przed żadną walką. Jestem córką nieustraszonej Vennissy Bernwell-Shepard, która nigdy nie stchórzyła, a zwłaszcza przed pustą lalką imieniem Jenn! Ta myśl nieco mnie otrzeźwiła. 
- Przepraszam, że cię nie uprzedziłam, JENN- wysyczałam jej imię z największą złośliwością na jaką było mnie stać. Nie mogła powstrzymać dreszczy, co tylko napełniło mnie większą euforią. Byłam w swoim żywiole- A teraz jeżeli pozwolisz, musimy omówić ważne sprawy, a świadków nam nie potrzeba. Poza tym widzę twojego chłoptasia na horyzoncie- kiwnęłam głową w stronę osiłka imieniem Harry, który obecnie był jej nowym chłopakiem. Nie wiedziałam czy mu współczuć czy nie. Nie znałam go zbyt dobrze, ale wiedziałam, że raczej nie grzeszył mądrością.
  Jen rzuciła mi ukradkiem spojrzenie pt. ,, Jeszcze się policzymy'', uśmiechnęła się słodko do mojego kumpla i odeszła tak szybko, że się za nią kurzyło. Nie mogłam powstrzymać krzywego uśmiechu. Shadow jeden, Jennifer zero.
- Hej, to nie jest motor Flechera?!- krzyknął Ryan, stukając palcem w okno. 
  Nikt by pewnie nie zwrócił na to uwagi, gdyby sekundę później nie rozległ się huk odpalanego silnika. Wszyscy w jednej chwili rzuciliśmy się do okien, akurat w tej chwili, gdy ktoś odjeżdżał motorem Flechera w kierunku miasta. Tyle, że właściciel był z nami w klasie i z rozszerzonymi oczami wpatrywał się w miejsce, gdzie przed chwilą stało jego cacko. Kiedy tylko się ocknął, wydał z siebie cichy jęk i wybiegł z klasy, zapewne w stronę gabinetu pani dyrektor. Ale nikt mu się nie dziwił. W każdej szkole zdarzały się czasami kradzieże czy zgubienie wartościowych rzeczy, ale taka akcja na terenie szkoły nie powinna mieć miejsca. 
- Zaraz pewnie przyjadą gliny- powiedziała Ginger, która stała tuż obok mnie.
  Ooo, tak. I na pewno będzie niezła zadyma.


  Tuż przy drzwiach głównych szkoły dorwała mnie Avalon wraz z Cameronem. Oboje wyglądali na po części rozbawionych i zdezorientowanych. Eve wzięła mnie pod łokieć i zaczęła paplać jak to tylko ona potrafi:
- To prawda co wszyscy mówią? Podobno ktoś ukradł to nowe cacko Flechera, a on pobiegł do dyrektorki. Dyrka niby dostała szału, a jego rodzice chcą wszcząć postępowanie przeciwko niej, gdyż w ich mniemaniu taka akcja nie mogła się wydarzyć na terenie szkoły. Podobno ma kupić mu ten sam model, a kosztował on ponad dziesięć tysięcy dolarów! Ona za nic tego nie spłaci! Loreen mówiła, że być może spotkają się w sądzie, bo dyrka mówi, że Flecher nie powinien przyjeżdżać swoim motorem do szkoły, gdyż wszędzie zdarzają się kradzieże i nawet tutaj nie było to niemożliwe. W dodatku...
- Długo tak gada?- spytałam Cama.
  Wzruszył ramionami.
- Mniej więcej od piętnastu minut. Nawija jak nakręcona lalka ze sklepu Woody'ego.
- Hello! Jestem tutaj i wszystko słyszę!- trzepnęła przyjaciela w ucho. Parsknęłam śmiechem, zwracając na siebie jej uwagę.- A ty się lepiej nie ciesz, Shadow. Jennifer znowu zaczęła roznosić plotki.
- Jakie znowu?- Minęły dopiero dwie godziny, a ona już gada historie wyssane z palca na prawo i lewo. Ta dziewczyna jest niesamowicie nieznośna. 
- Podobno ty i S.J. wymykacie się wieczorami na gorące randki- Cam zaczął trzepotać rzęsami jak Jenn.
  Roześmiałam się. Ha! Lepszej plotki nie mogła wymyślić? Przecież każdy wie, że S.J. i ja jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. Zaczynałam szczerze wątpić, że ktokolwiek w to uwierzy. Jenn stacza się na dno niczym kula śnieżna. 
- Shadow!- usłyszałam krzyk za sobą.
  Wszyscy odwróciliśmy się w tym samym momencie, aby zobaczyć jak mój kuzynek biegnie jak szalony między uczniami z przerażeniem wymalowanym na twarzy, co już nas zaniepokoiło. Jacob rzadko był w takim stanie. Wyglądał jakby miał gorączkę: miał czerwone policzki, a do skroni przylepiły mu się czarne kosmyki. To było strasznie dziwne.
  Cam złapał przyjaciela za ramię i spojrzał mu w oczy.
- Stary, co się dzieje?   
- Ja..ja...- Jake dyszał jakby przebiegł maraton. Zgiął się w pół, wziął głęboki oddech i schował twarz w dłoniach. Cam przyglądał mu się, zszokowany jego zachowaniem. Jake rzadko okazywał uczucia, a zwłaszcza strach czy przerażenie- Ja nie wiem jak wam to powiedzieć. Nie wiem...
- Ale co?! Jacob, co się do licha dzieje?!- chwyciłam go za ramię i zmusiłam, aby spojrzał mi w oczy. Ten chłopak musi się wziąć w garść. W jego oczach było widać szczere współczucie i strach. Ale dlaczego skierowane w moją stronę?
- Ten motocyklista...spowodował wypadek. Shy o mało nie wpadła pod koła, bo... Trey ją uratował. Ale sam nie zdążył. Jest w szpitalu w ciężkim stanie.

