Rozdział V- Los potrafi sprawiać niespodzianki w najmniej spodziewanym momencie
,, Nocne Szaleństwo czeka na ciebie, właśnie w te szkole'', głosił plakat wiszący na tablicy ogłoszeń, która wisiała tuż przy drzwiach od stołówki. Ze zmarszczonymi brwiami patrzyłam na kolorowe ogłoszenie, które raziło niczym światła drogowe. ,,Nocne Szaleństwo'' to była nazwa znanego nam klubu, który mieści się jakieś pięć kilometrów o szkoły, więc jaki był sens przeniesienia jednej imprezy do tego budynku? Dla mnie droga była bez różnicy, równie dobrze mogłam poprosić wujka Janela albo tatę, aby mnie podwieźli i problem z głowy. Nie rozumiałam, o co to całe zamieszanie. Cała szkoła już wiedziała o tej imprezie i z niewiadomych dla mnie powodów, byli nią podekscytowani i już planowali jak się ubrać i tak dalej. Na korytarzu nie mówiono o niczym innym, co mnie strasznie irytowało. Może i lubiłam czasem sobie poimprezować, ale nie lubiłam, gdy ktoś z marnej potańcówki robi wydarzenie stulecia. Równie dobrze mogłabym zrobić przyjęcie u siebie w domu i rozpowiadać, że przyjedzie One Direction; wtedy na pewno by przyszła cała masa uczniów.
- Hej, Shadow- ktoś puknął mnie w ramię.
Odwróciłam się od plakatu i uśmiechnęłam na widok Shy Benson. Shy była kolejną Przyziemną, którą szybko polubiłam i mogłam na nią liczyć. Ona i Bonnie mogłyby być w sumie siostrami. Tak jak Bonnie, Shy miała delikatne rysy twarzy świadczące o jej polskich korzeniach, brązowe włosy, które w słońcu nabierały lekko czerwonej barwy, kilka piegów na policzkach, które kontrastowały z mlecznobiałą cerą i niebiesko-szare oczy otoczone wachlarzem długich rzęs, przypominające kolorem błękitne niebo, lekko zachmurzone przez szare chmury. Shy była po swojemu inna i bardzo ładna, choć sama tego nie dostrzegała. Wiele razy skarżyła się na swoje piegi, ale były one jej częścią i świetnie pasowały do jej nieco wyjątkowego wyglądu. Gdyby nie była uparta niczym osioł, pewnie używałaby swojej urody jak bata, a nie jak nieoczekiwanego prezentu od życia, ale wolałam ją w tej wersji: cichą, spokojną, pełną energii.
Obydwie uśmiechnęłyśmy się do siebie serdecznie i uścisnęłyśmy sobie ręce na powitanie.
- Cześć, Shy. Miło mi cię widzieć. Jak tam wycieczka do Kalifornii?
- Koszmarna. Na plażę mogliśmy wychodzić jedynie na godzinę, musieliśmy szybko przechodzić z miejsca na miejsce i o 21 zamykano nas w domkach, abyśmy nie uciekli się popluskać w wodzie. Krótko mówiąc: traktowano nas jak małe dzieci. To była tylko strata kasy i nawet się nie opaliłam. Ale co będę się skarżyć, co u ciebie?
Niech pomyślę: moi rodzice nie chcą nam powiedzieć o czym mówiono na zebraniu, mój kuzynek zamienia się w outsidera i w dodatku rani moją dobrą koleżankę, a w okolicy zginęła grupa nastolatków i być może ktoś z naszego świata jest w to zamieszany. Rzeczywiście, to bardzo udany czas.
- Nic nowego- wzruszyłam ramionami- Wiesz, że u mnie rzadko coś się dzieje. Avalon miała trzy dni temu urodziny i to jedyne, co się u mnie działo.
- Wiem, wiem, złożyłam jej życzenia. Idziesz na tą imprezę?- spytała, kiwając głową w stronę plakatu.
