czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział XI- ,,Tak blisko, tak blisko jak ja!''- Rafał Brzozowski

Rozdział XI- ,,Tak blisko, tak blisko jak ja!''- Rafał Brzozowski
- O, hej Shadow.- odezwał się Alex, starając się zabrzmieć niewinnie, co słabo mu to wychodziło. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu, kiedy przycisnęłam moją nogę do jego piersi, aż wycisnęłam z niego powietrze. Jego twarz zrobiła się czerwona jak burak- Mo...że, zab...ie..rz... t..ą n...
  Po chwili siedziałam przy nim na ziemi i jedną ręką trzymałam jego ręce w żelaznym uścisku, aby mi się nie wywinął. Na jego nieszczęście, lata treningu na Nocnego Łowcę dały mi dwie rzeczy: zręczność jak u wampira i siłę siłacza przez co nie musiałam się obawiać, że mnie zaatakuje. A kto powiedział, że dziewczyny nie są silne, co nie?
  Niestety to nie była zbyt komfortowa sytuacja dla mnie. Musiałam patrzeć wprost w te jego srebrne oczy, które teraz wydawały się jaśniejsze niż zwykle przez co jeszcze bardziej hipnotyzujące. Gdybym nie miała silnej woli, pewnie bym w nich zatonęła jak w bezdennym jeziorze. Wiem, to pewnie głupie, ale nie jestem nieczułą babą, tylko normalną nastolatką, która wpatruje się w przystojniaka jak w smakowity kąsek. Może i mam naturę wojowniczki, jednak także serce naiwnej dziewczynki.
- Okej- powiedziałam, nadal się pochylając nad nim.- Jeżeli nie chcesz, żebym zawiadomiła policję, radzę ci powiedzieć, dlaczego włamałeś się do pani Lemon- kiwnęłam głową w stronę domu mojej sąsiadki.
- Powiem ci, ale nie tutaj. Jestem ubrany na czarno, a ty masz w ręku nóż. Raczej nikt nie weźmie to za randkę dwojga nastolatków, którzy wymknęli się ze swoich domów. A poza tym, co sąsiedzi powiedzą jak zobaczą cię z tą bronią?- mówił spokojnym głosem, jakby nic się nie stało.
  Okej, tu miał rację. Jeżeli ktoś zobaczy mnie z nożem, raczej nie potraktuje mnie ulgowo. W najgorszym przypadku wszyscy sąsiedzi wezmą nas za jakiś wariatów, a woleliśmy mieć spokój i ciszę. Wiele ryzykowaliśmy, dorastając między ludźmi, którzy mogli zauważyć, że nie jesteśmy do końca normalni i teraz mam to zaprzepaścić? Co to, to nie. I na pewno przez niego. Muszę go tylko jakoś wprowadzić do domu, nie budząc mojej rodzinki, pytanie tylko: jak? Mama miała jakiś szósty zmysł, jeżeli chodziło o to, kto jest obecny w naszym domu, więc szybko mogła się zorientować, że przyprowadziłam niespodziewanego gościa. Więc...
  Czemu ja na to wcześniej nie wpadłam?
