czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział VIII- Plan działania

Rozdział VIII-Plan działania
- Chcesz upozorować napad?- spytał z niedowierzaniem Trey, kiedy opowiedziałam mu o moim planie.
  Obydwoje siedzieliśmy w moim pokoju i rozmawialiśmy. Rodziców znowu nie było w domu ( przynajmniej przez pięć minut), więc mogliśmy mówić o wszystkim bez obawy, że nas usłyszą. Trey oczywiście był nadal podłamany sprawą z Meghan, jednak postanowił o nią walczyć ( Meghan, twój rycerz w srebrnej zbroi nadchodzi!) i już tak się nie smucić. Zdobył się nawet na parę uśmiechów, co było wspaniałe w porównaniu z jego wcześniejszym stanem. Opowiedziałam mu o Danielu i Avalon z czego się nabijał tak samo jak Jake i Cam oraz opowiedziałam mu o jakimś zleceniu Callagana dla nich. Trey jednak jedynie wzruszył ramionami i powiedział, że może potrzebuje kolejnych rąk do pracy, a Cam zna się na samochodach. Potem w skrócie opowiedziałam mu o moim planie ( szalonym, przyznaję się bez bicia), dzięki któremu za pomocą szmaragdu mieliśmy sprawdzić kim są Alex i Dani. A było to upozorowanie napadu na jakimś odludziu. Cam miał kominiarkę, która została po jego stroju małego złodziejaszka z Halloween, więc wystarczyło się przebrać, złapać Daniego albo Alexa i przyłożyć im do skry ten szmaragd. Problem był jeden: jeżeli coś się nie uda, posądzą nas o usiłowanie kradzieży czy czegoś tam i w efekcie dostaniemy w kość. Jednak to był jedyny pomysł, jaki przyszedł mi póki co do głowy.
- Eh, daj mi minutę- poprosiłam, wpatrując się w szary sufit mojego pokoju. Musiałam zebrać myśli.- Rzeczywiście, to idiotyzm, zwłaszcza jeżeli się okaże, że oni są normalni. Tak łatwo jednak nie odpuszczę.
- Wiem, że nie odpuścisz. Jesteś strasznie uparta.- stwierdził z kwaśną miną.
- A ty nie?- zrewanżowałam się.
- O czym tak myślicie, dzieciaki?- Nawet nie zauważyliśmy, kiedy do pokoju wszedł nasz tata. Obydwoje na niego spojrzeliśmy.
  Zwyczajowo miał na sobie swój ulubiony czarny podkoszulek i przetarte jeansy przez co można by go wziąć za nastolatka. Czarne włosy zaczęły mu się kręcić wokół twarzy najwidoczniej od panującej na dworze wilgoci, a niebiesko-czarne oczy wpatrywały się w nas z troską i jednocześnie zaciekawieniem. Była to jedna z cech, którą posiadali nasi rodzice: ciekawość, ale nie byliśmy wyjątkami.
  Trey uśmiechnął się do taty i rozłożył się tuż obok mnie.
- Pomyśleliśmy, że może spędzimy trochę czasu razem. Wiesz, jak brat z siostrą.
  Miałam ochotę się roześmiać. To była najgorsza wymówka jaką w życiu słyszałam. Spędzać czas jak brat z siostrą? My nie możemy bez kłótni lub małego konfliktu wysiedzieć w tym samym pomieszczeniu pięciu minut! Tata widocznie także to zauważył, bo między brwiami pojawiła się ta charakterystyczna zmarszczka, która mówiła: ,, Wiem, że coś ukrywacie i dowiem się co''. 
- Przecież wy się zawsze kłócicie. Meteor uderzył w szkołę czy jak?
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła- zaćwierkałam.
- O ile na tym stopniu się nie potkniesz- odpowiedział tata. Posłał nam serdeczny uśmiech i machnął lekceważąco ręką- Okej, macie swoje sprawy. Jak byłem w waszym wieku, to też miałem swoje tajemnice. Chciałem wam tylko powiedzieć, że za trzy dni odwiedzi nas mój wuj ze swoim synem.
- Który?- spytał Trey.
  Tata zaczął nerwowo przeczesywać palcami włosy. Okej, to było trochę dziwne jak na niego.
- Nie znacie go. Nie widziałem go od wielu lat, gdyż zanim się urodziłem, przeprowadził się do Mediolanu. W każdym razie, zamierza poznać moją uroczą rodzinę i zabiera ze sobą swojego syna, Marca, który jest w twoim wieku, Shadow. Trey, mógłbym się prosić, abyś się nim zajął? Pomyślałem, że przyda mu się męskie towarzystwo. Chyba to nie problem, prawda, synu?
- Okej- powiedział, choć jak go znam, pewnie nie jest zadowolony z takiej sytuacji. Niemal słyszałam jego myśli mówiące: ,, dwójka to już chyba o jedno za dużo!''.
