Rozdział XXIII- Czy już mówiłam, że życie jest wkurzające?
Nikt nie mógł uwierzyć własnym oczom. Wszyscy patrzyliśmy się prosto w zawstydzoną Shy, która nie była przerażona czy zdziwiona naszym widokiem ( a grupa nastolatków uzbrojona w noże i dziewczyna niosąca czerwoną kulę ognia to raczej nie jest codzienny widok) tylko zakłopotana, jakbyśmy ją przyłapali w trakcie jakiejś wstydliwej sytuacji. To było jeszcze gorsze niż gdyby rzuciła się na nas z tym charakterystycznym dla wampirów błyskiem czerwieni w oczach. Czułam się tak, jakby ktoś usunął mi grunt spod nóg. Moja kochana Shy, jedna z niewielu normalnych osób w moim życiu, stała się częścią mojego świata i to w najgorszym wydaniu jakie mogło się trafić. Już wolałabym ją jako wilkołaka, czarownicę czy cokolwiek innego, ale nie wampira! Oni byli skazani na życie w ciemności, wieczne ukrywanie się. W przeciwieństwie do wielu z nas, łatwo było rozpoznać ,, nowicjuszy'' jak nazywaliśmy nowych członków naszej społeczności, więc jakim cudem Shy miała ukryć przed swoją rodziną fakt, że jest krwiożerczą bestią?! Shy nie mogła być wampirem!
Ale była, a cofnięcie przemiany było niemożliwe.
Przez chwilę przyglądała nam się z ciekawością, jakbyśmy to my byli inni, a nie ona. W końcu jednym niemal niewidocznym susem, podeszła do nas z uśmiechem na twarzy, aż odskoczyliśmy razem niczym jeden organizm. Nie byliśmy tchórzliwi, ale nie chcieliśmy jej zrobić krzywdy. A poza tym nowo narodzony wampir był znacznie silniejszy od starszego. Mógłby spalić miasto wielkości Denver dla zabawy i nikt by się nie zorientował, kto to zrobił.
Jej uśmiech zmienił się w grymas. Wyglądała na urażoną i zranioną naszym zachowaniem, ale co mieliśmy zrobić?! Ona nie wie kim jest?
- To ja, przecież.- powiedziała swoim głosem. Tylko to w niej zostało ze starego wyglądu niedoskonałej Shy Benson.- Nie bójcie się mnie. Nic wam nie zrobię.
- Niby czemu mamy ci uwierzyć?- spytał Travis.
- Co zrobiłaś mojej Bo?!- krzyknął Jake i nic nie mówiąc opuścił krąg i podbiegł do Bonnie.
Nadal była chorobliwie blada po utracie krwi, ale na szczęście oddychała. Wszyscy chyba odetchnęliśmy z ulgą, ponieważ nie od dziś było nam wiadomo, że nowo narodzeni swoje pierwsze ofiary często zabijają wyssaniem całej krwi. Świadomość, że Bonnie mógł czekać taki los sprawiła, że dostałam gęsiej skórki, a dreszcze przebiegły po moich plecach.
Jake mimo braku naszej ochrony, uniósł delikatnie dziewczynę i ułożył w swoich ramionach jak małe dziecko, nie przestając coś szeptać jej do ucha. Po chwili Lea zdołała się także otrząsnąć z szoku i nie przestając obserwować Shy, podeszła do mojego kuzyna i pomogła mu ułożyć tak Bonnie w jego ramionach, pewnie aby Jacob dał radę ją stąd wynieść i zabrać do Callagana. Może i Shy nie wypiła całej krwi, ale raczej nikt nie chciał ryzykować, że zechce się jeszcze pożywić. Poza tym wycieńczonym wampirem będzie łatwiej się zająć, a musieliśmy ją jakoś ukryć.
- Jake, Lea- powiedziałam, trzymając w pogotowiu moją ,, broń''.- Zabierzcie ją do Callagana. Wymyślcie coś, nie możemy mu powiedzieć na razie o Shy. Jej wygląd i zachowanie jest zbyt dziwne.
- Ale gdzie ją ukryjemy?- spytała cicho Avalon.
- Hej, ja tu jestem!- krzyknęła, wyraźnie zirytowana i splotła ręce na piersi w starym stylu ,, zwykłej Shy'', co trochę dodało mi otuchy. Nie mogła się zmienić aż tak, prawda?
Wiedziałam jednak, że w takiej pozie raczej nie wyglądamy na chętnych do dyskusji, więc przybliżyłam się do wampirzycy, nie spuszczając jej z oczu ani na sekundę. Travis chciał mnie chwycić za ramię, ale wystarczyło mu spojrzenie w moje oczy, aby wiedzieć, że nie chcę jego pomocy, więc dał sobie spokój. Znał mnie na tyle, aby wiedzieć, że nie lubię litości.