  Szybko wstałam i chwyciłam Alexa za ramię, aby mi się nie wywinął, a w razie jakby co, nadal miałam w ręku nóż. Po chwili przyszło mi do głowy, że to jednak głupota. Alex był nastolatkiem, może nienormalnym, ale gdyby był jakoś bardzo niebezpieczny, to by mnie w jakiś sposób ogłuszył i uciekł, co nie? Lekko go popchnęłam w stronę starych drewnianych drzwiczek, które prowadziły do podziemnych pomieszczeń i zamknęłam za sobą drzwi. Wcisnęłam przycisk włączający wszystkie lampy i zaczęliśmy schodzić po drewnianych schodach, które skrzypiały pod naszym ciężarem. Miałam wielkie szczęście, gdyż ten dom był bardzo stary, w zasadzie zbudowano go przed drugą wojną światową przez co wcześniejsi mieszkańcy byli zmuszeni zbudować sobie schronienie. Kiedy się tu wprowadziliśmy, pomieszczenia te były nieurządzone i puste, więc przerobiliśmy je na zbrojownię, bibliotekę i salon z małą kuchnią, w razie jakbyśmy zgłodnieli w czasie pracy. Drzwi do zbrojowni i biblioteki były pozamykane, więc nie musiałam się obawiać, że Alex zobaczy coś, czego nie powinien na przykład stertę mizerykordii, różnego rodzaju sztyletów i mieczy albo książki o Podziemnych i demonach. Z czystym sercem ( no prawie) zapaliłam ręcznie ostatnią lampę i uwolniłam jego ręce z mojego uścisku.
  Alex wybałuszył oczy, kiedy zobaczył nasz mały salon i kuchnię. Nie powiem, ciotka Clary ma smykałkę do dekorowania wnętrz. Ściany były pomalowane na przyjemny dla oka lawendowy kolor, podłoga była z wiśniowego drewna tak samo jak stolik do kawy czy różne blaty w kuchni znajdującej się tuż obok. Była tu także sofa o kremowym kolorze, perski dywan w różnych odcieniach fioletu i błękitu, a nad naszymi głowami wisiał śliczny żyrandol w kształcie kwiatów malwy, który skutecznie oświetlał całość. Wszystko wyglądało prosto i efektownie, dlatego pewnie Alexa zamurowało, aż w końcu musiałam go pociągnąć za ramię, aby go zaprowadzić do kuchni obok. Przystanęłam na chwilę, kiedy wyczułam smakowitą woń sosu do spaghetti. Pewnie mama chce nam zrobić jutro na obiad. Zaraz jednak się skrzywiłam, gdy poczułam także jakiś dziwny zapach, metaliczny i tak dobrze mi znajomy... 
  Krew?
  Odwróciłam się w stronę mojego kolegi i dopiero wtedy zobaczyłam wielkie rozcięcie na jego czarnej koszuli z którego powoli sączyła się krew. Pociągnęłam go tym razem delikatnie w stronę lady i po chwili szperania w szufladzie, znalazłam apteczkę. Wiem, wiem, powinnam być na niego zła i wrzeszczeć, ale co, jeżeli to poważna rana? Nie mogłam go zostawić, nawet jeżeli się włamywał do Lemon. Co jak co, ale nie byłam istotą bez serca.
- Zero pytań?- spytał. Podniosłam głowę i spostrzegłam, że przygląda mi się spod przymrużonych powiek, jakby chciał mnie przejrzeć. Przekręciłam głowę na bok, komunikując: ,, O co ci chodzi?''- Przestań, dopiero co zaatakowałaś mnie nożem na podwórku...
- Mam przypomnieć, że to nie ja wyskoczyłam z okna pani Lemon, jak gdyby nigdy nic?- spytałam zaczepnie. Wiedziałam, że po tej zagrywce, nie będzie chciał już się odzywać.
  I jak bardzo się myliłam. 
- Możesz mi powiedzieć skąd ty nauczyłaś się takich kocich ruchów? Przeszłaś jakieś wojskowe szkolenie czy jak?- Nie dawał za wygraną, a ja uparcie wpatrywałam się w bandaże. 
  Eh. Wiedziałam, że takie pytanie padnie, jednak miałam nadzieję, że jak najpóźniej. A czemu by tego nie przeciągać? Chwyciłam nożyce w jedną rękę i pomachałam mu nimi przed oczami. Jego twarz momentalnie zrobiła się biała jak kreda. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Nie zabiję cię, spokojnie. Jesteś ranny i chcę ci pomóc, jednak musimy się pozbyć twojej koszuli.- kiwnęłam głową w stronę rozcięcia.
