XXIV- Ludzie z przeszłości
- Hallo?- powiedziałam, wchodząc do przedpokoju w domu Herolande'ów.
Widocznie nikogo nie było, bo odpowiedziała mi jedynie cisza. Zwykle drzwi otwierała mi ciotka Clary, cała upaćkana farbą czy pastelami lub wujek Jace, jednak teraz nikt mi nie wyszedł na powitanie, a drzwi były przecież otwarte. Ktoś się włamał czy co?
Jednak po chwili ze schodów dosłownie spadł Duci, który na swoje szczęście zdążył uczepić się pazurami schodów, dzięki czemu zamortyzował swój upadek. Przez chwilkę oblizywał swoje łapki, a potem spojrzał w moją stronę, miauknął i w swoim ,, królewskim'' stylu machnął ogonem i odwrócił się, wywijając ogonem jak zmiotką do kurzu, co miało pewnie znaczyć coś w stylu: ,, Nie warto zwracać na ciebie uwagi''. Tak wywijał swoim kuprem, że o mało nie uderzył nim o stoliczek, czym wywołał na mojej twarzy uśmiech. Aż korciło, żeby tego kocura kopnąć.
Były jednak dwa powody, dla których tego nie zrobiłam. Musiałabym zainwestować w jego wizytę u weterynarza, a poza tym moja przyjaciółka właśnie schodziła po schodach, więc wolałam jej się nie narażać. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego ta dziewczyna tak się przywiązała do tego kocura. Na jej miejscu oddałabym go w ciągu tygodnia!
Chyba właśnie się relaksowała na swój sposób( czyli przez malowanie), ponieważ koszulę miała poplamioną farbami akrylowymi, a z długiego warkocza wymykały się pojedyncze kosmyki, dodające Ave uroku. Zawsze jej zazdrościłam jej wyglądu- nie była tak drobna jak ciotka Clary, ale jednak miała to coś co sprawiało, że serca największych twardzieli miękły na jej widok i miała w sobie tą kobiecość, dzięki której zawsze wyglądała wdzięcznie i elegancko. Ja niestety byłam typem dziewczyny, która w pewnych sytuacjach wygląda bardziej na chłopaka niż dziewczynę, a poza tym często zwracano na mnie uwagę bardziej niż bym sobie tego życzyła. Mama kiedyś mi powiedziała, że to mamy po prostu w genach i nie da się uniknąć tego, że wyróżniamy się z otoczenia. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie to dziwne uczucie, jakby wszyscy przewiercali cię wzrokiem. To było czasami wręcz irytujące.
Avalon uśmiechnęła się do mnie i kiwnęła ręką w stronę obitej skórą kanapy. Kiedy już zajęłam miejsce, zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni i tak przez kilka minut siedziałam na miejscu, ze znudzeniem wpatrując się w Duciego, który widać bardzo chciał się popisać i położył się na dywanie, przeraźliwie miaucząc niczym syrena. Z trudem powstrzymałam się od wyrzucenia tego kota za drzwi.
Po chwili moja przyjaciółka przyszła do mnie, trzymając w rękach filiżanki z parującą herbatą i usiadła obok mnie, uważając jednocześnie, aby nie wylać na siebie napoju.
- Jak się czujesz?- spytała troskliwie, przygładzając swoje miedziane kosmyki.
Wzruszyłam ramionami.
- Szczerze to wypompowana. Rodzice strasznie się wkurzyli za historię z Shy, zwłaszcza tata. Powiedział, że jesteśmy zbyt niedoświadczeni, aby dyskutować z nowicjuszem, więc dzisiaj ze mną i Trey'em idzie odprowadzić ją do Richelle.- wzdrygnęłam się na jej wspomnienie.