- Shy- odezwałam się łagodnie, choć wszystko we mnie krzyczało: ,, Kłopoty!"'.- Ty... nie jesteś normalna. Jesteś wampirem, w dodatku nowicjuszem. Z łatwością ludzie cię rozpoznają.
- Ale przecież wy też nimi jesteście- uniosła brwi.
No tak, musiało do tego dojść. Bo niby skąd grupka nastolatków wie tyle o wampirach? Na pewno nie z filmów czy książek.
- My...- zamyśliłam się, szukając odpowiednich słów, aby jej nie rozzłościć.- jesteśmy ludźmi, ale nie do końca. Ja wraz z całą moją paczką, poza Avalon. Ona jest z innego,, gatunku''- Okej, może to nie wyszło za dobrze, ale jakoś.
Shy przez chwilę nam się przyglądała w zamyśleniu, kiedy to w ciągu jednej sekundy przytulała się do mnie z uśmiechem wymalowanym na jej pięknej, a jednocześnie upiornej twarzy, jak gdyby nigdy nic. Mimowolnie zadrżałam, kiedy poczułam jaka jest lodowata, jednak nie odepchnęłam jej. Nie chciałam. Była nowa w naszym świecie i musieliśmy się z tym pogodzić.
- Musimy cię ukryć.- mruknęłam.- Nie zostawimy cię tu.
- Możecie ją zabrać do mnie.- odezwał się Travis. Wszyscy wbili w niego zdziwione spojrzenia, bo stary Travis Versill w życiu nie zaprosiłby człowieka czy wampira do swojej rezydencji z uwagi na drogie sprzęty, które się w niej znajdywały. Jednak nie przejmował się tym, tylko odrobinkę się rozluźnił i podszedł do nas wolnym krokiem.
- Mieszkam z daleka od ludzi, mój tata pewnie ma zapas krwi, bo często mamy gości z Włoch i będzie miała całodobową opiekę. Niania Jose nie będzie miała nic przeciwko opiekowaniu się wampirkiem. Znosiła gorsze rzeczy.
- Na przykład ciebie?- Meg nie mogła się powstrzymać od kąśliwej uwagi.
Travis obdarował ją uśmiechem i chwycił Shy za wolną dłoń, jakby byli starymi przyjaciółmi.
- Chodź, moja droga. Czas cię zabrać z tej dziczy.
Shy z niedowierzaniem rozglądała się po sypialni mojego kumpla. Widocznie była wampirem od kilku godzin, a nie dni, bo dla nas to wszystko to był przeżytek. Ściany były umalowane na ciemny brąz, zmieniający swoją barwę o odcień jaśniejszą, kiedy padało na nią słońce, z sufitu ,,spływały'' lampy w kształcie różnych esów-floresów, a podłoga oraz meble były zrobione z wiśniowego drewna. Na ścianach wisiały zdjęcia rodzinne oraz klasowe z których uśmiechaliśmy się głupkowato ( do liceum byliśmy w tych samych szkołach i klasach), biurko było ledwo dostrzegalne pod masą papierów zakrywającą blat, półki pękały w szwach od ilości książek o magicznych i niemagicznych rzeczach, a na łóżku leżały słuchawki i książka ,,Ciepłe ciała'' Isaaca Mariona. Jednak nie to zwróciło uwagę Shy, a po pierwsze: rośliny hodowane przez panią Versill, które były zwykle krzyżówkami takich roślin jak muchołówka i fiołki, a drugie to mięciutki przyjaciel Travisa, grzecznie siedzący na swoim posłaniu i obserwujący nas swoimi błyszczącymi oczami.
Była to wilczyca polarna, wabiąca się Lynet, co po norwesku oznaczało piorun. Miała mlecznobiałą sierść oraz czarne jak węgiel oczy, jednak była to bardziej demoniczna wersja wilka polarnego. Była trochę większa od swojego Przyziemnego kuzyna, bardziej inteligentna niż jakikolwiek Przyziemny pies, a w dodatku: dużo bardziej niebezpieczna. Potrafiła ona ze słodziutkiego pieska, zmienić się w bezlitosną bestię, broniącą swojego terytorium, a trzymanie tego rodzaju zwierząt w domu było trochę ryzykowne, jednak pożyteczne. Każdy złodziej wiał, kiedy widział takie stworzenie, bo jak się nie przerazić wielkiego psa o kłach ostrych jak brzytwa, prawda?