- Łał, nie wiedziałem, że aż tak mnie pragniesz.- powiedział z zawadiackim uśmiechem.
  Mimowolnie oblałam się rumieńcem. Okej, to nie było fair. Pewnie teraz uważał, że kiedy go opatrzę, rzucę się w jego ramiona i zacznę się z nim całować. Skrzywiłam się, kiedy obrazek uformował mi się w głowie, więc gwałtownie nią potrząsnęłam. Alex posłusznie zdjął z siebie koszulę, pod którą miał biały podkoszulek i rzeczywiście, na lewym ramieniu miał długie rozcięcie, chyba zadane nożem, które biegło od zgięcia łokcia do nadgarstka. Skrzywiłam się. Raczej nikt nie lubił widoku krwi, a ja nie byłam wyjątkiem. Alex obejrzał swoją ranę z obojętnym wyrazem twarzy, po czym spojrzał mi w oczy z krzywym uśmieszkiem, jakby mówił: ,, Na co czekasz?''. Chyba na to aż z nieba spadnie młot, którym będę mogła ci przywalić, przyszło mi do głowy, jednak szybko odegnałam tą myśl. W miarę sprawnie przemyłam mu ranę wodą utlenioną, nałożyłam na nią gazę i owinęłam bandażem, dzięki czemu miałam pewność, że nie dostanie jakiejś paskudnej infekcji. Nie mogłam jednak usiąść, więc szybko chowałam dowody, które by wskazywały na to, że mógłby tu być jakiś niespodziewany gość i wytarłam z podłogi krew Alexa, a szmatkę wrzuciłam wprost do pralki, która stała przy drzwiach do biblioteki ( Trey i tata cały czas robili coś w garażu i w efekcie co chwilę znajdywałyśmy ubrania ubrudzone smarem czy innym świństwem, więc mama wniosła tu pralkę, aby po mieszkaniu nie walały się ich brudne rzeczy). Mogłam więc powiedzieć, że swoje już zrobiłam. 
  Z ulgą usiadłam na blacie ( co doprowadzało mamę do szału) obok Alexa przez co nasze oczy były na równej wysokości i posłałam mu niewinny uśmiech.
- Więc może zrobimy tak: najpierw będziesz odpowiadał ty, a potem ja. Na zmianę. Co ty na to?- zatrzepotałam rzęsami. Skoro miałam używać wobec niego moich ,, kobiecych sztuczek'' na przyjęciu, to czemu by nie spróbować teraz. Po coś ma się ten urok, co nie?
  Alex pokręcił głową ze śmiechem i odgarnął mi z twarzy zbłąkany kosmyk włosów, tak szybko, że nie zdążyłam zareagować.
- Może być, ale nie próbuj tych sztuczek. Znam je aż za dobrze.
  Kurde. Starałam się nie zdradzić, że trochę mnie to wkurzyło. Skoro tutaj nie zadziałało, to jak mam sobie dać radę na tym przyjęciu?!
- Okej, więc może zacznę- zaproponowałam.- Więc, co robiłeś w domu mojej sąsiadki i czemu wychodziłeś przez okno? Włamałeś się czy jak?
- Nie włamałem. Znasz córkę tej Lemon, Julie, co nie?
  Julie? A kto jej nie znał. Była jedną z najbardziej wkurzających dziewczyn jakie w życiu poznałam. Była w moim wieku, a zachowywała się jak jakaś rozpieszczona trzynastolatka, tak jak Jennifer polegała na kasie swoich rodziców i myślała, że każdy chłopak o niej marzy, a wszyscy chcą się z nią przyjaźnić, choć tak naprawdę wszyscy omijają ją szerokim łukiem i na pewno nie była materiałem na ,, najlepszą sąsiadkę na świecie''.
- Okej, znam ją, ale co ona ma z tym wszystkim wspólnego?
