XXVII- Siedziba wampirów cz.1
- To tu?- spytała Shy.
Wszyscy tylko pokiwaliśmy głowami: ja, Trey i tata, który uparł się, aby pojechać z nami. Nie o to chodziło, że mieliśmy dość rozmów, zwłaszcza po naszej małej kłótni przed zabraniem Shy od Versillów, ale stare muzeum Collsbridge zawsze sprawiało, że ogarniał nas dziwny spokój i strach. Może dlatego, bo mieszkało w nim z trzydzieści wampirów, które tylko czekają na jakiegoś naiwnego Przyziemnego, szukającego guza? Może i byłam wojowniczką, ale miałam takie coś jak serce i instynkt samozachowawczy.
Collsbridge podobno było kiedyś wspaniałym muzeum botanicznym, jednak z powodu braku funduszy na jego utrzymanie, trzeba było je zamknąć. Niegdyś przypominający pałac budynek, przypominał teraz te budowle rodem z tanich horrorów. Kolumny oszpecone przez miejscowych artystów różnymi rodzajami graffiti, podtrzymywały wielki szklany dach w kształcie kuli, który wyglądał tak jakby zaraz miał nam runąć na głowy. Od ścian płatami odchodziła biała i lekko pożółkła ze starości farba, ukazując ścianę zrobioną ze starych cegieł, które czasami odpadały; w miejscach gdzie powinny być umieszczone okna były przyklejone różnego rodzaju plakaty zapewne w ochronie przed słońcem, a nieprzycinana trawa pod naszymi stopami nieprzyjemnie chrzęściła i raniła nogi. To miejsce wszystkich wręcz odpychało i sprawiało, że chciało się uciekać stąd jak najdalej. I o to tu chyba chodziło, prawda?
Shy z ciekawością przyglądała się budowli w nadziei szukając czegoś, co by jej powiedziało: ,, Tu są wampiry!'' Richelle jednak nie była na tle głupia, aby pozostawiać po sobie czy swoich podopiecznych jakieś ślady. Wiedziała, że to by sprowadziło na nich wyrok śmierci. Może i władała największym klanem w Nowym Yorku, jednak zawsze znajdą się tacy, co będą chcieli odebrać jej grupie ten tytuł. Zasada survivalu: przetrwają tylko najsilniejsi. To było także główne motto w świecie Nocnych Dzieci i nie można było o tym zapomnieć. Jeżeli jakiś wampir o tym zapomniał, mógł szybko stracić życie.
Tata z cichym westchnieniem podszedł do wielkich dębowych drzwi i wcisnął dzwonek. Choć mieliśmy ze sobą wampirzycę to jednak nie mogliśmy wejść do siedziby wampirów bez pozwolenia. W przeciwnym wypadku naruszylibyśmy Prawo i zrobiłoby się bardzo nieprzyjemnie.
Przez chwilę nic się nie działo, aż w końcu drzwi zostały otwarte. Oczywiście nikt w nich nie stał, bo gdyby na naszym miejscu byli jacyś Przyziemni nastolatkowie to wampiry miałyby niezłe kłopoty. Oznaczało to jednak, że możemy bez obawy o nasze życie wejść do kryjówki, więc połowa problemu była z głowy.
W środku nikt na nas nie czekał. Byliśmy w ,przedpokoju'' ich siedziby, która prezentowała się tak samo nieefektownie jak na zewnątrz. Tutaj także odpadała farba ze ścian, z sufitu zwisały luźno przyklejone kawałki styropianu,a po podłodze walały się stare kafle. Jedynie czym wnętrze się różniło to faktem, że wszystkie meble, które się zachowały były przykryte białymi prześcieradłami. Wampiry często tak robiły i nie mogłam zrozumieć po co. Raczej żaden złodziej nie będzie chciał żadnej z tych rzeczy.
- To jest ich siedziba?- spytała Shy, ze zmarszczonym czołem przyglądając się pomieszczeniu.- Wybaczcie, ale myślałam że wampiry mają lepszy gust.