Cały czas nas obserwowała ze swojego miejsca podczas, dopóki Travis nie wyszedł po gorącą czekoladę i krew dla Shy. Wtedy opuściła swoje posłanie i z ciekawością wskoczyła na łóżko tuż obok mnie i mojej wampirzej kumpeli. Shy odrobinę się zlękła i wtuliła się we mnie niczym mały miś koala, ponieważ miała traumę związaną z psami i panicznie się ich bała. Ja jednak postanowiłam, że pokażę jej urok tego psiaka i pogłaskałam go po łepku. Lynet szczeknęła i usadowiła się na moich kolanach, trącając jednocześnie Shy pyszczkiem, jakby mówiła: ,, Hej, co ci jest?''.
- Nie bój się, Shy.- powiedziałam, głaszcząc zadowoloną z siebie Lyn.- Lynet nic ci nie zrobi, jeżeli ty nic nie zrobisz nam. To bardzo mądry psiak, co nie?- poklepałam pieska po głowie, a on wysunął język do przodu i zaczął machać ogonem jak wahadełkiem.
Przez chwilę wampirzyca mierzyła zwierzę wzrokiem, aż delikatnie i ostrożnie wyciągnęła do niego dłoń. Nie odskoczyła, kiedy Lyn zaczęła ją obwąchiwać, aż w końcu polizała ją po ręce i położyła łapy na jej kolanach w geście zaufania.
- Polubiła cię.- Travis stanął w drzwiach z kubkami w jednym ręku, a w drugim z butelką, zapewne dla Shy i uśmiechnął się do niej.- Lynet nie jest strasznym psiakiem, choć jest inna niż zwyczajne psy. Jak ci kładzie łapy na kolanach to znaczy, że ci ufa i nic ci nie zrobi. Potrafi wyczuć kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
- Wychodzi na to, że jest bardziej inteligenta od ciebie.- mruknęłam.
Usłyszał jednak i posłał mi szelmowski uśmiech od którego żywiej zabiło mi serce.
Chwila, co?! Miałam ochotę uderzyć głową w ścianę. Nie. Nie ma mowy. Nie zabujam się w Travisie, co to to nie! Jak na razie mam dość chłopców! Czemu ja mam taki porąbany gust?! Najpierw kłamliwy i zarozumiały przyjaciel, potem arogancki i zbyt pewny siebie blondynek, a teraz mój kolega z dzieciństwa z którym potrafiłam się pokłócić nawet o to, kto pierwszy dostanie kubek czekolady na stołówce! Po prostu mam super szczęście do chłopców, nie ma co.
Nawet nie zauważyłam, że ścisnęłam rękę trzymającą łeb Lynet, przez co zaczęła piszczeć niczym mały szczeniaczek. Szybko zabrałam rękę od pieska i oddaliłam się jak najdalej ( nie miałam ochoty na bilet w jedną stronę na ostry dyżur), czym wywołałam u moich przyjaciół uśmiech, bo Lyn wyraźnie się na mnie nie obraziła, a znowu usadowiła się na moich kolanach i trąciła mnie pyszczkiem. Zaśmiałam się lekko i wróciłam do głaskania suczki. Kochałam psy prawie każdej rasy ( poza buldogami, brr), a głaszcząc Lyn uspokajałam się i mogłam teraz przemyśleć co dalej.
A było o czym myśleć. Shy nie mogła wiecznie ukrywać się w domu Versillów, a była zbyt niedoświadczona, aby sama polować. Nie mogła też przebywać w sąsiedztwie ludzi, bo nie wiedzieliśmy jak bardzo potrafi się kontrolować, a nie chcieliśmy żadnych ofiar.
- Shade, nie myśl bez nas- głos Travisa skutecznie wyrwał mnie z rozmyślań.
Z roztargnieniem wzięłam od niego kubek gorącej czekolady i posłałam wszystkim blady uśmiech.
- Przepraszam, ale musimy coś wymyślić i to szybko. Shy nie będzie mogła tu wiecznie siedzieć.
- W zasadzie może- powiedział i usadowił się wygodnie w skórzanym fotelu.- Moi rodzice nie mają nic przeciwko temu. Wiedzą, że nowicjusze stanowią niemały problem.
- Ale kim wy jesteście?- spytała Shy.- Mieliście mi powiedzieć.
Ah, no tak. Szczerze to nie chciało mi się o tym mówić, więc zrobiła to Meg, która z serdecznym uśmiechem zaczęła opowiadać od początku naszą historię oraz to, że znamy się praktycznie od małego i tak dalej. Po jakiś pięciu minutach, kiedy to do końca już wypiłam swoją porcję napoju, skończyła mówić i czekaliśmy na reakcję Shy. Dziewczyna przez chwilę myślała nad czymś, aż w końcu westchnęła i wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic.