Mimowolnie się skrzywiłam.
- Nie rozumiem, czemu to takie wydarzenie. Przecież to kolejna normalna impreza, na której nic niezwykłego się nie dzieje. Nie ma dobrej muzyki czy żarcia. Jak ostatnio tam byłam, to przez przypadek podali przeterminowany napój i większość gości się rozchorowała.
- Więc o niczym nie słyszałaś?- uniosła brwi.
- A niby o czym miałam słyszeć?- Okej, tego nie rozumiałam.
- Wszyscy mówią o tej imprezie, aby zmylić nauczycieli. Do naszej szkoły dołączyła dwójka nowych uczniów i teraz są wielką sensacją. Z tego co wiadomo, to dwóch chłopców i to podobno z tych dzianych rodzin z Los Angeles. Psiapsiółka Jennifer, Adelain, cały czas o nich gada. Podobno ich dzisiaj spotkała i nie może się doczekać, aż dołączą do jej klasy, choć szczerze wątpię, że dyrektor Forge to zrobi. Wie, że Adelain nie da im spokoju. Cały czas gada o tym, że obydwoje są nieziemsko przystojni i to w dodatku bogaci. Ale wracając do tematu: te ,, uniki'' są po to, aby nie denerwować nauczycieli. Podobno ich tożsamość miała zostać tajemnicą, dopóki nie przekroczyliby murów tej szkoły, ale Adelain ich wykiwała i teraz ma kłopoty. Podobno dyrektor chce ją zawiesić na tydzień, choć nie wiem, o co w tym chodzi. Przecież u nas jest dużo dzianych dzieciaków. Może ich rodzice zasiadają w radzie miasta?
- Na pewno gdzieś są szychą- potwierdziłam. To mogła być prawda. Forge nie robiłby takiego chaosu dla bandy rozwydrzonych bachorów z bogatych rodzin, które zarabiają na sprzedawaniu czegoś czy byciu w branży biznesowej. Rodziny tych chłopaków muszą być z jeszcze wyższej klasy społecznej, a najwyższą jest władza. To było jedyne z możliwych wytłumaczeń. Ale co ja będę się nimi przejmować? Pewnie są strasznymi snobami, nie będę się przejmować egoistami pokroju Jennifer i jej brata. Byłam na nich mocno uodporniona.- Niech przychodzą, ja nie będę na nich zwracać uwagi. Trzymam się swojego terytorium.
- Ja też- zgodziła się Shy- Nie warto z takimi zadzierać, a najlepiej trzymać się od nich z daleka. Ups!- podskoczyła z zaskoczenia, gdy zadzwonił dzwonek. Poprawiła plecak na ramieniu i posłała mi lekki uśmiech- Przepraszam, że cię zagadałam. Muszę iść, do zobaczenia!
- Hejka!- krzyknęłam za nią, gdy biegła w stronę swojej klasy.
Okej, ja także powinnam już iść. Pan Mashmall potrafi być złośliwy, jeżeli jest w złym humorze, więc wolałam nie ryzykować kolejnej uwagi czy nawet kozy. Odwróciłam się na pięcie..., aby uderzyć z impetem w osobę przede mną. Straciłam równowagę i upadłam na podłogę, poprawiając siniaki, które miałam jeszcze po moim ,, Tańcu na talerzu''. Odsunęłam swoje włosy na bok i już miałam warknąć, gdy mnie zamurowało na widok osoby z którą się zderzyłam. Na pewno głosik w moim umyśle właśnie krzyknął: ,, Do diabła!'' i zaczął z siebie wyrzucać najróżniejsze przekleństwa, które cisnęły mi się na usta.