- Bo mają- rozległ się czyiś głos.
A o to i delegacja, pomyślałam z uśmiechem na widok mojego znajomego. Tommy De Lavergo z szerokim uśmiechem na twarzy, zeskoczył gładko z jednego z eksponatów na podłogę i ukłonił się nonszalancko. Chyba był na polowaniu, ponieważ jego zielone oczy nadal miały w sobie nutkę czerwieni, a w swoich rudych włosach miał drobinki żwiru. Jak zawsze ubrany w skórzaną kurtkę, biały t-shirt i jeansowe spodnie wyglądał niczym syn jakiegoś gangstera. Poza tym zawsze na szyi miał wisiorek w kształcie błyskawicy- prezent od jego byłej niani na ósme urodziny przez co mógłby być wzięty za jakiegoś młodocianego przestępcę. W sumie miał kryminalną przeszłość ( kradzież płyt DVD i książek to nie jest lekki postępek), ale w krótkim czasie Richelle nastawiła go do pionu. Pewnie dlatego pan De Lavergo skierował go do niej. Nawet taki chytry zawadiaka nie da rady starej wampirzycy.
Tommy wyraźnie rozpromienił się, widząc naszą przyjaciółkę.
- Panie Bernwell, witamy w naszych skromnych progach. Shadow, Trey miło was widzieć. A ta piękna młoda dama to kto?
Shy zaniemówiła z wrażenia. No cóż, z Tommy'ego było niezłe ciacho, nie ma co( chodź moje serce jest zajęte kimś innym). Ona chyba także mu się spodobała, ponieważ w oka mgnieniu znalazł się obok wampirki i ucałował jej dłoń niczym dziewiętnastowieczny dżentelmen.
- Tommy, to Shy Benson, nowicjuszka. Shy, mój kolega Tommy De Lavergo- przedstawiłam ich sobie i objęłam Shy ramieniem, aby czuła się znacznie pewniej. Wręcz bił od niej strach.- Tommy, sprawa prosta. Shy zaginęła bodajże dwa tygodnie temu i ją znaleźliśmy, ale przemienioną. Chcemy spotkać się z Richelle. Potrzebujemy pomocy.
Chłopak zmarszczył brwi, jakby się nad czymś usilnie zastanawiał.
- Chwilka... no tak. Shy Benson? To ciebie szukało całe miasto, czyż nie?
- Może tak może nie- wzruszyła ramionami.- Nie jestem z tego faktu zadowolona. Chcę wrócić do mojej rodziny, ale Shadow mówi, że nie mogę. Podobno będę dla nich jakimś zagrożeniem.- Jej głos zabrzmiał strasznie piskliwie.
Zrobiło mi się jej żal. Była bardzo przywiązana do swojej rodziny i musiało ją boleć to, że chodź przeżyła, nie mogła ich zobaczyć. Nie była złym wampirem, ale bałam się o nią. Gdyby nie powstrzymała swojego pragnienia albo krew polała się na jej oczach, podczas gdy nikogo z nas by przy niej nie było, nie opanowałaby się i zabiła jakiegoś niewinnego człowieka. A wiedziałam, że nigdy by sobie tego nie wybaczyła, zwłaszcza gdyby ktoś z jej rodziny zginął z jej rąk. Wystarczy, że przez całą drogę obwiniała się i przepraszała nas za wyssanie krwi z Bonnie. Nie mogłam pozwolić, aby się załamała.
Tommy pokiwał głową, że rozumie nasze położenie i przeczesał palcami włosy.
- Bardzo chcę ci pomóc, jednak wszystko zależy od Richelle. Bez jej zgody nie mogę nic zdziałać. Powiedz czy piłaś już czyjąś krew?
