wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział I- Urodzinowe Przyjęcie

Na początku witam wszystkich. Miło, że jednej osobie spodobał mi się wstęp. Jeżeli ktoś chce obserwować blog, to klika tą ikonkę follow this blog with bloglovin i później klika follow,  gdyż opcja ,, obserwatorzy'' została usunięta. W każdym razie zapraszam do czytania i komentowania.
 Póki co, nie ma szablonu. Mam zamiar zamówić na zaczarowane-szablony, jednak pewnie dosyć długo to zajmie i zamówienie tam szablonu graniczy z cudem, gdyż jest tam masa chętnych. Spróbuję znaleźć zastępczy, aby wszystko wyglądało jakoś efektownie.
Jeżeli będzie więcej ludzi czytało, bo dopiero zaczynam to mam dla was małą niespodziankę, dzięki której możecie się wykazać. Ale najpierw trzeba tutaj wszystko rozkręcić.
Ale na razie życzę miłego czytania i mam nadzieję, że moje opowiadanie wam się spodoba. Do następnej notki!  

Rozdział I
Urodzinowe przyjęcie
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!- krzyknęliśmy chórem, gdy Avalon zdmuchnęła  świeczki.
  Wszyscy zaczęliśmy klaskać i gwizdać, by po chwili rzucić się żarłocznie na truskawkowy tort, na którego widok ciekła ślinka ( kto by pomyślał, że ciocia Clary potrafi robić takie delicje?). Avalon śmiała się i błyszczała wśród nas niczym najwspanialszy rubin z ognistymi rudymi włosami, które w świetle słońca nabierały złotych refleksów, opadającymi na ramiona i piękną zieloną sukienką za kolano, która podkreślała jej szczupłą figurę i wdzięk. Chłopcy z naszej klasy, którzy zostali zaproszeni, nie mogli się nadziwić jej urodą. Ale im się nie dziwiłam. Ave była naprawdę piękną i wspaniałą dziewczyną, mogła być marzeniem każdego faceta, przynajmniej takiego co ma mózg albo jego ubogą wersję.
 A ja przyglądałam się temu z bliska. Ja, Shadow Bernwell, jedna z najbardziej narwanych Nefilim w historii naszego dziwnego i zwariowanego świata. W innych okolicznościach pewnie bym rzuciła jakąś sarkastyczną uwagę, a Avalon we mnie swoim kawałkiem tortu, ale nie chciałam być złośliwa dla niej. Avalon była dla mnie bardzo ważna, jak siostra i nie chciałam jej ranić. Z oczekiwaniem czekałam, aż otworzy mój prezent. Ciekawe co powie...
- Avalon przypomina swoich rodziców- powiedziała moja mama, przerywając moje rozmyślania z uśmiechem na ustach. Dzisiaj to ona chyba robiła za tego ,, narwanego chochlika'' ( a wszyscy się zastanawiali po kim ja to odziedziczyłam). Nie mogła powstrzymać swojej złośliwości, gdy spoglądała na tych chłopców, którzy ślinili się na widok Ave.
- Coś czuje, że wujek Jace będzie musiał ich odciągać od niej siłą.- szepnęłam do niej z rozbawieniem.- Tutaj nawet serafickie noże nie pomogą, no chyba, że użyje szpadla żeby ich ogłuszyć. 
  Moja mama parsknęła śmiechem i pokiwała głową na znak, że się zgadza.   
- Jace także przyciągał uwagę i mu to schlebiało, nie wiem jak Avalon, ale myślę, że nie ma nic przeciwko. Nie wiem tylko jak to zniesie Clary, ale chyba Jace jej w tym pomoże, prawda?- kiwnęła głowę w stronę mamy Avalon, która stała pod wielką lipą i z irytacją wpatrywała się w chłopców. Od pięciu minut nie pozwolili jej pogadać z Ave, pewnie czuła się lekko zagubiona. Nabrałam niezwykłej ochoty, aby pokazać im parę moich nefilskich sztuczek.
- Jak jej...- umilkłam, gdy zobaczyłam, o co chodzi.
  Ciocia Clary ze zmartwieniem patrzyła na swoją córeczkę, a tuż za nią znikąd pojawił się wujek Jace. Wyglądał dzisiaj elegancko i wytwornie w  brązowym garniturze, który podkreślał jego świetliste oczy i posturę lwa. Co prawda lepiej by było, gdyby cały czas nie bawił się krawatem, ale to szczegół. Wujek objął ją w pasie i szepnął coś do ucha. Na zmartwionej twarzy pani Herolande pojawiło się rozbawienie i miłość, skierowana do swojego męża jak i córki. Mimo tego, że jest tu obecna masa ludzi, Jace przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował, jakby byli sami. Pani Herolande szybko oderwała się od swojego męża, jednak nie przestała na niego patrzeć z miłością. Co prawda jest to bardzo romantyczne, ale raczej nie na miejscu, co nie?