Nie chodziło o to, że słynna Richelle Chardwick była moim wrogiem czy coś. Po prostu zawsze budziła we mnie coś w rodzaju szacunku, ale jednocześnie przerażenia. Umiała być zdystansowana, niezwykle łagodna i uczciwa, ale w jednej chwili potrafiła się także zmienić w krwiożerczą bestię, pilnującą swojego terytorium za wszelką cenę. Nie była jej obca przemoc czy walka o władzę. Podobno już w wieku osiemnastu lat zarządzała klanem wampirów w naszym mieście i już po kilku dniach od objęcia stanowiska przywódczyni z łatwością pokonała syna Raphaela Santiago- Mathiasa. Ta historia była jedną z tych opowieści, o których obowiązkowo mówi się przy ognisku w gronie swoich pobratymców. Nie byłaby to taka sensacja, gdyby nie dobrze znany fakt, że nowicjusze często w pierwszym roku od przemiany nie myślą racjonalnie i wszystko przyporządkowują piciu krwi. Richelle jednak wyróżniła się spośród swoich i między innymi dlatego wszyscy żywili do niej wielki szacunek, a zwłaszcza w społeczeństwie Nocnych Dzieci.
Bałam się, co powie na naszą przyjaciółkę. Niecodziennie wampirem zostaje człowiek, zwłaszcza tak młody. W przeciwnym razie już dawno rozpętałaby się wojna, czego na razie wszyscy chcą uniknąć. Poza tym wampirzyca z pewnością będzie chciała dociec kto zmienił naszą kumpelę w Nocne Dziecko. To był jej obowiązek jako przywódcy i jednej z niewielu ważnych osobistości w wampirzym świecie.
Tak, ta noc miała zadecydować o dalszym losie naszej wampirki. Niemal ściskało mnie serce na myśl, że Shy zostanie pozostawiona na pastwę losu. Jeżeli Richelle jej nie przyjmie, inne klany także tego nie zrobią, bo nie będą chciały niewygodnego członka w swojej grupie. Shy była zbyt niedoświadczona, aby swobodnie poruszać się w starej społeczności wampirów, a jeżeli trafi na niezbyt miłych kompanów, wtedy jej los będzie przesądzony.
- Szczerze to się tego wszystkiego boję- przyznałam, wpatrując się w swój kubek.- To wszystko... eh, to mnie przerasta.
- Shadow Bernwell niczego się nie boi, prawda?- trąciła mnie delikatnie ramieniem.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Każdy się czegoś boi, nawet ja.
- A co z Travisem i Alexem?- spytała.
Właśnie wzięłam wielki łyk herbaty i prawie się nim zakrztusiłam. To nie był temat, który chciałabym poruszać. Tak właściwie to nie chciałam nic o tym mówić, ale znałam Ave. Jeżeli miałam jakiś problem, nie odpuszczała mi i chciała mi pomóc, bez względu na to czy mi się to podoba czy nie.
Ze znużeniem przejechałam dłonią po rozpuszczonych włosach, patrząc na Ave w nadziei, że mi nie odpuści. Ona jednak tylko czekała na rewelacje, co raczej miało oznaczać, że się nie wymigam od odpowiedzi. Zostałam przyparta do muru.
- Nie wiem co ma z nimi być.- przyznałam, uparcie nie patrząc jej w oczy. Nie lubiłam się przyznawać do tego typu spraw, dlatego też ciężko było mi o tym mówić, nawet Avalon.- Ja... lubię ich. Znaczy Alexa średnio. Może i jest intrygujący, ale coś mi w nim się nie podoba. A Travis jest moim kumplem i wszyscy o tym wiedzą.
Ave uderzyła się ręką w czoło, jakbym nie wiedziała najbardziej oczywistej rzeczy na świecie.
- Uh, dziewczyno! Wszyscy też wiedzą, że Travis Versill kocha się w tobie od przedszkola. Co z tego, że się biliście? Tak się okazywało kiedyś miłość, a teraz się chłopak stara. Nie widzisz jak się zmienił? Zwłaszcza po całej sytuacji z S.J-em? Nie jest tym samym małym chłopcem, którego główna zabawa nazywała się: ,, Kto pierwszy wyrwie Betsy Payce''. On wydoroślał, Shade i wszyscy to widzą. Wszyscy poza tobą. Ty nadal go widzisz jako tego Casanovę, nie możesz mu dać szansy? Wiem, wiem- dodała, przerywając moje protesty.- S.J złamał ci serce, pociął je na małe kawałeczki, ale świat nie kończy się na jednym facecie! Samuel i Travis to są dwie różne osoby, nie porównuj każdego do Collinsa. Daj Travisowi szansę. Daj sobie szansę.
- Wiesz, że teraz brzmisz jak te dziewczyny z komedii romantycznych?