- To w takim razie pójdę do waszej matki. Pewnie znowu trenuje w piwnicy- mrugnął do nas i szybko wycofał się z mojego pokoju. Obydwoje spojrzeliśmy na siebie z rozbawieniem. To był sygnał w stylu: ,, Nie przeszkadzajcie nam, dzieciaki''. Choć nasi rodzice są dorośli, nadal mają w sobie dusze zakochanych w sobie na zabój nastolatków. Miłość zawsze jest młoda jak mi kiedyś powiedziała ciotka Clary. Wystarczy tylko o nią dbać.
  Teraz nie miałam ochoty na żadne problemy miłosne. Plan Avalon był dobry, jednak można było to załatwić jeszcze prościej, bez manipulowania niewinnym ludźmi, czego na prawdę nie lubiłam, choćby ktoś miał to robić za mnie. Musiał istnieć jakiś inny sposób, prostszy i nie przynoszący ze sobą bardzo dużego ryzyka. Wolałam zrobić jak najmniej zamieszania, w razie gdyby się okazało, że nasze podejrzenia są niesłuszne. 
- Chwila- Trey podniósł się gwałtownie z łóżka.
  Przytuliłam się do swojej zimnej poduszki i spojrzałam na niego spod pół przymkniętych powiek. Nie ukrywam, że byłam trochę zmęczona. WF z Phillips to jakiś koszmar.
- Co wymyśliłeś, Einsteinie?
- Mówiłaś, że ten cały Alex to pewnie niezły imprezowicz, co nie?- popukał mnie w ramię, abym się przebudziła. Był wyraźnie podekscytowany.
- I?
- I to, że w za trzy dni odbędzie się impreza u Jamesa na którą mogę przyprowadzić znajomych. Jamie niemal dobitnie powiedział, żebym cię przyprowadził. Chyba wpadłaś mu w oko.- parsknął śmiechem.
- Sorry, nie jest w moim typie- stwierdziłam i splotłam ręce na brzuchu- Czyli myślisz, że on tam będzie? W sumie, jeżeli Jennifer się nim zainteresowała to mogła go wkręcić.- Nagle do głowy przyszła mi pewna myśl- A jeżeli zrobię z tego szmaragdu bransoletkę? Shy miała kiedyś taką bransoletkę z wielkim kamieniem po środku i to wyglądało świetnie.
- Możesz też zrobić coś innego, bo jeżeli to nie są ludzie, szybko się skapną, co to za kamień.- zauważył.
  I niestety jak zwykle miał rację. O tym akurat zupełnie zapomniałam...
- Chyba, że przejmę jego moc- zaproponowałam z chytrym uśmieszkiem. Przypomniało mi się, że kiedy mieliśmy trzynaście lat, Cam ,, pożyczył'' od mamy kamień, dzięki któremu można było zmieniać wygląd i niepostrzeżenie przejął jego moc. Ten efekt trwał co prawda z piętnaście minut, jednak tyle mi chyba wystarczy, prawda? 
  Trey pokiwał głową z uznaniem i uśmiechnął się szeroko.
- Będziesz musiała zastosować jedną z tych waszych ,, kobiecych sztuczek''. Jednak tu będzie problem. Jeżeli zaczniesz flirtować z Alexem to nie pójdzie ci z Danielem, który z pewnością także tam będzie. Z tego co wiem, oni zawsze trzymają się razem.
- Daniel i Avalon mają się ku sobie, więc nie będzie z nim problemu. Muszę tylko ją przekonać do naszego planu, ale pewnie się zgodzi. Coś jeszcze?
  Wzruszył ramionami.
- Chyba nic. Shadow... a co jeżeli oni rzeczywiście są wilkołakami, a niedaleko jest stado? Przecież sfora zawsze pilnuje swoich, nawet jeżeli Nocni Łowcy wkraczają do akcji. Co wtedy zrobimy?
  Okej, to mógł być problem, jednak podjęłam już decyzję. Byle szczeniaki mnie nie zastraszą.
- Zapomniałeś, że my także należymy do ich świata? A jeżeli będzie trzeba, to uciekniemy się do bardziej niebezpiecznych środków. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że oni coś mają wspólnego z tymi zaginięciami. To dziwne, że przyszli do nas dzień po tych zaginięciach...
- Shade, daj na razie spokój.- Trey ostudził mój zapał.- Póki co zostawmy to doświadczonym Nocnym Łowcom. Nie zapominaj tego, że, choć mamy w sobie więcej krwi aniołów niż jakiekolwiek Dziecko Nefilim, to jesteśmy jeszcze niedoświadczeni i co tu ukrywać: dziecinni.
- Ty to wiesz jak mnie ostudzić- mruknęłam pod nosem.
- Wiem.- parsknął śmiechem i puknął mnie w ramię.
  Postanowiłam nie kontynuować tej dyskusji. Okej, póki co zostawię to doświadczonym Nocnym Łowcom, jednak nie zaprzestanę poszukiwań. Shadow Bernwell, nigdy się nie poddaje, choćby za wszelką cenę i kiedyś to wszystkim udowodnię.