To musiał być jeden z tych chłopców o których mówiła Shy. Znałam prawie całą szkołę, a ten chłopak na pewno rzuciłby mi się w oczy (i byłby otoczony wianuszkiem dziewczyn, co by było widać z co najmniej kilometra). Był dosyć umięśniony, ale nieprzesadnie, miał lekko opaloną cerę, co było dosyć dziwne jak na chłopaka pochodzącego z gorącej Kalifornii, niby najzwyklejsze blond włosy z nutą szarości i dziwne srebrne oczy, otoczone długimi rzęsami, które, gdybym nie leżała na podłodze, dosłownie zwaliłby mnie z nóg. Było w nich coś dziwnego, jakby ktoś zatrzymał w nich blask księżyca, który jest w pełni. W dodatku był ode mnie wyższy o pół głowy ( może i nie byłam strasznie wysoka, ale przesadnie niska też nie) tak, że musiałam unieść wysoko głowę, aby patrzeć mu w te niesamowite ( w negatywnym sensie) oczy. Biła od niego dziwna energia, której nigdy nie czułam, a po moim ciele przeszły dreszcze. To było strasznie dziwne.
Chłopak uśmiechnął się zawadiacko i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Ale mi się poszczęściło. Dopiero tu przyszedłem, a już spotykam jedną z tych dziewczyn, którymi szczyci się Manhattan.
- Autografy rozdaję dopiero po lekcjach, więc będziesz musiał poczekać- odtrąciłam jego dłoń i wstałam na nogi. W nagrodę jego uśmiech zrobił się mniej zawadiacki, a zmienił na normalny, lekko znudzony.
- Powinnaś mnie chyba przeprosić za to uderzenie. W końcu to ty na mnie wpadłaś.
- Winny się tłumaczy.
- Czyli jestem twoim więźniem, co nie, moja pani?- puścił do mnie oko.
Okej, chyba zapadnę się pod ziemię.
- Skoro tak- powiedziałam z chytrym uśmieszkiem- To odrób moje lekcje, powiedz, że się rozchorowałam, kup mi paczkę popcornu, wypierz moje rzeczy...
- Okej, koniec, nie jestem twoim więźniem- zaprotestował gwałtownie. Stłumiłam chichot. Ten chłopak chyba nie wiedział, co znaczy słowo ,, obowiązek''.- Wykończyłaś mnie dziewczyno, choć znam cię dopiero dwie minuty, a raczej tylko z tobą gadam. Jestem Alexander Resst, nowy.
- Wiem. A teraz wybacz, Alexandrze, ale muszę już iść na lekcję i przez ciebie na pewno się spóźniłam.- odwróciłam się i nie czekając na jego odpowiedź zaczęłam biec po schodach do sali w której właśnie miałam mieć lekcje.
- Ale nawet nie wiem, jak się nazywasz!- krzyknął za mną.
- Usłyszysz o mnie nie raz- odpowiedziałam i z chytrym uśmieszkiem na ustach biegłam prze siebie. Rzeczywiście, nie raz o mnie usłyszy. Głównie z powodu tego spóźnienia. Mashmall mnie ukatrupi.
Cześć kochani! Ale u mnie gorąco, a u was? Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. I wiem, wygląd bloga nie jest superowy czy nawet dobry, ale niestety nie mam talentu do grafiki komputerowej i za nic nie mogę z niego zrobić czegoś w miarę znośnego. Nadal czekam na ten szablon, ale pewnie długo to zajmie. Trzymajcie kciuki. Miłego czytania i zapraszam do komentowania oraz do nadsyłania swoich praco których wspomniałam we wcześniejszej notce.
- Hej, Shadow- ktoś puknął mnie w ramię.