Niemal pisnęła z szoku. Zaczęła drżeć jakby chciała się rozpłakać, więc Trey i tata w oka mgnieniu chwycili ją za ramiona i zaczęli coś szeptać do ucha, aby się uspokoiła. Co prawda na początku się swoim występkiem nie przejmowała. Wiedziałam jednak, że było to spowodowane tym, że to nie chciało do niej dotrzeć. W jej rozumowaniu to było szalone. Ale to była prawda, a Tommy tylko utrudnił sprawę.
Chwyciłam wampira za ramię i odeszliśmy na tyle daleko, abyśmy mogli porozmawiać. Słuch Shy dopiero się wykształcał, więc nie musieliśmy się obawiać, że coś usłyszy.
- Piła krew naszej kumpeli.- przyznałam ze smutkiem.- Obwinia się o to, chodź nie miała na to wpływu. Chcemy dopaść tego wampira, który ją przemienił, ale ktoś musi się nią zająć i nauczyć jak ma żyć. Jej bardzo zależy na rodzinie i na normalnym życiu.
- Chodź nigdy nie będzie normalna?
- Tak, ale chcę dać jej przynajmniej namiastkę człowieczeństwa.
Tommy westchnął i pokręcił głową.
- Shadow, wiesz, że chyba to nie będzie możliwe. Nie możemy wychodzić na słońce, musimy pić krew przynajmniej dwa razy na kilka dni, szkodzi nam święcona woda i inne znaki. Czy ty na serio myślisz, że to możliwe?
- Ja nie myślę tak, ja to wiem Tommy.- powiedziałam stanowczo. Istota z mojego świata odebrała wbrew woli jej człowieczeństwo i czułam się zobowiązana, aby jej jakoś pomóc.- A co z ojcem Cama? Przecież jest wampirem od urodzenia...
- Tyle, że będąc z twoją matką, krew czarownicy na niego podziała. Wystarczyło mu, aby wypił kropelkę jej krwi i mógł chodzić w słońcu. Jednak czy to podziała na niej to nikt nie wie. Poza tym czy znajdziesz jakąś czarownicę, która będzie chciała oddać krew? Wątpię. I nie, twoje ciotki tu nie pomogą- przerwał moje protesty- To musi być młoda czarownica w naszym wieku. Starsza nic tu nie zdziała. Prawa czarownic są dziwne, ale surowe. Jeżeli wypije krew bardzo starej czarownicy, nie wiadomo co może się stać, a wiem że nie zamierzasz ryzykować w tej sytuacji.
- W takim razie, co mam zrobić?- spytałam, ledwo powstrzymując łzy.
Byłam w rozsypce. Nie mogłam nic zrobić i nijak jej pomóc. Nie znałam żadnej innej czarownicy, a Cam jest w połowie wampirem, więc nic to nie da. Nie chciałam ryzykować jej życia i niestety Tommy miał rację: wszystko zależało od Richelle.
Jego wyraz twarzy złagodniał i poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu.
- Zostaw to nam.
Właśnie w tej chwili w pomieszczeniu znalazł się kolejny wampir, jednak tym razem był o wiele starszy od Tommy'ego i groźniejszy. O ile mnie pamięć nie myliła, był to Lucien- prawa ręka Richelle i jej przyjaciel z dzieciństwa. Jak przystało na ważną osobę w gronie wampirów, był ubrany w zapewne drogi garnitur od Armaniego i lśniące buty. Miał krótko przycięte brązowe włosy oraz lekko straszne niebieskie oczy, które stawały się ciemne lub jasne w zależności od jego nastroju. Miał ostre rysy twarzy oraz bliznę przebiegającą od lewego policzka do kącika ust- pamiątka po pierwszym polowaniu i jak zwykle na jego twarzy widniał lekceważący uśmieszek. Gdyby nie jego postura, Lucien zeskakujący z żyrandolu wyglądał by dosyć komicznie.