- O, Shade. Miło mi cię widzieć- odezwał się wujek Jace, kiedy otworzył mi drzwi. Chyba spał, bo jego złote włosy były w nieładzie, a worki pod oczami barwy bursztynu były aż nazbyt widoczne. W dodatku miał na sobie tylko spodnie od dresu i gdyby nie to, że wiele razy bywałam u państwa Herolande'ów to byłabym mocno zawstydzona takim widokiem. Co jak co, ale z wujka był niezły przystojniak. Nic dziwnego, że niektóre dziewczyny z mojej szkoły w nim się podkochiwały. Tyle, że on ma żonę! I nie jest do końca człowiekiem, tak na marginesie.
  Uśmiechnęłam się do wujka i spojrzałam mu przez ramię.
- Zastałam Avalon?
- Tak, siedzi w swoim pokoju z Duci'em. Nic nie mówiła, że przyjdziesz do nas- powiedział zmęczonym głosem. Eh, biedaczek.
- Przepraszam, jeżeli wujka przebudziłam.- powiedziałam ze szczerością.
  Jace machnął ręką i posłał mi nieśmiały uśmiech.
- Nic się nie stało, wczoraj wezwano mnie do Clave i dopiero o szóstej nad ranem wróciłem do domu. Wejdź- usunął się na bok i pokazał mi ręką, abym weszła do środka.
  Szybko wślizgnęłam się do przedpokoju i powiesiłam swoją szarą bluzę na wieszaku. Dopiero po chwili wyczułam zapach ziół, przypraw i świeżo upieczonego kurczaka od którego ślinka napłynęły mi do ust. W dodatku zaczęło mi burczeć w brzuchu, choć przed chwilą zjadłam z jakieś dwa kawałki ciasta czekoladowego mojej mamy ( pewnie mi się dostanie, bo to ciasto miało być na jakieś ważne spotkanie, ale było warte, coś pysznego!). Przybycie ciotki Clary tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu, gdyż na czerwony top i czarne spodnie założyła biały fartuszek, a w dłoni trzymała łyżkę ubrudzoną chyba ostrym sosem. Niemal z kilometra mogłam wyczuć papryczki chili. Na mój widok ciotka położyła ostrożnie łyżkę na szmatce, na komodzie i ucałowała mnie w oba policzki.
- Cześć kochanie, dobrze, że jesteś. Może masz ochotę na kurczaka?
- Brzmi pysznie, ale mam ważną sprawę do Avalon.- odparłam grzecznie. Mój żołądek chyba chciał się zbuntować, gdyż zrobiło mi się pusto w brzuchu, jakbym nic nie zjadła, ale stłamsiłam to uczucie. Później pomyślę o czymś do jedzenia.
- Kochanie, powiedz jej coś!- zaprotestowała ciotka, patrząc na swojego męża.
- Bez obaw, Shade zje z nami, prawda?- spojrzał na mnie tymi swoimi złotymi oczami. 
- Okej- poddałam się bez walki. Zresztą, mała przerwa na obiad chyba mi nie zaszkodzi. 
  Wujek minął mnie szybko i objął ramieniem swoją żonę. W jego oczach widać było wielkie pożądanie, pomieszane z czułością. Nie wiem dlaczego, ale przypomniała mi się historyjka mojej mamy, o tym jak to na początku między tą dwójką były ostre spięcia, że niemal się nawzajem pozabijali, ale potem ich uczucie powoli rozkwitało. Wujek przez rok walczył o serce Clary, gdyż wcześniej igrał sobie z jej uczuciami. Mama mówiła, że przeszedł przez prawdziwe piekło, ale opłaciło mu się to i teraz ma piękną, kochającą żonę oraz śliczną córkę. O czymś takim wielu facetów może pomarzyć, a on już to miał. Dlatego ich bronił i czasami przypominał lwa, który broni swojego terytorium. Co jak co, ale Jace potrafi być straszny. Jak to kiedyś powiedziała ciotka Endless: Nieodwzajemniona miłość sprawia, że człowiek ma piekło na ziemi. Odwzajemniona czyni z życia coś pięknego, do czego dąży każdy z nas bez względu na cenę. Te słowa idealnie musiały podkreślać stan wujka, kiedy się starał o ciotkę: piekło na ziemi. Na szczęście wszystko mu się ułożyło.