Odwróciłam się od plakatu i uśmiechnęłam na widok Shy Benson. Shy była kolejną Przyziemną, którą szybko polubiłam i mogłam na nią liczyć. Ona i Bonnie mogłyby być w sumie siostrami. Tak jak Bonnie, Shy miała delikatne rysy twarzy świadczące o jej polskich korzeniach, brązowe włosy, które w słońcu nabierały lekko czerwonej barwy, kilka piegów na policzkach, które kontrastowały z mlecznobiałą cerą i niebiesko-szare oczy otoczone wachlarzem długich rzęs, przypominające kolorem błękitne niebo, lekko zachmurzone przez szare chmury. Shy była po swojemu inna i bardzo ładna, choć sama tego nie dostrzegała. Wiele razy skarżyła się na swoje piegi, ale były one jej częścią i świetnie pasowały do jej nieco wyjątkowego wyglądu. Gdyby nie była uparta niczym osioł, pewnie używałaby swojej urody jak bata, a nie jak nieoczekiwanego prezentu od życia, ale wolałam ją w tej wersji: cichą, spokojną, pełną energii.
Obydwie uśmiechnęłyśmy się do siebie serdecznie i uścisnęłyśmy sobie ręce na powitanie.
- Cześć, Shy. Miło mi cię widzieć. Jak tam wycieczka do Kalifornii?
- Koszmarna. Na plażę mogliśmy wychodzić jedynie na godzinę, musieliśmy szybko przechodzić z miejsca na miejsce i o 21 zamykano nas w domkach, abyśmy nie uciekli się popluskać w wodzie. Krótko mówiąc: traktowano nas jak małe dzieci. To była tylko strata kasy i nawet się nie opaliłam. Ale co będę się skarżyć, co u ciebie?
Niech pomyślę: moi rodzice nie chcą nam powiedzieć o czym mówiono na zebraniu, mój kuzynek zamienia się w outsidera i w dodatku rani moją dobrą koleżankę, a w okolicy zginęła grupa nastolatków i być może ktoś z naszego świata jest w to zamieszany. Rzeczywiście, to bardzo udany czas.
- Nic nowego- wzruszyłam ramionami- Wiesz, że u mnie rzadko coś się dzieje. Avalon miała trzy dni temu urodziny i to jedyne, co się u mnie działo.
- Wiem, wiem, złożyłam jej życzenia. Idziesz na tą imprezę?- spytała, kiwając głową w stronę plakatu.
Mimowolnie się skrzywiłam.
- Nie rozumiem, czemu to takie wydarzenie. Przecież to kolejna normalna impreza, na której nic niezwykłego się nie dzieje. Nie ma dobrej muzyki czy żarcia. Jak ostatnio tam byłam, to przez przypadek podali przeterminowany napój i większość gości się rozchorowała.
- Więc o niczym nie słyszałaś?- uniosła brwi.
- A niby o czym miałam słyszeć?- Okej, tego nie rozumiałam.
- Wszyscy mówią o tej imprezie, aby zmylić nauczycieli. Do naszej szkoły dołączyła dwójka nowych uczniów i teraz są wielką sensacją. Z tego co wiadomo, to dwóch chłopców i to podobno z tych dzianych rodzin z Los Angeles. Psiapsiółka Jennifer, Adelain, cały czas o nich gada. Podobno ich dzisiaj spotkała i nie może się doczekać, aż dołączą do jej klasy, choć szczerze wątpię, że dyrektor Forge to zrobi. Wie, że Adelain nie da im spokoju. Cały czas gada o tym, że obydwoje są nieziemsko przystojni i to w dodatku bogaci. Ale wracając do tematu: te ,, uniki'' są po to, aby nie denerwować nauczycieli. Podobno ich tożsamość miała zostać tajemnicą, dopóki nie przekroczyliby murów tej szkoły, ale Adelain ich wykiwała i teraz ma kłopoty. Podobno dyrektor chce ją zawiesić na tydzień, choć nie wiem, o co w tym chodzi. Przecież u nas jest dużo dzianych dzieciaków. Może ich rodzice zasiadają w radzie miasta?