- A to, że dzisiaj oprowadzała mnie po szkole i była straszna.- demonstracyjnie się wzdrygnął. Mimowolnie parsknęłam śmiechem.- Miło, że cię to rozśmieszyło, ale krótko mówiąc: nie znam miasta i chciałem, aby ktoś mnie po nim oprowadził i niestety Julie wręcz zarzuciła mi swoje towarzystwo. Potem nie chciała mnie puścić i tak siedziałem do tej godziny, aż w końcu zwiałem przez okno.
- Nie mogłeś powiedzieć czegoś w stylu ,, Mam chorego psa i muszę z nim iść do weterynarza?''- podsunęłam. W takie coś mogłam uwierzyć. Kiedyś Julie ,,przygarnęła'' Thomasa, jednego z najprzystojniejszych chłopaków w szkole, podobno siedział tam dwa dni i nic nie mogło go wyzwolić z jej kleszczy. Gdyby nie interwencja policji, pewnie na dobre musiałby zapuścić tam korzenie. Nic więc dziwnego, że Alex musiał zwiać przez okno. 
  Jego wytłumaczenie było sensowne: znałam Julie i wiedziałam do czego jest zdolna. W dodatku, gdyby coś ukradł to by to miał, a nie miał ze sobą nic poza nożem...
- To po co ci był ten nóż? Dlaczego nie miałeś plecaka? I czemu mnie zaatakowałeś?- pytania ,,wychodziły'' z moich ust, wbrew w mojej woli. Nie mogłam opanować ciekawości.
  Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech.
- To trochę głupie, wiem. Nóż miałem po zajęciach z Alberthim, rodzice zapisali mnie na stolarstwo i dzisiaj musieliśmy strugać w drewnie, dlatego zabrałem ze sobą własne narzędzie. A jeżeli chodzi o plecak, to byłem zmuszony go zostawić- podrapał się po głowie, wyraźnie zakłopotany- Wzięła go do swojego pokoju i nie chciała zwrócić. Nie wiem jak pójdę jutro do szkoły.
- A atak?
- Wstydziłem się. Chłopak uciekający z domu dziewczyny? Wiadomo, co każdy by pomyślał, a nie chciałem się przed nikim zbłaźnić. Słyszałem, że ktoś z mojej szkoły tu mieszka, jednak nie miałem zielonego pojęcia, że akurat ty. Chodź mogłem się domyślić, bo nigdy nie widziałem cię w centrum, a tutaj jest całkiem miło. Mieszka tutaj jeszcze ktoś z naszej szkoły?
- Ciotka Flina Gordsberga mieszka jakieś trzy domy dalej, dlatego czasami go widuję.
- Okej, więc teraz czas na moje pytania, co nie?- uniósł brwi.
   A miałam cichą nadzieję, że odpuści. Mogłam równie dobrze powiedzieć, że jest już późno i musi iść, ale akurat w tym momencie zaczęło mnie dręczyć sumienie. Wszystko mi wytłumaczył- może to nie była prawda, ale łatwo mogłam to sprawdzić. Byłam mu winna odpowiedzi na nurtujące go pytania. 
  Wzruszyłam ramionami, udając, że jestem zmęczona i lekko znudzona.
- Strzelaj.
- Skąd nauczyłaś się takich kocich ruchów? Widziałem jak zręcznie i z jaką łatwością schodziłaś z drzewa albo sposób w jaki ze mną walczyłaś, jakbyś pobierała lekcje sztuk walki.
- Bo tak jest.- odpowiedziałam. Mówiłam prawdę. Od dziecka uczono mnie różnych sztuk walki, nie do końca znanych zwykłym ludziom- To jest moje małe hobby, a lekcje te pobieram od dzieciństwa. To raczej nie jest nic nadzwyczajnego.
- Dlaczego nie spałaś? Jest trzecia w nocy. Normalni ludzie o tej porze jeszcze śpią.
- Miałam koszmary, nie mogłam zasnąć- wzruszyłam ramionami.- To także jest normalne, prawda?