- Wiedziałam, że jesteście inni. Wszyscy to wiedzieli, bo na swój sposób się wyróżnialiście, jednak nigdy nie myślałam...wow, nigdy nie myślałam, że jesteście aż tak pokręceni.
- Bywa- powiedzieliśmy chórem, po czym wybuchliśmy śmiechem. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Baliśmy się, że w jakiś sposób ją przerazimy czy coś, a ona jak gdyby nigdy nic stwierdza fakty i tyle.
- Hej, hej!- Trey krzyknął, aby zwrócić na nas swoją uwagę.- Musimy pomyśleć co zrobić. Nie możemy powiedzieć, że ona nie żyje ani powiedzieć, że jednak jest cała, a nie w kawałkach.
- To prawda- zgodziła się Avalon.- Wybacz kochana, ale nie możemy cię stąd na razie wypuścić. Musisz wpierw nauczyć się nad sobą panować.
- A może tak poprosić o pomoc Richelle?- zabrał głos Cam.- Przecież przewodzi klanowi z Lincoln Square od dawna i może nam pomóc. Kto nie zna się lepiej na wampirach niż przywódczyni klanu, prawda?
- Richelle mnie przeraża, ale Cam ma rację.- przyznałam, przypominając sobie sylwetkę zdystansowanej wampirzycy, gotowej walczyć o swoje terytorium niczym lwica. Ta wampirzyca broniła swoich, choćby za cenę własnego życia. W przeciwieństwie do Camille Belcourt znała umiar i nie była bezlitosna dla każdego, kto się jej napatoczył.- Ale wiecie, że będzie chciała być może przyjąć Shy do klanu?
- Według prawa, Shy może sama decydować czy chce do nich należeć.- przypomniał Trey.- Nie jest to przymusowe, jednak my nie jesteśmy wampirami, a Richelle wbrew pozorom nie jest bez serca. Nie odmówi jej pomocy.
- A twój tata albo ty?- spytał Travis Camerona.
Ten tylko pokręcił głową.
- Nie pomoże jej, choćby bardzo chciał. Nie wie jak to jest być nowicjuszem, bo był wampirem od urodzenia. A jeżeli chodzi o mnie, to w przeciwieństwie do reszty nie mam takiej chętki na krew. Nie jest mi ona strasznie potrzebna do życia wystarczy, że się pożywię trzy razy na miesiąc i to wystarczy. Krew ludzka nie jest mi potrzebna tak jak innym.
- Więc jutro idziemy na Lincoln Square?- zgadła Ave.
Wszyscy pokiwaliśmy głowami. Richelle była jedyną nadzieją na to, że Shy odzyska częściowo swoje normalne życie. Była bardzo stara, więc miała sporo doświadczenia i wiedziała jak podejść do nowicjusza. Shy nie musiała dołączać do jej klanu, później będzie mogła sama zdecydować co zrobi. Na razie to my pełnimy rolę jej opiekunów. I musimy sobie z tym poradzić.
Coś czuję, że jutro czeka nas pracowity dzień.
Nie ma co, wyszedł mi długo rozdział. Miałam pomysł, więc pomyślałam- czemu by nie napisać, prawda? Mam do was również małą prośbę. Z racji, że tworzę zakładkę ,, Pamiętnik Shadow'' może macie swoje jakieś prace? Pracę Natalx( a teraz LifeisBrutal), mam nadal, ale czekam także na inne, gdyż chcę je dodać to tej zakładki, a nie chciałam wszystkiego brać z google grafika. W każdym razie: jeżeli macie jakieś prace plastyczne, wiersze lub nawet jakieś fajne piosenki jako propozycje, to napiszcie je tutaj. Jeżeli chodzi o prace, to na piszcie, że chcecie, a ja w odpowiedzi napiszę wam mój email, na który mi wszystko prześlecie.
W każdym razie dziękuję za uwagę, mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, nie wyszedł mi za długi i do następnej notki!
Ale była, a cofnięcie przemiany było niemożliwe.
Przez chwilę przyglądała nam się z ciekawością, jakbyśmy to my byli inni, a nie ona. W końcu jednym niemal niewidocznym susem, podeszła do nas z uśmiechem na twarzy, aż odskoczyliśmy razem niczym jeden organizm. Nie byliśmy tchórzliwi, ale nie chcieliśmy jej zrobić krzywdy. A poza tym nowo narodzony wampir był znacznie silniejszy od starszego. Mógłby spalić miasto wielkości Denver dla zabawy i nikt by się nie zorientował, kto to zrobił.
Jej uśmiech zmienił się w grymas. Wyglądała na urażoną i zranioną naszym zachowaniem, ale co mieliśmy zrobić?! Ona nie wie kim jest?