- Na pewno gdzieś są szychą- potwierdziłam. To mogła być prawda. Forge nie robiłby takiego chaosu dla bandy rozwydrzonych bachorów z bogatych rodzin, które zarabiają na sprzedawaniu czegoś czy byciu w branży biznesowej. Rodziny tych chłopaków muszą być z jeszcze wyższej klasy społecznej, a najwyższą jest władza. To było jedyne z możliwych wytłumaczeń. Ale co ja będę się nimi przejmować? Pewnie są strasznymi snobami, nie będę się przejmować egoistami pokroju Jennifer i jej brata. Byłam na nich mocno uodporniona.- Niech przychodzą, ja nie będę na nich zwracać uwagi. Trzymam się swojego terytorium.
- Ja też- zgodziła się Shy- Nie warto z takimi zadzierać, a najlepiej trzymać się od nich z daleka. Ups!- podskoczyła z zaskoczenia, gdy zadzwonił dzwonek. Poprawiła plecak na ramieniu i posłała mi lekki uśmiech- Przepraszam, że cię zagadałam. Muszę iść, do zobaczenia!
- Hejka!- krzyknęłam za nią, gdy biegła w stronę swojej klasy.
Okej, ja także powinnam już iść. Pan Mashmall potrafi być złośliwy, jeżeli jest w złym humorze, więc wolałam nie ryzykować kolejnej uwagi czy nawet kozy. Odwróciłam się na pięcie..., aby uderzyć z impetem w osobę przede mną. Straciłam równowagę i upadłam na podłogę, poprawiając siniaki, które miałam jeszcze po moim ,, Tańcu na talerzu''. Odsunęłam swoje włosy na bok i już miałam warknąć, gdy mnie zamurowało na widok osoby z którą się zderzyłam. Na pewno głosik w moim umyśle właśnie krzyknął: ,, Do diabła!'' i zaczął z siebie wyrzucać najróżniejsze przekleństwa, które cisnęły mi się na usta.
To musiał być jeden z tych chłopców o których mówiła Shy. Znałam prawie całą szkołę, a ten chłopak na pewno rzuciłby mi się w oczy (i byłby otoczony wianuszkiem dziewczyn, co by było widać z co najmniej kilometra). Był dosyć umięśniony, ale nieprzesadnie, miał lekko opaloną cerę, co było dosyć dziwne jak na chłopaka pochodzącego z gorącej Kalifornii, niby najzwyklejsze blond włosy z nutą szarości i dziwne srebrne oczy, otoczone długimi rzęsami, które, gdybym nie leżała na podłodze, dosłownie zwaliłby mnie z nóg. Było w nich coś dziwnego, jakby ktoś zatrzymał w nich blask księżyca, który jest w pełni. W dodatku był ode mnie wyższy o pół głowy ( może i nie byłam strasznie wysoka, ale przesadnie niska też nie) tak, że musiałam unieść wysoko głowę, aby patrzeć mu w te niesamowite ( w negatywnym sensie) oczy. Biła od niego dziwna energia, której nigdy nie czułam, a po moim ciele przeszły dreszcze. To było strasznie dziwne.
Chłopak uśmiechnął się zawadiacko i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Ale mi się poszczęściło. Dopiero tu przyszedłem, a już spotykam jedną z tych dziewczyn, którymi szczyci się Manhattan.
- Autografy rozdaję dopiero po lekcjach, więc będziesz musiał poczekać- odtrąciłam jego dłoń i wstałam na nogi. W nagrodę jego uśmiech zrobił się mniej zawadiacki, a zmienił na normalny, lekko znudzony.
- Powinnaś mnie chyba przeprosić za to uderzenie. W końcu to ty na mnie wpadłaś.
- Winny się tłumaczy.
- Czyli jestem twoim więźniem, co nie, moja pani?- puścił do mnie oko.
Okej, chyba zapadnę się pod ziemię.
- Skoro tak- powiedziałam z chytrym uśmieszkiem- To odrób moje lekcje, powiedz, że się rozchorowałam, kup mi paczkę popcornu, wypierz moje rzeczy...