  Wujek złożył na czole ciotki ognisty pocałunek i odszedł w stronę kuchni. Clary zarumieniła się jak burak, więc szybko zaczęłam wchodzić po schodach, komunikując: ,, Ja już wam nie przeszkadzam''. W kilku susach znalazłam się pod drzwiami do pokoju mojej rudowłosej przyjaciółki. Zapukałam w dębowe drzwi.
- Hej, to ja. Musimy pogadać- powiedziałam.
- Już!- krzyknęła.
  Po chwili rozległ się głośny huk, jakby spadła na podłogę. Zaraz jednak otworzyła mi drzwi i wpuściła mnie do środka, po czym zamknęła za mną drzwi. Wytrzeszczyłam oczy.
  Matko, jej pokój wygląda jeszcze gorzej niż mój, pomyślałam. Po podłodze przewracały się tubki ubrudzone farbą, biurko było zawalone masą książek, sztaluga była bezceremonialnie oparta o dębową szafę z której wypadały ciuchy, a fioletowe ściany były w połowie zasłonięte przez najróżniejsze rysunki, niektóre nawet niedokończone. Słowem: chyba nie tylko u mnie przeszło tornado. Ledwo znalazłam sobie miejsce do siedzenia. Usiadłam na szarej sofie, która jako jedyna nie ucierpiała... i usłyszałam cichy syk. Podniosłam się na chwilę, aby zobaczyć, że obok mnie leży białą, futrzana kulka w czarne łatki, czyli Duci, który prychął tak jakby chciał powiedzieć: ,, Znajdź sobie inne miejsce''. Szybko jednak rozwaliłam się na sofie i spojrzałam na moją przyjaciółkę, która rozłożyła się na łóżku.
- O co chodzi?- spytała, przeczesując palcami swoje rude włosy- Mogłaś zadzwonić, że przyjdziesz.
  W skrócie opowiedziałam jej o imprezie Jamesa i naszym planie, dzięki któremu mieliśmy się dowiedzieć kim są Daniel i Alex. Kiedy skończyłam mówić, twarz mojej przyjaciółki ściągnęła się niepokojąco.
- Shade... ja tego nie zrobię. Przepraszam, ale nie- postanowiła.
- Ale dlaczego?- wydałam z siebie jęk protestu.
- Nie chcę podrywać Daniela. Czy ty to sobie wyobrażasz?
- Nikt ci nie karze go podrywać. Zatańczysz z nim raz czy dwa albo przyjacielsko klepniesz w ramię i już będziesz wiedziała kim jest. Myślisz, że ja się cieszę na myśl, że muszę zagadać do Alexa? W porównaniu do takiego Masona z drużyny koszykarskiej jest diabłem wcielonym. Wystarczył mi tylko jeden dzień, aby się o tym przekonać. 
  To prawda. W ciągu jednego dnia Jennifer zarzuciła na niego swoją sieć, wkręcił się do grona popularnych i zaczął podrywać wszystkie dziewczyny z jednej z klas równoległych. To mi wystarczyło, aby go ocenić. W dodatku był dzisiaj strasznie arogancki przez co zarobił sobie u mnie mnóstwo ujemnych punktów. Nienawidziłam takich aroganckich dupków, a on z pewnością do nich należał.
  Spojrzałam błagalnie na moją przyjaciółkę.
- Proszę Av, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę!
- Dobra!- wzniosła ręce w geście poddania. Posłała mi ciepły uśmiech- Wiesz, że nie mogłabym ci nie pomóc. Poza tym widok ciebie, kiedy będziesz podrywać Alexa, będzie po prostu bezcenny. A teraz chodź, bo mama ugotowała obiad- powiedziała zanim zdołałam odpowiedzieć i wyszła z pokoju, abym nie mogła nic dodać.
  Parsknęłam śmiechem i podrapałam Duciego za uszami.
- Wiesz Duci, masz bardzo odważną panią- zaśmiałam się, po czym wstałam z miejsca i poszłam w stronę kuchni.