- To ja, przecież.- powiedziała swoim głosem. Tylko to w niej zostało ze starego wyglądu niedoskonałej Shy Benson.- Nie bójcie się mnie. Nic wam nie zrobię.
- Niby czemu mamy ci uwierzyć?- spytał Travis.
- Co zrobiłaś mojej Bo?!- krzyknął Jake i nic nie mówiąc opuścił krąg i podbiegł do Bonnie.
Nadal była chorobliwie blada po utracie krwi, ale na szczęście oddychała. Wszyscy chyba odetchnęliśmy z ulgą, ponieważ nie od dziś było nam wiadomo, że nowo narodzeni swoje pierwsze ofiary często zabijają wyssaniem całej krwi. Świadomość, że Bonnie mógł czekać taki los sprawiła, że dostałam gęsiej skórki, a dreszcze przebiegły po moich plecach.
Jake mimo braku naszej ochrony, uniósł delikatnie dziewczynę i ułożył w swoich ramionach jak małe dziecko, nie przestając coś szeptać jej do ucha. Po chwili Lea zdołała się także otrząsnąć z szoku i nie przestając obserwować Shy, podeszła do mojego kuzyna i pomogła mu ułożyć tak Bonnie w jego ramionach, pewnie aby Jacob dał radę ją stąd wynieść i zabrać do Callagana. Może i Shy nie wypiła całej krwi, ale raczej nikt nie chciał ryzykować, że zechce się jeszcze pożywić. Poza tym wycieńczonym wampirem będzie łatwiej się zająć, a musieliśmy ją jakoś ukryć.
- Jake, Lea- powiedziałam, trzymając w pogotowiu moją ,, broń''.- Zabierzcie ją do Callagana. Wymyślcie coś, nie możemy mu powiedzieć na razie o Shy. Jej wygląd i zachowanie jest zbyt dziwne.
- Ale gdzie ją ukryjemy?- spytała cicho Avalon.
- Hej, ja tu jestem!- krzyknęła, wyraźnie zirytowana i splotła ręce na piersi w starym stylu ,, zwykłej Shy'', co trochę dodało mi otuchy. Nie mogła się zmienić aż tak, prawda?
Wiedziałam jednak, że w takiej pozie raczej nie wyglądamy na chętnych do dyskusji, więc przybliżyłam się do wampirzycy, nie spuszczając jej z oczu ani na sekundę. Travis chciał mnie chwycić za ramię, ale wystarczyło mu spojrzenie w moje oczy, aby wiedzieć, że nie chcę jego pomocy, więc dał sobie spokój. Znał mnie na tyle, aby wiedzieć, że nie lubię litości.
- Shy- odezwałam się łagodnie, choć wszystko we mnie krzyczało: ,, Kłopoty!"'.- Ty... nie jesteś normalna. Jesteś wampirem, w dodatku nowicjuszem. Z łatwością ludzie cię rozpoznają.
- Ale przecież wy też nimi jesteście- uniosła brwi.
No tak, musiało do tego dojść. Bo niby skąd grupka nastolatków wie tyle o wampirach? Na pewno nie z filmów czy książek.
- My...- zamyśliłam się, szukając odpowiednich słów, aby jej nie rozzłościć.- jesteśmy ludźmi, ale nie do końca. Ja wraz z całą moją paczką, poza Avalon. Ona jest z innego,, gatunku''- Okej, może to nie wyszło za dobrze, ale jakoś.
Shy przez chwilę nam się przyglądała w zamyśleniu, kiedy to w ciągu jednej sekundy przytulała się do mnie z uśmiechem wymalowanym na jej pięknej, a jednocześnie upiornej twarzy, jak gdyby nigdy nic. Mimowolnie zadrżałam, kiedy poczułam jaka jest lodowata, jednak nie odepchnęłam jej. Nie chciałam. Była nowa w naszym świecie i musieliśmy się z tym pogodzić.
- Musimy cię ukryć.- mruknęłam.- Nie zostawimy cię tu.
- Możecie ją zabrać do mnie.- odezwał się Travis. Wszyscy wbili w niego zdziwione spojrzenia, bo stary Travis Versill w życiu nie zaprosiłby człowieka czy wampira do swojej rezydencji z uwagi na drogie sprzęty, które się w niej znajdywały. Jednak nie przejmował się tym, tylko odrobinkę się rozluźnił i podszedł do nas wolnym krokiem.
- Mieszkam z daleka od ludzi, mój tata pewnie ma zapas krwi, bo często mamy gości z Włoch i będzie miała całodobową opiekę. Niania Jose nie będzie miała nic przeciwko opiekowaniu się wampirkiem. Znosiła gorsze rzeczy.