- Shade!
- Wiem, wiem.- mruknęłam.- Owszem, zgadzam się, że Travis jest świetnym facetem..., ale nie o to teraz chodzi! Musimy się skupić na Shy, a nie na moich problemach sercowych!
Avalon cmoknęła z dezaprobatą.
- Myślisz, że dla mnie sprawa Shy nie jest ważna? W końcu to nasza kumpela! Jednak wiedzieliśmy już na początku naszej znajomości, że mogą wyjść z tego kłopoty. A poza tym ty w ogóle o siebie nie dbasz. Niedługo jest bal, a ty nie masz partnera, a masz do wyboru dwóch... jednego- poprawiła się po namyśle- wspaniałego faceta i drugiego dziwnego, aczkolwiek nie niedostępnego. Obiecaj mi, że po dzisiejszej rozmowie z Richelle zajmiesz się swoimi chłopcami!
- Obiecuję- mruknęłam, chociaż w duchu drżałam na samą myśl o rozmowie z Travisem o balu.
Nie to, że mi się Trav nie podobał. Był przystojny, mądry, wysportowany i lekko zadziorny, jednak nie czułam do niego nic głębszego. Lubiłam go, należał do mojego świata i byliśmy ulepieni z tej samej gliny, jednak nigdy mi do głowy nawet nie przyszło, aby z nim chodzić. Owszem, ludzie często się nas pytali czy aby nie jesteśmy razem, jednak zawsze traktowałam go jak brata. Avalon miała rację: zmienił się i to doceniałam, jednak czy to wystarczy, aby się w nim zakochać?
A jeżeli chodziło o Alexa to było coś zupełnie innego. Był pociągający, przystojny i niezwykle arogancki niczym dziecko jakiegoś nadzianego biznesmena, jednak jego tajemnica nie dawała mi spokoju, zwłaszcza od czasu tej bransoletki, która leży w specjalnym pudełku w moim pokoju. Coś mnie w nim odpychało i jednocześnie przyciągało, co mnie bardzo niepokoiło. Od czasu naszego ,, prawie'' pocałunku mam się na baczności, ponieważ moja intuicja mi mówi, że on chce odkryć moje sekrety. Niby dlaczego podczas, gdy się do mnie zbliżał, pytał się o moje sekrety? Myślał, że mu ulegnę? O nie.
Avalon w sumie miała rację. Nie żyłam już życiem normalnej nastolatki. Nie chodziłam często na zakupy, nie śmiałam się z moimi normalnymi koleżankami i kolegami, ostatnio nie przychodzę do szkoły przez co pewnie teraz jestem głównym tematem plotek w szkole i krótko mówiąc: nie zachowuję się jak każda dziewczyna w moim wieku. Chyba naprawdę po tym dniu będę musiała to zmienić. Nie mogę żyć tylko życiem Nocnej Łowczyni. To nie jestem ja. Jestem jedynie kolejną zwariowaną nastolatką, która ma w sobie coś... dziwnego, ale każdy ma swoje dziwactwa, prawda?
Miałam właśnie coś powiedzieć, kiedy Duci podskoczył na dźwięk dzwonka. Ktoś przyszedł. Może to państwo Herolande? Ale oni mają wrócić za dwie godziny! Więc kto przyszedł?
Avalon w milczeniu odstawiła kubek i poszła do przedpokoju. Rozległ się odgłos otwieranych drzwi i czyjeś ciche pytanie. Nie ruszyłabym się z miejsca, gdyby nie cichy krzyk Shy. Odstawiłam herbatę i zerwałam się tak szybko z kanapy, że znowu przestraszyłam tego kocura i wpadłam do przedpokoju.
Stanęłam wyprostowana jak struna. Przy drzwiach stała piękna, wysoka, ciemnowłosa dziewczyna o szarych jak popiół oczach i figurze supermodelki, ubrana w zwiewną czerwoną sukienkę, odsłaniającą jej nagie ramiona. Jej oczy dokładnie obejrzały pokój, a krwistoczerwone usta rozciągnęły się w złośliwym uśmiechu od którego zawsze dostawałam dreszczy.
No super. O to i córka ciotki Isabelle, moja przyszywana kuzynka Selina.