  Siemano! O to i ostatni post na pożegnanie wakacji ( czemuuu?!). Teraz więc ostrzegam, że posty będą wychodzić rzadziej, ale będę się starała pisać je przynajmniej raz w tygodniu. Co do szablonu, to jest już on w ,,fazie końcowej'' i już niedługo go wstawię. Moim zdaniem wyszedł świetnie, jak na tak trudny temat, ale to sami ocenicie, jak już dostanę gotowy, bo na razie widziałam tylko nagłówek. Dziękuję wszystkim za tyle wejść i komentarzy- to dla mnie na prawdę wiele znaczy. Więc zapraszam serdecznie do komentowania i miłego czytania!



   
  

3 komentarze:

  1. Pierwsza!! xD
    Przepraszam, że ostatniego nie skomentowałam, ale nie miałam zbytnio czasu ;(
    Rozdział świetny, za zakończenie tak tego rozdziału chyba cię normalnie zabije:P
    Życzę dużo weny i pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, to moja cecha charakterystyczna: uwielbiam pisać emocjonujące końcówki i uchylać tylko mały rąbek tajemnicy.

      Usuń
  2. Nie lubię takich ludzi jak Jen. Dobrze, że S.J. jej nie chce. A Shade... cóż, pewnie ciężko jest miec tak przystojnego przyjaciela i wiedziec, że jesteście tylko przyjaciółmi. No ale może to się kiedyś zmieni. O ile Shade zrobi pierwszy krok, bo nie wydaje mi się, żeby S.J. czegoś się domyślał. Chyba, że świetnie udaje.
    Ciekawe, kto ukradł ten motor. Może Alex maczał w tym palce?
    Musiałaś skończyc w takim momencie? Biedy Trey... Mam nadzieję, że wyjdzie z tego. Nie może zginąc.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny. ;)
    Ps. zapraszam też do mnie na kolejny, 6 rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: Jeżeli chcecie zareklamować tutaj swój blog, to piszcie ich adresy w zakładce SPAM.
Piszcie co myślicie: czy wam się opowiadanie podoba czy nie. Umiem
przyjmować krytykę, liczy się dla mnie każde wasze zdanie. Za komentarze typu ,, Fajny blog, zapraszam do siebie'' nie będę się odwdzięczać.
Nie wolno używać wulgaryzmów, czy kogokolwiek obrażać!

Obserwatorzy