- ,,Normalna'' na pewno nie jesteś.- stwierdził, przyglądając mi się z uwagą, aż się zarumieniłam.- W żaden sposób nie pasujesz do reszty naszej szkoły. Ty i twój brat mocno się wyróżniacie, choć na dwa różne sposoby: on zdobywa uwagę dzięki swoim osiągnięciom sportowym, ale ty? Wystarczy sama twoja obecność, aby wszyscy zwrócili na ciebie uwagę. Jesteś jak chodząca zagadka z niespodzianką w środku.- Nawet nie wiedziałam, kiedy się do mnie przysunął, aż nas dzieliło parę centymetrów i wpatrywałam się wprost w jego srebrne oczy. One są naprawdę świetliste i takie jasne... siedziałam tak jak zahipnotyzowany wąż, słuchając jego głosu.- Jesteś nieobliczalna, nie wiadomo co za chwilę zrobisz. Nieprzewidywalna, niezwykła. I ty uważasz siebie za normalną osobę? Myślałem, że po prostu coś mi uderzyło do głowy, ale to nieprawda: ta niezwykła dziewczyna to ty i otacza cię coś dziwnego, jakby tajemnica. A może zdradzisz mi, co to za tajemnica?- szepnął do mojego ucha.
  Nogi się pode mną ugięły. Nie, dziewczyno, nie wchodź w to!- krzyczała moja rozsądniejsza część, jednak druga ciągnęła mnie do niego, chciała poznać jego tajemnice, wszystkie sekrety jakie ukrywa. Od dziecka byłam ciekawska, ciągnęło mnie do tajemnic, a on wydawał się jedną wielką zagadką, czekającą na ujawnienie. Nie poruszyłam się kiedy pocałował mnie w policzek, tylko czekałam aż mnie NAPRAWDĘ pocałuje. Szybciej...
- Powiesz mi tą tajemnicę?- spytał, wtulony w mój policzek.
  C...co?! To manipulacja!- krzyczało we mnie wszystko, dzięki czemu zdążyłam się ,, obudzić'' z tej słodkiej chwili i szybko zeszłam z blatu, zwiększając między nami odległość. Mimowolnie dotknęłam czerwonego policzka, na którym złożył słodki pocałunek. Nie. Nie, nie nie. On na prawdę chciał, abym mu to powiedziała. Stosował na mnie swoje sztuczki i podziałałyby, gdyby nie to jedno zdanie, które wyrwało mnie ze słodkiego odrętwienia. 
  I właśnie w takim momencie każda dziewczyna się zastanawia jak wydrapać chłopakowi oczy, nie niszcząc swoich wypielęgnowanych paznokci.
  Odwróciłam od niego wzrok i kiwnęłam głową w stronę schodów, prowadzących do wyjścia.
- Proszę, idź stąd. Nie powiem nikomu, że tu byłeś... Alex?- spytałam, kiedy już dotarł do schodów. W delikatnych księżycowej poświacie wyglądał jak istota nie z tego świata. Z całej siły starałam się, aby mój głos zabrzmiał poważnie, a nie ,, miękko''.- Mógłbyś wyjaśnić, dlaczego dałeś mi tą bransoletkę?- wskazałam na ametystową bransoletkę, leżącą na stoliczku obok balustrady, która mieniła się fioletowym kolorem. 
  Alex spojrzał na mnie ze zdziwieniem, które wydawało się szczere i zmarszczył brwi.
- Ja ci tego nie dałem- powiedział, biorąc do ręki biżuterię, po czym pokręcił głową.- Nie, to na pewno nie ja. Skąd to masz?
- Dała mi go Meghan. Powiedziała, że kazałeś mi go przekazać. Wątpię, że ktoś jeszcze ma srebrne oczy. Przecież to musi być od ciebie!
  Ludzie, co tutaj się dzieje?!