  Ale wiedziałam, dlaczego tak jest. Wujek Jace po zadanych jej ranach, przez rok musiał ,, pracować'' na jej zaufanie i miłość. Mama mi opowiadała, że ona go i tak kochała, mimo tych krzywd, jednak musiała sprawdzić czy i tym razem nie oszukuje z uczuciami. Ha! Kobieca sztuczka. Byłam pełna podziwu dla cioci Clary. Inna dziewczyna od razu przyjęłaby go z powrotem ze strachu, że go straci. Ona jednak stłamsiła ten strach, a w zamian dostała kochającego męża, a potem córkę. To było naprawdę coś. 
  Clary wyglądała pięknie i świeżo w swojej czerwonej sukience, która dodawała ,, ognia'' jej włosom, przez co wyglądała groźnie i jednocześnie uwodzicielsko. Niektórzy chłopcy nie wiedzieli czy patrzeć na matkę czy córkę, a gdy już zdecydowali się na mamę, to Herolande mierzył ich groźnym spojrzeniem, co było dosyć zabawne. Przypominał lwa, który pilnuje swojego terytorium i swoich dziewczynek.
- Clary nigdy nie przestanie zwracać na siebie uwagi- mruknęła mama- Może i przestała być nieśmiertelna na własne życzenie, jednak jako trzydziestojednoletnia kobieta, zwraca uwagę. Może to efekt tego, że jest demonem? Nikt tego nie wie, ale wszyscy wiedzą jedno: ona na pewno się nie zmieniła. Nadal jest tą samą rozsądną demonicą z pazurem.
- Co tam plotkujecie?- Nawet nie zauważyłyśmy, że Clary podeszła do nas do tyłu z niewinnym uśmieszkiem na ustach. O wilku mowa, pomyślałam ze śmiechem.
- Cześć ciociu- przywitałam się.
- Hej, kochanie. Witaj, Venn. Miło mi, że przyszłyście na przyjęcie... a gdzie jest Ryan i Trey?
- Poszli po prezent dla Avalon. Boję się, co to jest- przyznałam.
- Ja też- dodała mama.
  Tata i Trey byli znani ze swoich szalonych pomysłów na ,, rozruszanie imprezy''. Na dwunaste urodziny dali Cameronowi mini- motocykl, który jak się okazało, jest zasilany na sok jabłkowy. Gdy Cam go odpalił, w niebo wzbiła się para wodna, a sam motocykl rozpadł się na kawałki, których potem nie dało się złożyć. Od tamtego czasu drżałam w duchu na myśl o ich prezentach...
- Przepraszam na minutkę- powiedziałam i podbiegłam szybko do stołu, na którym stała masa prezentów, po czym chwyciłam swój prezent i podeszłam do mojej przyjaciółki, która właśnie rozmawiała z jednym z tych ludzkich chłopaków- Mattem. Uśmiechnęłam się do nich i wyciągnęłam przed siebie prezent- Avalon, najlepszego kochana! To prezent ode mnie.
  Avalon ucałowała mnie w policzki i zabrała się za rozpakowywanie pakunku. Potrząsnęła pudełeczkiem, rozerwała opakowanie i wyjęła z niego srebrną bransoletkę z doczepionym szmaragdem, (a raczej czymś co przypominało szmaragd), który odbijał światło niczym malutka kula dyskotekowa. Avalon ściągnęła brwi, gdy zobaczyła, że w środku tego kamienia płonie ledwo widoczny ogień, który dodaje mu blasku.
- To kamień snów- szepnęłam jej do ucha, aby wyjaśnić niejasności. Nie chciałam jednocześnie zdradzać chłopakom, że większość gości nie jest ludźmi albo tylko w połowie. To wolałam zostawić dla siebie- Dzięki niemu możesz przenieść się do snów każdego, kogo tylko zechcesz. Poprosiłam Tamarę, aby ci to zrobiła. To prezent ode mnie i od niej, przesyła pozdrowienia, a wiesz jaka ona jest: nigdy nie wychodzi ze swojej jaskini...Avalon! Udusisz mnie!- zaczęłam się śmiać, gdy Ave ścisnęła moją szyję niczym wąż boa i zaczęła chichotać ze szczęścia.