Na jego widok tata wziął się pod boki i wyraźnie starał się mnie przywołać do siebie. Lucien zawsze wzbudzał w nim zniecierpliwienie i ostrożność, jakby miał wymalowany na twarzy znak: ,, Uwaga, niebezpieczeństwo!'' Po raz kolejny zaczęłam żałować, że nigdy się nie spytałam, dlaczego go tak mocno nie lubi. Nie chodziło o to, że w jakiś sposób go lubiłam, ale tata rzadko okazywał zniecierpliwienie w stosunku do innych. Okazywał to tylko istotom, które w jakiś sposób z nim zadarły.
Lucien podszedł do nas wolnym krokiem i przyjrzał się naszej nowicjuszce, która drżała ze strachu niczym osika.
- Kim ona jest, Ryan?- spytał Lucien, nie spuszczając oczu z Shy.
- To jest nasza przyja...- zaczęłam, ale tata dał mi ręką znak, abym nic nie mówiła.
- To Shy Benson. Z pewnością słyszałeś o jej zaginięciu.- W oczach wampira pojawiło się zaciekawienie, jednak tata mówił dalej- Moje dzieci i ich przyjaciele znaleźli ją w lesie niedaleko garażu Callagana i zastali przemienioną w Nocne Dziecko. Nie wiemy kto to zrobił, ale domyślamy się, że to ta sama osoba, która stoi za zaginięciami w naszym mieście. Shy jest bardzo przywiązana do swojego starego życia i chciałaby wrócić do rodziny i przyjaciół jednak wiemy, że nie może. Chcemy prosić waszą panią, aby pomogła Shy w przystosowaniu się do życia jako wampir.
Lucien przez chwilę się nad czymś zastanawiał.
- Piła ludzką krew?
- Tak
- A ile jest wampirem?
- Nie wiemy, zapewne od tygodnia. Znaleźliśmy ją w pełni przemienioną.
Lucien wyraźnie się zainteresował. Fakt, że dziewczyna sama przeżyła przemianę był dla niego bardzo interesujący. Mało nowicjuszów przechodzi przemianę samodzielnie, a jeżeli już to najczęściej umierają.
Nie czekając na nasze pozwolenie, pojawił się tuż obok naszej przyjaciółki i spojrzał jej prosto w oczy, jakby chciał z nich wyczytać każde jej kłamstwo. Biła od niego ciekawość i zafascynowanie.
- Czy naprawdę chcesz się nauczyć jak być wampirem, droga Shy?- powiedział tym głębokim głosem, którego zawsze używał, aby wyciągnąć z innych prawdę. Wiedziałam to, bo kiedyś go użył przy mnie.
Wampirzyca zdobyła się tylko na skinienie głową. Była strasznie poddenerwowana i chyba osłabiona. Widocznie potrzebowała sporej dawki krwi, ale nie chciała się na nas rzucać. Lucien chyba to także zauważył, ponieważ wyraźnie się nad nią ulitował. Posłał jej mały, aczkolwiek szczery uśmiech ( co na niego to była naprawdę coś) i kiwnął głowę w stronę kolejnych starych drzwi.
- Richelle z pewnością będzie chciała poznać jej historię. Zapraszamy do naszej kryjówki, Shy Benson.
Tak o to i nowy rozdział, który podzielę na 2 części. A dlaczego? Bo kocham urywać w tych tajemniczych momentach ( pewnie teraz niektórzy są na mnie źli), a cały rozdział zająłby mi znacznie więcej. A poza tym pewnie byście długo czekali. Głowiłam się i głowiłam jak tu zacząć, mam nadzieję, że mi wyszło.
Już dobiliśmy do 10000 wyświetleń, ale wybaczcie ale niespodzianki nie będzie. Jak wspomniałam w jednym komentarzu, okazało się, że dziewczyna która mi miała pomóc zrobi to, ale przede mną zostały jej trzy osoby, więc pewnie niespodzianka będzie znacznie później. Dlatego mam dla was tylko ten rozdział, choć bardzo chciałam, aby to było super. No cóż niestety wyszło jak wyszło, a to że jestem zła i wkurzona bynajmniej nie pomoże.