- Okej, koniec, nie jestem twoim więźniem- zaprotestował gwałtownie. Stłumiłam chichot. Ten chłopak chyba nie wiedział, co znaczy słowo ,, obowiązek''.- Wykończyłaś mnie dziewczyno, choć znam cię dopiero dwie minuty, a raczej tylko z tobą gadam. Jestem Alexander Resst, nowy.
- Wiem. A teraz wybacz, Alexandrze, ale muszę już iść na lekcję i przez ciebie na pewno się spóźniłam.- odwróciłam się i nie czekając na jego odpowiedź zaczęłam biec po schodach do sali w której właśnie miałam mieć lekcje.
- Ale nawet nie wiem, jak się nazywasz!- krzyknął za mną.
- Usłyszysz o mnie nie raz- odpowiedziałam i z chytrym uśmieszkiem na ustach biegłam prze siebie. Rzeczywiście, nie raz o mnie usłyszy. Głównie z powodu tego spóźnienia. Mashmall mnie ukatrupi.
Cześć kochani! Ale u mnie gorąco, a u was? Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. I wiem, wygląd bloga nie jest superowy czy nawet dobry, ale niestety nie mam talentu do grafiki komputerowej i za nic nie mogę z niego zrobić czegoś w miarę znośnego. Nadal czekam na ten szablon, ale pewnie długo to zajmie. Trzymajcie kciuki. Miłego czytania i zapraszam do komentowania oraz do nadsyłania swoich praco których wspomniałam we wcześniejszej notce.
Uwielbiam twoje opowiadanie ma nutke tajemnicy:P
OdpowiedzUsuńNie moge się doczekać o co chodzi z tym chłopakiem;]
Myśle,że może on być wilkołakiem lub zmiennym:D
Czekam na kolejny i życzę weny;*
Uwielbiam "Dary Anioła", dlatego gdy tylko odkryłam, że twój blog nawiązuje do tej serii, od razu przeczytałam wszystkie rozdziały.
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się wersja bardzo dorosłej Clary i Jace'a, w końcu są już małżeństwem i nawet mają dziecko. Clary była demonem? Nie przypominam sobie, żeby to było w książce. Jestem w połowie Miasta Zagubionych Dusz, więc może to wydarzy się pod koniec książki? A może to po prostu twój własny pomysł. Tak czy inaczej może byc ciekawie z Clary w demonicznym wydaniu. Jace bawiący się krawatem musiał zabawnie wyglądac. W końcu nie ma już siedemnastu lat, tylko trzydzieści. Zmienił nazwisko na to, które nosił jego prawdziwy ojciec? Szkoda. Lightwood bardziej mi się podobało. Miło widziec, że nawet po tylu latach Jace i Clary nadal są w sobie tak samo zakochani. No ale dośc już o starych bohaterach, których obie znamy.
Ciekawe kim są ci nowi i dlaczego ich pojawienie się w szkole to taka wielka tajemnica.
Lubię czytac o takich przypadkowych spotkaniach. Coś czuję, że Alex tak łatwo nie da jej o sobie zapomniec i szybko ją znajdzie.
Mogłabyś poinformowac mnie o nowym rozdziale? ;) Dodaję twój blog do linków i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny. :)
Clary nie była demonem. Przeczytaj inny blog Blue melody to zrozumiesz :D
UsuńJak zwykle super i znów zaskakujesz! Ten chłopak jest chyba wilkiem po opisie oczu tak mi się skojarzyło :D wygląd bloga bardzo mi się podoba ;) życzę weny Fryma
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej serii książek, ale chyba się skuszę, bo bardzo mnie zaciekawiło Twoje opowiadANIE. :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny nagłówek.
Z niecierpliowścią czekam na kolejny rozdział :D
Bu duń.
Ja również nie czytałam tej serii książek, ale opowiadanie jest naprawdę ciekawe.. Masz ładny styl pisania i potrafisz zaciekawić człowieka.. :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie,
laveilip.blogspot.com
Suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper!!!!!!
OdpowiedzUsuń