Wiem, rozdział mi nie wyszedł. Wierzcie mi, że się starałam go super napisać, ale pomysłu zbytnio nie miałam. No cóż, chyba każdy kto pisze ma taką chwilę, że nie ma pomysłów, prawda?
Tak jak wspomniałam w jednym komentarzu, czeka was niespodzianka, której jak na razie nie zdradzę. Poza tym w następnym rozdziale chcę wprowadzić retrospekcję, jednak muszę mieć pomysł. Trzymajcie kciuki.
I jeszcze jedna sprawa. Jeżeli macie swoje ulubione piosenki, jakieś swoje prace plastyczne lub wiersze czy opisy, to piszcie pod komentarzami, że macie, a ja wam podam email, na który macie je wysyłać. Tak jak widzicie pojawił się pamiętnik Shadow jednak jest on niekompletny, a fajnie by było, gdybyście dali także coś od siebie. Co wy na to? Jeżeli macie coś swojego, co chcielibyście w tej zakładce umieścić, piszcie w komentarzach i podam wam mój email.
W każdym razie dziękuję za uwagę, miłych ferii dla niektórych i miłego czytania!
Widocznie nikogo nie było, bo odpowiedziała mi jedynie cisza. Zwykle drzwi otwierała mi ciotka Clary, cała upaćkana farbą czy pastelami lub wujek Jace, jednak teraz nikt mi nie wyszedł na powitanie, a drzwi były przecież otwarte. Ktoś się włamał czy co?
Jednak po chwili ze schodów dosłownie spadł Duci, który na swoje szczęście zdążył uczepić się pazurami schodów, dzięki czemu zamortyzował swój upadek. Przez chwilkę oblizywał swoje łapki, a potem spojrzał w moją stronę, miauknął i w swoim ,, królewskim'' stylu machnął ogonem i odwrócił się, wywijając ogonem jak zmiotką do kurzu, co miało pewnie znaczyć coś w stylu: ,, Nie warto zwracać na ciebie uwagi''. Tak wywijał swoim kuprem, że o mało nie uderzył nim o stoliczek, czym wywołał na mojej twarzy uśmiech. Aż korciło, żeby tego kocura kopnąć.
Były jednak dwa powody, dla których tego nie zrobiłam. Musiałabym zainwestować w jego wizytę u weterynarza, a poza tym moja przyjaciółka właśnie schodziła po schodach, więc wolałam jej się nie narażać. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego ta dziewczyna tak się przywiązała do tego kocura. Na jej miejscu oddałabym go w ciągu tygodnia!
Chyba właśnie się relaksowała na swój sposób( czyli przez malowanie), ponieważ koszulę miała poplamioną farbami akrylowymi, a z długiego warkocza wymykały się pojedyncze kosmyki, dodające Ave uroku. Zawsze jej zazdrościłam jej wyglądu- nie była tak drobna jak ciotka Clary, ale jednak miała to coś co sprawiało, że serca największych twardzieli miękły na jej widok i miała w sobie tą kobiecość, dzięki której zawsze wyglądała wdzięcznie i elegancko. Ja niestety byłam typem dziewczyny, która w pewnych sytuacjach wygląda bardziej na chłopaka niż dziewczynę, a poza tym często zwracano na mnie uwagę bardziej niż bym sobie tego życzyła. Mama kiedyś mi powiedziała, że to mamy po prostu w genach i nie da się uniknąć tego, że wyróżniamy się z otoczenia. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie to dziwne uczucie, jakby wszyscy przewiercali cię wzrokiem. To było czasami wręcz irytujące.
Avalon uśmiechnęła się do mnie i kiwnęła ręką w stronę obitej skórą kanapy. Kiedy już zajęłam miejsce, zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni i tak przez kilka minut siedziałam na miejscu, ze znudzeniem wpatrując się w Duciego, który widać bardzo chciał się popisać i położył się na dywanie, przeraźliwie miaucząc niczym syrena. Z trudem powstrzymałam się od wyrzucenia tego kota za drzwi.
Po chwili moja przyjaciółka przyszła do mnie, trzymając w rękach filiżanki z parującą herbatą i usiadła obok mnie, uważając jednocześnie, aby nie wylać na siebie napoju.
- Jak się czujesz?- spytała troskliwie, przygładzając swoje miedziane kosmyki.