Tak więc mam nadzieję, że rozdział się podoba. Czytajcie również notkę pod spodem gdzie napisałam jak głosować na Blog Roku 2013. Liczę na was moi drodzy! Miłego czytania i do następnej notki oraz:
Collsbridge podobno było kiedyś wspaniałym muzeum botanicznym, jednak z powodu braku funduszy na jego utrzymanie, trzeba było je zamknąć. Niegdyś przypominający pałac budynek, przypominał teraz te budowle rodem z tanich horrorów. Kolumny oszpecone przez miejscowych artystów różnymi rodzajami graffiti, podtrzymywały wielki szklany dach w kształcie kuli, który wyglądał tak jakby zaraz miał nam runąć na głowy. Od ścian płatami odchodziła biała i lekko pożółkła ze starości farba, ukazując ścianę zrobioną ze starych cegieł, które czasami odpadały; w miejscach gdzie powinny być umieszczone okna były przyklejone różnego rodzaju plakaty zapewne w ochronie przed słońcem, a nieprzycinana trawa pod naszymi stopami nieprzyjemnie chrzęściła i raniła nogi. To miejsce wszystkich wręcz odpychało i sprawiało, że chciało się uciekać stąd jak najdalej. I o to tu chyba chodziło, prawda?
Shy z ciekawością przyglądała się budowli w nadziei szukając czegoś, co by jej powiedziało: ,, Tu są wampiry!'' Richelle jednak nie była na tle głupia, aby pozostawiać po sobie czy swoich podopiecznych jakieś ślady. Wiedziała, że to by sprowadziło na nich wyrok śmierci. Może i władała największym klanem w Nowym Yorku, jednak zawsze znajdą się tacy, co będą chcieli odebrać jej grupie ten tytuł. Zasada survivalu: przetrwają tylko najsilniejsi. To było także główne motto w świecie Nocnych Dzieci i nie można było o tym zapomnieć. Jeżeli jakiś wampir o tym zapomniał, mógł szybko stracić życie.
Tata z cichym westchnieniem podszedł do wielkich dębowych drzwi i wcisnął dzwonek. Choć mieliśmy ze sobą wampirzycę to jednak nie mogliśmy wejść do siedziby wampirów bez pozwolenia. W przeciwnym wypadku naruszylibyśmy Prawo i zrobiłoby się bardzo nieprzyjemnie.
Przez chwilę nic się nie działo, aż w końcu drzwi zostały otwarte. Oczywiście nikt w nich nie stał, bo gdyby na naszym miejscu byli jacyś Przyziemni nastolatkowie to wampiry miałyby niezłe kłopoty. Oznaczało to jednak, że możemy bez obawy o nasze życie wejść do kryjówki, więc połowa problemu była z głowy.
W środku nikt na nas nie czekał. Byliśmy w ,przedpokoju'' ich siedziby, która prezentowała się tak samo nieefektownie jak na zewnątrz. Tutaj także odpadała farba ze ścian, z sufitu zwisały luźno przyklejone kawałki styropianu,a po podłodze walały się stare kafle. Jedynie czym wnętrze się różniło to faktem, że wszystkie meble, które się zachowały były przykryte białymi prześcieradłami. Wampiry często tak robiły i nie mogłam zrozumieć po co. Raczej żaden złodziej nie będzie chciał żadnej z tych rzeczy.
- To jest ich siedziba?- spytała Shy, ze zmarszczonym czołem przyglądając się pomieszczeniu.- Wybaczcie, ale myślałam że wampiry mają lepszy gust.
- Bo mają- rozległ się czyiś głos.