- Na przykład ciebie?- Meg nie mogła się powstrzymać od kąśliwej uwagi.
Travis obdarował ją uśmiechem i chwycił Shy za wolną dłoń, jakby byli starymi przyjaciółmi.
- Chodź, moja droga. Czas cię zabrać z tej dziczy.
Shy z niedowierzaniem rozglądała się po sypialni mojego kumpla. Widocznie była wampirem od kilku godzin, a nie dni, bo dla nas to wszystko to był przeżytek. Ściany były umalowane na ciemny brąz, zmieniający swoją barwę o odcień jaśniejszą, kiedy padało na nią słońce, z sufitu ,,spływały'' lampy w kształcie różnych esów-floresów, a podłoga oraz meble były zrobione z wiśniowego drewna. Na ścianach wisiały zdjęcia rodzinne oraz klasowe z których uśmiechaliśmy się głupkowato ( do liceum byliśmy w tych samych szkołach i klasach), biurko było ledwo dostrzegalne pod masą papierów zakrywającą blat, półki pękały w szwach od ilości książek o magicznych i niemagicznych rzeczach, a na łóżku leżały słuchawki i książka ,,Ciepłe ciała'' Isaaca Mariona. Jednak nie to zwróciło uwagę Shy, a po pierwsze: rośliny hodowane przez panią Versill, które były zwykle krzyżówkami takich roślin jak muchołówka i fiołki, a drugie to mięciutki przyjaciel Travisa, grzecznie siedzący na swoim posłaniu i obserwujący nas swoimi błyszczącymi oczami.
Była to wilczyca polarna, wabiąca się Lynet, co po norwesku oznaczało piorun. Miała mlecznobiałą sierść oraz czarne jak węgiel oczy, jednak była to bardziej demoniczna wersja wilka polarnego. Była trochę większa od swojego Przyziemnego kuzyna, bardziej inteligentna niż jakikolwiek Przyziemny pies, a w dodatku: dużo bardziej niebezpieczna. Potrafiła ona ze słodziutkiego pieska, zmienić się w bezlitosną bestię, broniącą swojego terytorium, a trzymanie tego rodzaju zwierząt w domu było trochę ryzykowne, jednak pożyteczne. Każdy złodziej wiał, kiedy widział takie stworzenie, bo jak się nie przerazić wielkiego psa o kłach ostrych jak brzytwa, prawda?
Cały czas nas obserwowała ze swojego miejsca podczas, dopóki Travis nie wyszedł po gorącą czekoladę i krew dla Shy. Wtedy opuściła swoje posłanie i z ciekawością wskoczyła na łóżko tuż obok mnie i mojej wampirzej kumpeli. Shy odrobinę się zlękła i wtuliła się we mnie niczym mały miś koala, ponieważ miała traumę związaną z psami i panicznie się ich bała. Ja jednak postanowiłam, że pokażę jej urok tego psiaka i pogłaskałam go po łepku. Lynet szczeknęła i usadowiła się na moich kolanach, trącając jednocześnie Shy pyszczkiem, jakby mówiła: ,, Hej, co ci jest?''.
- Nie bój się, Shy.- powiedziałam, głaszcząc zadowoloną z siebie Lyn.- Lynet nic ci nie zrobi, jeżeli ty nic nie zrobisz nam. To bardzo mądry psiak, co nie?- poklepałam pieska po głowie, a on wysunął język do przodu i zaczął machać ogonem jak wahadełkiem.
Przez chwilę wampirzyca mierzyła zwierzę wzrokiem, aż delikatnie i ostrożnie wyciągnęła do niego dłoń. Nie odskoczyła, kiedy Lyn zaczęła ją obwąchiwać, aż w końcu polizała ją po ręce i położyła łapy na jej kolanach w geście zaufania.
- Polubiła cię.- Travis stanął w drzwiach z kubkami w jednym ręku, a w drugim z butelką, zapewne dla Shy i uśmiechnął się do niej.- Lynet nie jest strasznym psiakiem, choć jest inna niż zwyczajne psy. Jak ci kładzie łapy na kolanach to znaczy, że ci ufa i nic ci nie zrobi. Potrafi wyczuć kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
- Wychodzi na to, że jest bardziej inteligenta od ciebie.- mruknęłam.
Usłyszał jednak i posłał mi szelmowski uśmiech od którego żywiej zabiło mi serce.
Chwila, co?! Miałam ochotę uderzyć głową w ścianę. Nie. Nie ma mowy. Nie zabujam się w Travisie, co to to nie! Jak na razie mam dość chłopców! Czemu ja mam taki porąbany gust?! Najpierw kłamliwy i zarozumiały przyjaciel, potem arogancki i zbyt pewny siebie blondynek, a teraz mój kolega z dzieciństwa z którym potrafiłam się pokłócić nawet o to, kto pierwszy dostanie kubek czekolady na stołówce! Po prostu mam super szczęście do chłopców, nie ma co.