Wzruszyłam ramionami.
- Szczerze to wypompowana. Rodzice strasznie się wkurzyli za historię z Shy, zwłaszcza tata. Powiedział, że jesteśmy zbyt niedoświadczeni, aby dyskutować z nowicjuszem, więc dzisiaj ze mną i Trey'em idzie odprowadzić ją do Richelle.- wzdrygnęłam się na jej wspomnienie.
Nie chodziło o to, że słynna Richelle Chardwick była moim wrogiem czy coś. Po prostu zawsze budziła we mnie coś w rodzaju szacunku, ale jednocześnie przerażenia. Umiała być zdystansowana, niezwykle łagodna i uczciwa, ale w jednej chwili potrafiła się także zmienić w krwiożerczą bestię, pilnującą swojego terytorium za wszelką cenę. Nie była jej obca przemoc czy walka o władzę. Podobno już w wieku osiemnastu lat zarządzała klanem wampirów w naszym mieście i już po kilku dniach od objęcia stanowiska przywódczyni z łatwością pokonała syna Raphaela Santiago- Mathiasa. Ta historia była jedną z tych opowieści, o których obowiązkowo mówi się przy ognisku w gronie swoich pobratymców. Nie byłaby to taka sensacja, gdyby nie dobrze znany fakt, że nowicjusze często w pierwszym roku od przemiany nie myślą racjonalnie i wszystko przyporządkowują piciu krwi. Richelle jednak wyróżniła się spośród swoich i między innymi dlatego wszyscy żywili do niej wielki szacunek, a zwłaszcza w społeczeństwie Nocnych Dzieci.
Bałam się, co powie na naszą przyjaciółkę. Niecodziennie wampirem zostaje człowiek, zwłaszcza tak młody. W przeciwnym razie już dawno rozpętałaby się wojna, czego na razie wszyscy chcą uniknąć. Poza tym wampirzyca z pewnością będzie chciała dociec kto zmienił naszą kumpelę w Nocne Dziecko. To był jej obowiązek jako przywódcy i jednej z niewielu ważnych osobistości w wampirzym świecie.
Tak, ta noc miała zadecydować o dalszym losie naszej wampirki. Niemal ściskało mnie serce na myśl, że Shy zostanie pozostawiona na pastwę losu. Jeżeli Richelle jej nie przyjmie, inne klany także tego nie zrobią, bo nie będą chciały niewygodnego członka w swojej grupie. Shy była zbyt niedoświadczona, aby swobodnie poruszać się w starej społeczności wampirów, a jeżeli trafi na niezbyt miłych kompanów, wtedy jej los będzie przesądzony.
- Szczerze to się tego wszystkiego boję- przyznałam, wpatrując się w swój kubek.- To wszystko... eh, to mnie przerasta.
- Shadow Bernwell niczego się nie boi, prawda?- trąciła mnie delikatnie ramieniem.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Każdy się czegoś boi, nawet ja.
- A co z Travisem i Alexem?- spytała.
Właśnie wzięłam wielki łyk herbaty i prawie się nim zakrztusiłam. To nie był temat, który chciałabym poruszać. Tak właściwie to nie chciałam nic o tym mówić, ale znałam Ave. Jeżeli miałam jakiś problem, nie odpuszczała mi i chciała mi pomóc, bez względu na to czy mi się to podoba czy nie.
Ze znużeniem przejechałam dłonią po rozpuszczonych włosach, patrząc na Ave w nadziei, że mi nie odpuści. Ona jednak tylko czekała na rewelacje, co raczej miało oznaczać, że się nie wymigam od odpowiedzi. Zostałam przyparta do muru.
- Nie wiem co ma z nimi być.- przyznałam, uparcie nie patrząc jej w oczy. Nie lubiłam się przyznawać do tego typu spraw, dlatego też ciężko było mi o tym mówić, nawet Avalon.- Ja... lubię ich. Znaczy Alexa średnio. Może i jest intrygujący, ale coś mi w nim się nie podoba. A Travis jest moim kumplem i wszyscy o tym wiedzą.
Ave uderzyła się ręką w czoło, jakbym nie wiedziała najbardziej oczywistej rzeczy na świecie.