A o to i delegacja, pomyślałam z uśmiechem na widok mojego znajomego. Tommy De Lavergo z szerokim uśmiechem na twarzy, zeskoczył gładko z jednego z eksponatów na podłogę i ukłonił się nonszalancko. Chyba był na polowaniu, ponieważ jego zielone oczy nadal miały w sobie nutkę czerwieni, a w swoich rudych włosach miał drobinki żwiru. Jak zawsze ubrany w skórzaną kurtkę, biały t-shirt i jeansowe spodnie wyglądał niczym syn jakiegoś gangstera. Poza tym zawsze na szyi miał wisiorek w kształcie błyskawicy- prezent od jego byłej niani na ósme urodziny przez co mógłby być wzięty za jakiegoś młodocianego przestępcę. W sumie miał kryminalną przeszłość ( kradzież płyt DVD i książek to nie jest lekki postępek), ale w krótkim czasie Richelle nastawiła go do pionu. Pewnie dlatego pan De Lavergo skierował go do niej. Nawet taki chytry zawadiaka nie da rady starej wampirzycy.
Tommy wyraźnie rozpromienił się, widząc naszą przyjaciółkę.
- Panie Bernwell, witamy w naszych skromnych progach. Shadow, Trey miło was widzieć. A ta piękna młoda dama to kto?
Shy zaniemówiła z wrażenia. No cóż, z Tommy'ego było niezłe ciacho, nie ma co( chodź moje serce jest zajęte kimś innym). Ona chyba także mu się spodobała, ponieważ w oka mgnieniu znalazł się obok wampirki i ucałował jej dłoń niczym dziewiętnastowieczny dżentelmen.
- Tommy, to Shy Benson, nowicjuszka. Shy, mój kolega Tommy De Lavergo- przedstawiłam ich sobie i objęłam Shy ramieniem, aby czuła się znacznie pewniej. Wręcz bił od niej strach.- Tommy, sprawa prosta. Shy zaginęła bodajże dwa tygodnie temu i ją znaleźliśmy, ale przemienioną. Chcemy spotkać się z Richelle. Potrzebujemy pomocy.
Chłopak zmarszczył brwi, jakby się nad czymś usilnie zastanawiał.
- Chwilka... no tak. Shy Benson? To ciebie szukało całe miasto, czyż nie?
- Może tak może nie- wzruszyła ramionami.- Nie jestem z tego faktu zadowolona. Chcę wrócić do mojej rodziny, ale Shadow mówi, że nie mogę. Podobno będę dla nich jakimś zagrożeniem.- Jej głos zabrzmiał strasznie piskliwie.
Zrobiło mi się jej żal. Była bardzo przywiązana do swojej rodziny i musiało ją boleć to, że chodź przeżyła, nie mogła ich zobaczyć. Nie była złym wampirem, ale bałam się o nią. Gdyby nie powstrzymała swojego pragnienia albo krew polała się na jej oczach, podczas gdy nikogo z nas by przy niej nie było, nie opanowałaby się i zabiła jakiegoś niewinnego człowieka. A wiedziałam, że nigdy by sobie tego nie wybaczyła, zwłaszcza gdyby ktoś z jej rodziny zginął z jej rąk. Wystarczy, że przez całą drogę obwiniała się i przepraszała nas za wyssanie krwi z Bonnie. Nie mogłam pozwolić, aby się załamała.
Tommy pokiwał głową, że rozumie nasze położenie i przeczesał palcami włosy.
- Bardzo chcę ci pomóc, jednak wszystko zależy od Richelle. Bez jej zgody nie mogę nic zdziałać. Powiedz czy piłaś już czyjąś krew?
Niemal pisnęła z szoku. Zaczęła drżeć jakby chciała się rozpłakać, więc Trey i tata w oka mgnieniu chwycili ją za ramiona i zaczęli coś szeptać do ucha, aby się uspokoiła. Co prawda na początku się swoim występkiem nie przejmowała. Wiedziałam jednak, że było to spowodowane tym, że to nie chciało do niej dotrzeć. W jej rozumowaniu to było szalone. Ale to była prawda, a Tommy tylko utrudnił sprawę.