Nawet nie zauważyłam, że ścisnęłam rękę trzymającą łeb Lynet, przez co zaczęła piszczeć niczym mały szczeniaczek. Szybko zabrałam rękę od pieska i oddaliłam się jak najdalej ( nie miałam ochoty na bilet w jedną stronę na ostry dyżur), czym wywołałam u moich przyjaciół uśmiech, bo Lyn wyraźnie się na mnie nie obraziła, a znowu usadowiła się na moich kolanach i trąciła mnie pyszczkiem. Zaśmiałam się lekko i wróciłam do głaskania suczki. Kochałam psy prawie każdej rasy ( poza buldogami, brr), a głaszcząc Lyn uspokajałam się i mogłam teraz przemyśleć co dalej.
A było o czym myśleć. Shy nie mogła wiecznie ukrywać się w domu Versillów, a była zbyt niedoświadczona, aby sama polować. Nie mogła też przebywać w sąsiedztwie ludzi, bo nie wiedzieliśmy jak bardzo potrafi się kontrolować, a nie chcieliśmy żadnych ofiar.
- Shade, nie myśl bez nas- głos Travisa skutecznie wyrwał mnie z rozmyślań.
Z roztargnieniem wzięłam od niego kubek gorącej czekolady i posłałam wszystkim blady uśmiech.
- Przepraszam, ale musimy coś wymyślić i to szybko. Shy nie będzie mogła tu wiecznie siedzieć.
- W zasadzie może- powiedział i usadowił się wygodnie w skórzanym fotelu.- Moi rodzice nie mają nic przeciwko temu. Wiedzą, że nowicjusze stanowią niemały problem.
- Ale kim wy jesteście?- spytała Shy.- Mieliście mi powiedzieć.
Ah, no tak. Szczerze to nie chciało mi się o tym mówić, więc zrobiła to Meg, która z serdecznym uśmiechem zaczęła opowiadać od początku naszą historię oraz to, że znamy się praktycznie od małego i tak dalej. Po jakiś pięciu minutach, kiedy to do końca już wypiłam swoją porcję napoju, skończyła mówić i czekaliśmy na reakcję Shy. Dziewczyna przez chwilę myślała nad czymś, aż w końcu westchnęła i wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic.
- Wiedziałam, że jesteście inni. Wszyscy to wiedzieli, bo na swój sposób się wyróżnialiście, jednak nigdy nie myślałam...wow, nigdy nie myślałam, że jesteście aż tak pokręceni.
- Bywa- powiedzieliśmy chórem, po czym wybuchliśmy śmiechem. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Baliśmy się, że w jakiś sposób ją przerazimy czy coś, a ona jak gdyby nigdy nic stwierdza fakty i tyle.
- Hej, hej!- Trey krzyknął, aby zwrócić na nas swoją uwagę.- Musimy pomyśleć co zrobić. Nie możemy powiedzieć, że ona nie żyje ani powiedzieć, że jednak jest cała, a nie w kawałkach.
- To prawda- zgodziła się Avalon.- Wybacz kochana, ale nie możemy cię stąd na razie wypuścić. Musisz wpierw nauczyć się nad sobą panować.
- A może tak poprosić o pomoc Richelle?- zabrał głos Cam.- Przecież przewodzi klanowi z Lincoln Square od dawna i może nam pomóc. Kto nie zna się lepiej na wampirach niż przywódczyni klanu, prawda?
- Richelle mnie przeraża, ale Cam ma rację.- przyznałam, przypominając sobie sylwetkę zdystansowanej wampirzycy, gotowej walczyć o swoje terytorium niczym lwica. Ta wampirzyca broniła swoich, choćby za cenę własnego życia. W przeciwieństwie do Camille Belcourt znała umiar i nie była bezlitosna dla każdego, kto się jej napatoczył.- Ale wiecie, że będzie chciała być może przyjąć Shy do klanu?
- Według prawa, Shy może sama decydować czy chce do nich należeć.- przypomniał Trey.- Nie jest to przymusowe, jednak my nie jesteśmy wampirami, a Richelle wbrew pozorom nie jest bez serca. Nie odmówi jej pomocy.
- A twój tata albo ty?- spytał Travis Camerona.
Ten tylko pokręcił głową.
- Nie pomoże jej, choćby bardzo chciał. Nie wie jak to jest być nowicjuszem, bo był wampirem od urodzenia. A jeżeli chodzi o mnie, to w przeciwieństwie do reszty nie mam takiej chętki na krew. Nie jest mi ona strasznie potrzebna do życia wystarczy, że się pożywię trzy razy na miesiąc i to wystarczy. Krew ludzka nie jest mi potrzebna tak jak innym.