Okej, i to na tyle. Trochę mi to zajęło, ale nie miałam póki co wielu pomysłów. Nadal czekam na szablon i mam nadzieję, że w końcu się doczekam i to przed wrześniem, bo potem szkoła i będę musiała wziąć się za naukę. Dziękuję, jest już ponad 1000 wejść! Naprawdę super, dzięki wszystkim!

PS: Nadal czekam na wasze prace. Póki co mam jedną, którą opublikuję ( dzięki Natalx), ale kiedy będzie jeszcze ktoś chętny. 
  

 

3 komentarze:

  1. Plan Shadow był kiepski. Ten napad raczej średnio by im wyszedł i dobrze, że z niego zrezygnowali.
    Dobrze, że Trey przestał ryczec i wziął się w garśc. Najwyższa pora. Jeszcze ten chłopak, z którym Meg poszła na randkę zacznie się z nią regularnie spotykac i wtedy będzie ciężko ją odbic.
    No i dalej nie wiem, co było w tym woreczku od Alexa. ;( Mam nadzieję, że wkrótce się dowiem. Może Alex wspomni coś o tym na imprezie?
    Shadow musi przełamac swoją niechęc do niego i wyciągnąc go do tańca, albo chociaż porozmawiac. To będzie ciekawe, zważywszy na to, jak Alex się teraz zachowuje.
    Trey boi się tych nowych, czy jak? Wcale nie są dziecmi i nie muszą zostawiac tego doświadczonym łowcom. No chyba, że Clary i Jace'owi. ;) W końcu rodzice Avalon w jej wieku już ratowali świat. (Nie wiem czy ratowali go też w twoim poprzednim opowiadaniu).
    Nadal nie potrafię wyobrazic sobie Jace'a jako troskliwego ojca. Dla mnie on zawsze będzie aroganckim, pewnym siebie nastolatkiem.
    Co do pracy, to mogłabym coś podesłac (gdybym coś miała), rysuję w miarę ładnie, wiersze też czasami piszę, więc coś mogłoby mi się udac. Tylko do czego ta praca miałaby nawiązywac? Może się skuszę. ;)
    Pozdrawiam i życzę weny. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny, ale zawsze taki jest, więc żadna nowość *.* Plan był niezbyt i w sumie dobrze, że wymyślili co innego. Czekam na następny ;) pozdrawiam Fryma

    OdpowiedzUsuń
  3. Super pomysł z tym podrywaniem. Bardzo mnie ciekawi czy im się uda. Ale ty człowieku trzymasz w niepewności:P
    Czekam na kolejny i życzę weny;*

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: Jeżeli chcecie zareklamować tutaj swój blog, to piszcie ich adresy w zakładce SPAM.
Piszcie co myślicie: czy wam się opowiadanie podoba czy nie. Umiem
przyjmować krytykę, liczy się dla mnie każde wasze zdanie. Za komentarze typu ,, Fajny blog, zapraszam do siebie'' nie będę się odwdzięczać.
Nie wolno używać wulgaryzmów, czy kogokolwiek obrażać!

Obserwatorzy