Chwyciłam wampira za ramię i odeszliśmy na tyle daleko, abyśmy mogli porozmawiać. Słuch Shy dopiero się wykształcał, więc nie musieliśmy się obawiać, że coś usłyszy.
- Piła krew naszej kumpeli.- przyznałam ze smutkiem.- Obwinia się o to, chodź nie miała na to wpływu. Chcemy dopaść tego wampira, który ją przemienił, ale ktoś musi się nią zająć i nauczyć jak ma żyć. Jej bardzo zależy na rodzinie i na normalnym życiu.
- Chodź nigdy nie będzie normalna?
- Tak, ale chcę dać jej przynajmniej namiastkę człowieczeństwa.
Tommy westchnął i pokręcił głową.
- Shadow, wiesz, że chyba to nie będzie możliwe. Nie możemy wychodzić na słońce, musimy pić krew przynajmniej dwa razy na kilka dni, szkodzi nam święcona woda i inne znaki. Czy ty na serio myślisz, że to możliwe?
- Ja nie myślę tak, ja to wiem Tommy.- powiedziałam stanowczo. Istota z mojego świata odebrała wbrew woli jej człowieczeństwo i czułam się zobowiązana, aby jej jakoś pomóc.- A co z ojcem Cama? Przecież jest wampirem od urodzenia...
- Tyle, że będąc z twoją matką, krew czarownicy na niego podziała. Wystarczyło mu, aby wypił kropelkę jej krwi i mógł chodzić w słońcu. Jednak czy to podziała na niej to nikt nie wie. Poza tym czy znajdziesz jakąś czarownicę, która będzie chciała oddać krew? Wątpię. I nie, twoje ciotki tu nie pomogą- przerwał moje protesty- To musi być młoda czarownica w naszym wieku. Starsza nic tu nie zdziała. Prawa czarownic są dziwne, ale surowe. Jeżeli wypije krew bardzo starej czarownicy, nie wiadomo co może się stać, a wiem że nie zamierzasz ryzykować w tej sytuacji.
- W takim razie, co mam zrobić?- spytałam, ledwo powstrzymując łzy.
Byłam w rozsypce. Nie mogłam nic zrobić i nijak jej pomóc. Nie znałam żadnej innej czarownicy, a Cam jest w połowie wampirem, więc nic to nie da. Nie chciałam ryzykować jej życia i niestety Tommy miał rację: wszystko zależało od Richelle.
Jego wyraz twarzy złagodniał i poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu.
- Zostaw to nam.
Właśnie w tej chwili w pomieszczeniu znalazł się kolejny wampir, jednak tym razem był o wiele starszy od Tommy'ego i groźniejszy. O ile mnie pamięć nie myliła, był to Lucien- prawa ręka Richelle i jej przyjaciel z dzieciństwa. Jak przystało na ważną osobę w gronie wampirów, był ubrany w zapewne drogi garnitur od Armaniego i lśniące buty. Miał krótko przycięte brązowe włosy oraz lekko straszne niebieskie oczy, które stawały się ciemne lub jasne w zależności od jego nastroju. Miał ostre rysy twarzy oraz bliznę przebiegającą od lewego policzka do kącika ust- pamiątka po pierwszym polowaniu i jak zwykle na jego twarzy widniał lekceważący uśmieszek. Gdyby nie jego postura, Lucien zeskakujący z żyrandolu wyglądał by dosyć komicznie.
Na jego widok tata wziął się pod boki i wyraźnie starał się mnie przywołać do siebie. Lucien zawsze wzbudzał w nim zniecierpliwienie i ostrożność, jakby miał wymalowany na twarzy znak: ,, Uwaga, niebezpieczeństwo!'' Po raz kolejny zaczęłam żałować, że nigdy się nie spytałam, dlaczego go tak mocno nie lubi. Nie chodziło o to, że w jakiś sposób go lubiłam, ale tata rzadko okazywał zniecierpliwienie w stosunku do innych. Okazywał to tylko istotom, które w jakiś sposób z nim zadarły.