- Uh, dziewczyno! Wszyscy też wiedzą, że Travis Versill kocha się w tobie od przedszkola. Co z tego, że się biliście? Tak się okazywało kiedyś miłość, a teraz się chłopak stara. Nie widzisz jak się zmienił? Zwłaszcza po całej sytuacji z S.J-em? Nie jest tym samym małym chłopcem, którego główna zabawa nazywała się: ,, Kto pierwszy wyrwie Betsy Payce''. On wydoroślał, Shade i wszyscy to widzą. Wszyscy poza tobą. Ty nadal go widzisz jako tego Casanovę, nie możesz mu dać szansy? Wiem, wiem- dodała, przerywając moje protesty.- S.J złamał ci serce, pociął je na małe kawałeczki, ale świat nie kończy się na jednym facecie! Samuel i Travis to są dwie różne osoby, nie porównuj każdego do Collinsa. Daj Travisowi szansę. Daj sobie szansę.
- Wiesz, że teraz brzmisz jak te dziewczyny z komedii romantycznych?
- Shade!
- Wiem, wiem.- mruknęłam.- Owszem, zgadzam się, że Travis jest świetnym facetem..., ale nie o to teraz chodzi! Musimy się skupić na Shy, a nie na moich problemach sercowych!
Avalon cmoknęła z dezaprobatą.
- Myślisz, że dla mnie sprawa Shy nie jest ważna? W końcu to nasza kumpela! Jednak wiedzieliśmy już na początku naszej znajomości, że mogą wyjść z tego kłopoty. A poza tym ty w ogóle o siebie nie dbasz. Niedługo jest bal, a ty nie masz partnera, a masz do wyboru dwóch... jednego- poprawiła się po namyśle- wspaniałego faceta i drugiego dziwnego, aczkolwiek nie niedostępnego. Obiecaj mi, że po dzisiejszej rozmowie z Richelle zajmiesz się swoimi chłopcami!
- Obiecuję- mruknęłam, chociaż w duchu drżałam na samą myśl o rozmowie z Travisem o balu.
Nie to, że mi się Trav nie podobał. Był przystojny, mądry, wysportowany i lekko zadziorny, jednak nie czułam do niego nic głębszego. Lubiłam go, należał do mojego świata i byliśmy ulepieni z tej samej gliny, jednak nigdy mi do głowy nawet nie przyszło, aby z nim chodzić. Owszem, ludzie często się nas pytali czy aby nie jesteśmy razem, jednak zawsze traktowałam go jak brata. Avalon miała rację: zmienił się i to doceniałam, jednak czy to wystarczy, aby się w nim zakochać?
A jeżeli chodziło o Alexa to było coś zupełnie innego. Był pociągający, przystojny i niezwykle arogancki niczym dziecko jakiegoś nadzianego biznesmena, jednak jego tajemnica nie dawała mi spokoju, zwłaszcza od czasu tej bransoletki, która leży w specjalnym pudełku w moim pokoju. Coś mnie w nim odpychało i jednocześnie przyciągało, co mnie bardzo niepokoiło. Od czasu naszego ,, prawie'' pocałunku mam się na baczności, ponieważ moja intuicja mi mówi, że on chce odkryć moje sekrety. Niby dlaczego podczas, gdy się do mnie zbliżał, pytał się o moje sekrety? Myślał, że mu ulegnę? O nie.
Avalon w sumie miała rację. Nie żyłam już życiem normalnej nastolatki. Nie chodziłam często na zakupy, nie śmiałam się z moimi normalnymi koleżankami i kolegami, ostatnio nie przychodzę do szkoły przez co pewnie teraz jestem głównym tematem plotek w szkole i krótko mówiąc: nie zachowuję się jak każda dziewczyna w moim wieku. Chyba naprawdę po tym dniu będę musiała to zmienić. Nie mogę żyć tylko życiem Nocnej Łowczyni. To nie jestem ja. Jestem jedynie kolejną zwariowaną nastolatką, która ma w sobie coś... dziwnego, ale każdy ma swoje dziwactwa, prawda?
Miałam właśnie coś powiedzieć, kiedy Duci podskoczył na dźwięk dzwonka. Ktoś przyszedł. Może to państwo Herolande? Ale oni mają wrócić za dwie godziny! Więc kto przyszedł?