  Alex jeszcze przez chwilę trzymał bransoletkę, aż w końcu ją puścił i spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- To jest ode mnie, ale też nie.- powiedział jedynie i nim zdążyłam coś powiedzieć, szybko pobiegł po schodach, aż po chwili usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Przyłożyłam sobie pięść do serca i opadłam na dywan.
  Chyba wkroczyłam na niebezpieczny teren.


   Siemano i jak wam się podoba? Miło, że jest coraz więcej czytelników i ile wyświetleń, i komentarzy. Póki co mam 52 komentarze, oraz ponad 1900 wyświetleń! W takim tempie do wakacji powinnam już uzyskać ponad 2000! Naprawdę dzięki i miło, że moja pisanina wam się podoba. 
  Juhuu, mam dobrą wiadomość, choć nie tak bardzo istotną, ale jednak. Na reszcie udało mi się zamówić szablon! Nie udało mi się co prawda na zaczarowanych, ale na innej szabloniarni, która także robi świetne szablony i wprost nie mogę się doczekać na efekty. Od razu jednak ostrzegam, że jako na nagłówek dałam Selenę Gomez, tylko nie myślcie, że będzie jako ,, rozchichotana dziewczynka''. Mam nadzieję, że szablon odzwierciedli główną bohaterkę i nastrój, więc trzymam kciuki. Ale serio, nie wiecie jak się cieszę. Wiem, to głupie, ale miałam serdecznie dość walki z Picasą i innymi programami graficznymi, dlatego kamień spadł mi z serca. W końcu w pewnym sensie wygląd jest ważny, co nie?
   A no i teraz będzie małe ostrzeżenie, może trochę wczesne, ale ważne: do końca wakacji postaram się napisać jeszcze jeden rozdział, gdyż jak widzicie, dosyć szybko mi one idą, kiedy mam wenę no i czas, jednak czuję, że już nieczęsto będę je dodawać w roku szkolnym. Muszę teraz wziąć się za oceny i to mocno, więc od razu ostrzegam, że po wakacjach mogą się już tak często nie pojawiać. 
  W każdym razie, póki co to wszystko. Serdecznie zachęcam wszystkich do komentowania oraz życzę miłego czytania! Cześć, kochani!

  
   

8 komentarzy:

  1. Cześć,
    z tej strony Jill z Zaczarowanych Szablonów. Po ponad miesięcznej przerwie spowodowanej awarią laptopa wracam do gry. Pod moją ostatnią notką było twoje zamówienia, ale z uwagi, że mineło już sporo czasu, chciałabym zapytać, czy to nadal aktualne. Jeśli tak, to daj znać na molepuma@gmail.com Jeśli nie, to po prostu zignoruj ten komentarz.
    Pozdrawiam ciepło
    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie się zapowiada i jeszcze ta końcówka... Kurcze dałaś mi teraz powód do myślenia, ale ja się dowiem, o co chodzi ;)
    Życzę weny Fryma

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój blog jest świetny, pełen tajemnic. Bardzo mnie zaciekawiłaś, czekam na następny rozdział. Wprost nie mogę się doczekać!<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że on jest pół człowiekiem,pół duchem. Głupie, wiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. duży plusik za dobrą kompozycję ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej.Mam pytanie ile masz lat?
    Tak z ciekawości pytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie by cię mój wiek trochę zdziwił, a może nie :P

      Usuń
  7. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: Jeżeli chcecie zareklamować tutaj swój blog, to piszcie ich adresy w zakładce SPAM.
Piszcie co myślicie: czy wam się opowiadanie podoba czy nie. Umiem
przyjmować krytykę, liczy się dla mnie każde wasze zdanie. Za komentarze typu ,, Fajny blog, zapraszam do siebie'' nie będę się odwdzięczać.
Nie wolno używać wulgaryzmów, czy kogokolwiek obrażać!

Obserwatorzy