Lucien podszedł do nas wolnym krokiem i przyjrzał się naszej nowicjuszce, która drżała ze strachu niczym osika.
- Kim ona jest, Ryan?- spytał Lucien, nie spuszczając oczu z Shy.
- To jest nasza przyja...- zaczęłam, ale tata dał mi ręką znak, abym nic nie mówiła.
- To Shy Benson. Z pewnością słyszałeś o jej zaginięciu.- W oczach wampira pojawiło się zaciekawienie, jednak tata mówił dalej- Moje dzieci i ich przyjaciele znaleźli ją w lesie niedaleko garażu Callagana i zastali przemienioną w Nocne Dziecko. Nie wiemy kto to zrobił, ale domyślamy się, że to ta sama osoba, która stoi za zaginięciami w naszym mieście. Shy jest bardzo przywiązana do swojego starego życia i chciałaby wrócić do rodziny i przyjaciół jednak wiemy, że nie może. Chcemy prosić waszą panią, aby pomogła Shy w przystosowaniu się do życia jako wampir.
Lucien przez chwilę się nad czymś zastanawiał.
- Piła ludzką krew?
- Tak
- A ile jest wampirem?
- Nie wiemy, zapewne od tygodnia. Znaleźliśmy ją w pełni przemienioną.
Lucien wyraźnie się zainteresował. Fakt, że dziewczyna sama przeżyła przemianę był dla niego bardzo interesujący. Mało nowicjuszów przechodzi przemianę samodzielnie, a jeżeli już to najczęściej umierają.
Nie czekając na nasze pozwolenie, pojawił się tuż obok naszej przyjaciółki i spojrzał jej prosto w oczy, jakby chciał z nich wyczytać każde jej kłamstwo. Biła od niego ciekawość i zafascynowanie.
- Czy naprawdę chcesz się nauczyć jak być wampirem, droga Shy?- powiedział tym głębokim głosem, którego zawsze używał, aby wyciągnąć z innych prawdę. Wiedziałam to, bo kiedyś go użył przy mnie.
Wampirzyca zdobyła się tylko na skinienie głową. Była strasznie poddenerwowana i chyba osłabiona. Widocznie potrzebowała sporej dawki krwi, ale nie chciała się na nas rzucać. Lucien chyba to także zauważył, ponieważ wyraźnie się nad nią ulitował. Posłał jej mały, aczkolwiek szczery uśmiech ( co na niego to była naprawdę coś) i kiwnął głowę w stronę kolejnych starych drzwi.
- Richelle z pewnością będzie chciała poznać jej historię. Zapraszamy do naszej kryjówki, Shy Benson.
Tak o to i nowy rozdział, który podzielę na 2 części. A dlaczego? Bo kocham urywać w tych tajemniczych momentach ( pewnie teraz niektórzy są na mnie źli), a cały rozdział zająłby mi znacznie więcej. A poza tym pewnie byście długo czekali. Głowiłam się i głowiłam jak tu zacząć, mam nadzieję, że mi wyszło.
Już dobiliśmy do 10000 wyświetleń, ale wybaczcie ale niespodzianki nie będzie. Jak wspomniałam w jednym komentarzu, okazało się, że dziewczyna która mi miała pomóc zrobi to, ale przede mną zostały jej trzy osoby, więc pewnie niespodzianka będzie znacznie później. Dlatego mam dla was tylko ten rozdział, choć bardzo chciałam, aby to było super. No cóż niestety wyszło jak wyszło, a to że jestem zła i wkurzona bynajmniej nie pomoże.
Tak więc mam nadzieję, że rozdział się podoba. Czytajcie również notkę pod spodem gdzie napisałam jak głosować na Blog Roku 2013. Liczę na was moi drodzy! Miłego czytania i do następnej notki oraz:
Spójrz na poprzednią notkę!!