Avalon w milczeniu odstawiła kubek i poszła do przedpokoju. Rozległ się odgłos otwieranych drzwi i czyjeś ciche pytanie. Nie ruszyłabym się z miejsca, gdyby nie cichy krzyk Shy. Odstawiłam herbatę i zerwałam się tak szybko z kanapy, że znowu przestraszyłam tego kocura i wpadłam do przedpokoju.
Stanęłam wyprostowana jak struna. Przy drzwiach stała piękna, wysoka, ciemnowłosa dziewczyna o szarych jak popiół oczach i figurze supermodelki, ubrana w zwiewną czerwoną sukienkę, odsłaniającą jej nagie ramiona. Jej oczy dokładnie obejrzały pokój, a krwistoczerwone usta rozciągnęły się w złośliwym uśmiechu od którego zawsze dostawałam dreszczy.
No super. O to i córka ciotki Isabelle, moja przyszywana kuzynka Selina.
Wiem, rozdział mi nie wyszedł. Wierzcie mi, że się starałam go super napisać, ale pomysłu zbytnio nie miałam. No cóż, chyba każdy kto pisze ma taką chwilę, że nie ma pomysłów, prawda?
Tak jak wspomniałam w jednym komentarzu, czeka was niespodzianka, której jak na razie nie zdradzę. Poza tym w następnym rozdziale chcę wprowadzić retrospekcję, jednak muszę mieć pomysł. Trzymajcie kciuki.
I jeszcze jedna sprawa. Jeżeli macie swoje ulubione piosenki, jakieś swoje prace plastyczne lub wiersze czy opisy, to piszcie pod komentarzami, że macie, a ja wam podam email, na który macie je wysyłać. Tak jak widzicie pojawił się pamiętnik Shadow jednak jest on niekompletny, a fajnie by było, gdybyście dali także coś od siebie. Co wy na to? Jeżeli macie coś swojego, co chcielibyście w tej zakładce umieścić, piszcie w komentarzach i podam wam mój email.
W każdym razie dziękuję za uwagę, miłych ferii dla niektórych i miłego czytania!
Rozdział super :D Nie moge się doczekać kolejnego :D
OdpowiedzUsuńYey druga :* Zabieram się za czytanie :D Pewnie jest świetny ale zauważyłam, że trochę krótki ;d Ale grunt, że jest nowy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ikus Wikus
Jak to nie masz pomysłu? poruszenie wątku z Shadow i Travisem po 24 rozdziale to najlepszy moment! ;p Czekałam odkąd dowiedziałam się o nim! A gdybyś trochę przybliżyła nas do życia Alexa było by ciekawie. Na serio. No i jeszcze Shy, i kuzyneczka, intryguje mnie ta suknia Shadow. I tajemniczy prezent od Alexa, ogólnie jego tajemnice. wiesz ile ty masz wątków do poruszenia? Pisałaś o Ave, pisałaś o przyjaciołach Shadow, między tymi opisami pojawiały się opisy uczuć Shadow, ale większość to byli inni. Przyszła pora na Shadow! ;D Świetnie piszesz!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPo pierwsze: odpowiedź na powyższy komentarz: wiem, że wyszedł mi krótki, ale kocham urywać w takich momentach. Nie wiem dlaczego, ale jak klikam odpowiedz to mnie przenosi do tekstu.
UsuńI teraz na ten: Łał, takiego komentarza się nie spodziewałam, dzięki. Jeżeli chodzi o Alexa, to być może w nie tym co się pojawi potem tylko innym rozdziale napiszę, bo trzeba to jakoś wpleść, żeby to miało ręce i nogi. Mam pewien pomysł, ale trzeba to zrobić porządnie, prawda? I wiem, że mam masę wątków, za co sama na siebie jestem zła, bo często zapominam o ich dokończeniu albo sama sobie komplikuję sprawę. A poza tym: rzeczywiście, zapomniałam o Shadow, dlatego się będę starała, aby jej było więcej.
Kochany rozdział *.*
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale na blogerze wyswietlilo mi sie, ze dodals nowy rozdzial. I patrze a tu ni ma rozdzialu :'( o co chodzi ? o_O
OdpowiedzUsuńBo dodałam, ale po namyśle chciałam wprowadzić parę poprawek. teraz dopiero wstawiłam :D
Usuń