- Więc jutro idziemy na Lincoln Square?- zgadła Ave.
Wszyscy pokiwaliśmy głowami. Richelle była jedyną nadzieją na to, że Shy odzyska częściowo swoje normalne życie. Była bardzo stara, więc miała sporo doświadczenia i wiedziała jak podejść do nowicjusza. Shy nie musiała dołączać do jej klanu, później będzie mogła sama zdecydować co zrobi. Na razie to my pełnimy rolę jej opiekunów. I musimy sobie z tym poradzić.
Coś czuję, że jutro czeka nas pracowity dzień.
Nie ma co, wyszedł mi długo rozdział. Miałam pomysł, więc pomyślałam- czemu by nie napisać, prawda? Mam do was również małą prośbę. Z racji, że tworzę zakładkę ,, Pamiętnik Shadow'' może macie swoje jakieś prace? Pracę Natalx( a teraz LifeisBrutal), mam nadal, ale czekam także na inne, gdyż chcę je dodać to tej zakładki, a nie chciałam wszystkiego brać z google grafika. W każdym razie: jeżeli macie jakieś prace plastyczne, wiersze lub nawet jakieś fajne piosenki jako propozycje, to napiszcie je tutaj. Jeżeli chodzi o prace, to na piszcie, że chcecie, a ja w odpowiedzi napiszę wam mój email, na który mi wszystko prześlecie.
W każdym razie dziękuję za uwagę, mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, nie wyszedł mi za długi i do następnej notki!
jdjdfhdjhf Cudny *.*
OdpowiedzUsuńJa bym zemdlała na miejscu Shy jakbym się dowiedziała :D
Oby szło ci tak dalej ;)
Życzę dużo weny i pozdrawiam ;*
No no, wchodzę z nudów a tu kolejny! Świetny jak inne. Czekam z niecierpliwością na następne jak inni.
OdpowiedzUsuń:*****
Ps :
UsuńMogłabys zrobić zakładkę (nie wiem jak to nazwać xd) z wyjaśnieniem co znaczą np : Nefilim itd bo nie wszycy czytali ksiązki i mogą nie wiedzieć :)
Hmm, dobrze, jednak moglibyście mi podać o jakie konkretne słowa chodzi? Znaczy Nefilim, okej, ale np. czarownica, wilkołak to każdy wie, nawet kto nie czytał książki.
UsuńMasz już pomysł na kolejny rozdział? :>
OdpowiedzUsuńMam, a co?
UsuńMyślę, że niedługo wstawisz! :D Gdzie masz przycisk obserwuj? :*
UsuńSpójrz w dół :D Czy ja wiem czy niedługo? Powiem tak: w tym tygodniu się raczej nie spodziewajcie, bo do ferii dużo mi zadają, a poza tym chcę mieć też czas dla siebie. Postaram się coś dodać przed feriami ( moimi) albo w trakcie.
UsuńRozdzial swietny :-D Mam nadzieje że z Bonny bedzie wszystko ok i nie zmieni sie w wampa. I czy mój nosek dobrze wyniuchał ze bedzie sie cos dzialo pomiendzy Shadow a Trawisem ? ( mam nadzieje ze tak )
OdpowiedzUsuńZycze weny
Pozdrawiam Clary
Kiedy dodasz następny? ( kiedy u cb zaczynają się ferie ? Mówiłaś, że w czasie ich wstawisz )
OdpowiedzUsuńOficjalnie dziś. Wstawię, spokojnie, ale wena sama z siebie nie przyjdzie, a nie chcę wam dać jakiejś głupiej notki. Poza tym mam dla was niespodziankę, ale jeszcze jest przygotowywana :D
UsuńMiłe zaskoczenie!:* dzięki, że raczysz odpowiadać na komentarze ( bo nie wszyscy blogerzy to robią ). Zrobiłaś mi smaka na nn ;D
UsuńHeh, bo lubię tak rozmawiać, choć często ludzie nie odpisują. A niespodzianka będzie miała coś wspólnego z blogiem, ale nie nowym rozdziałem. Zresztą sami zobaczycie, więcej podpowiadać nie będę. :D
UsuńJasne ^^ Mam nadzieję, że chodzi o tego bloga o ile dobrze zrozumiałam. :)
UsuńWenyy :*
Powinnam dodać, że z tym, ale dobra xd Póki co proszę uzbroić się w cierpliwość. Nie wiem jak wy, ale ja wolę poczekać dłużej i zrobić coś porządnie.
Usuń