- Dziękuję, Shadow. Jesteś kochana. Dzisiaj go użyję, tylko jedno pytanie: czy jakiś sen może mnie ,, wciągnąć''?
- Nie, skąd- zaprzeczyłam. Wiedziałam o co jej chodzi- Nie zostaniesz uwięziona w żadnym śnie. Będziesz tam ty, ale jako coś w rodzaju ducha. Możesz tam namieszać ile chcesz, ale jesteś niewidzialna dla śpiącego, jeżeli tego nie chcesz. Uważaj jednak na szmaragd- popukałam w lśniący kamień- Tamara powiedziała, że ciężko jest je zdobyć i musisz go strzec jak oka w głowie. I oczywiście nie mieszaj za bardzo w ludzkich głowach, dobrze?
- Spokojnie- objęła mnie ramieniem i zaczęła prowadzić po ogrodzie- Miałam co prawda wejść do snu taty albo mamy, ale się domyślam o czym śnią, więc...
- Wszystkiego najlepszego, Avalon!- zza drzewa wyskoczyli Cameron i Jacob z prezentami w rękach i śmiesznymi czapeczkami na głowach.
  Obydwie się zaśmiałyśmy i pokręciłyśmy głowami, komunikując ,, Aj, ci szaleni chłopcy, ale nasi''. Obydwoje ubrali się jak ci przystojni faceci z filmów sensacyjnych. Choć byli naszymi przyjaciółmi i tylko nimi, i tak uważałyśmy ich za przystojnych. Obydwoje mieli czarne włosy i byli muskularni, choć nie do przesady. Cameron miał ciemne oczy barwy ciemnej czekolady i miłe spojrzenie, a Jacob miał zielone, przypominające kolorem zieloną trawę wiosną i często przypominał swoimi ruchami panterę. Byli oni po prostu z innych światów, ale często potrafili się ze sobą dogadać, choć kłótnie były, ale to szczegół. No i jeszcze jedna cecha, która ich łączyła: obydwoje byli zwariowani na swój sposób.
- To może ja dam ci pierwszy prezent- zabrał głos Cameron i wcisnął rudowłosej swój prezent.
- Eh, stary! Umawialiśmy się: razem dajemy te prezenty.
- Nie było umowy na piśmie- odpowiedział Cameron ze złośliwym błyskiem w oczach.
  Jake wyglądał jakby chciał go stłuc na kwaśne jabłko, jednak nie odezwał się tylko patrzył na swojego kompana nienawistnym spojrzeniem. Trzeba wkroczyć. Wyrwałam prezent z rąk Jacoba i dałam go Ave, aby obyło się bez kłótni. Jake jednak ledwo na nas spojrzał i odszedł szybkim krokiem w stronę Duciego, który siedział na drugim końcu podwórka i właśnie się mył. Odprowadziliśmy go zdziwionym spojrzeniem.
- Co mu jest?- spytała Avalon. Na jej twarzy widziałam zmartwienie.
- Zaraz sprawdzę- powiedziałam i szybko podeszłam ( na ile mogłam w durnych obcasach) do przyjaciela. Avalon nie może się smucić na swoich urodzinach, na to nie pozwolę.
  Jake klękał nad Duciem i głaskał go za uchem z zamyśloną miną. Wiedziałam, co ona oznaczała: coś musiało się stać. Ścisnęłam kolana razem i pochyliłam się na tyle, na ile pozwalała mi sukienka.
- Miałem nadzieję, że zostawisz mnie samego, mimo tego, że cię znam i wiedziałem, że mi nie odpuścisz- przyznał, nie patrząc w moje oczy. Uparcie wpatrywał się W Duciego, który przeraźliwie miauczał, jakby coś go bolało. Zawsze tak robił, gdy był głodny, ale nie to się teraz liczyło.
  Skrzyżowałam ręce na piersiach na znak, że nie dam mu się wymigać. Nie dzisiaj.
- Jake, co się z tobą dzieje? Cały czas jesteś smutny, chodzisz zamyślony, obrażasz się o byle co. Dlaczego smucisz Avalon? Przecież są jej urodziny! Czy tu chodzi o tą szmatę, Jen?
- Nie!- zaprotestował tak gwałtownie, że utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że chodzi o jego byłą. Rozumiałam go: Jennifer zdradzała go z jego kumplem Archi'em i jego świat się zawalił Bardzo kochał Jen, mimo że była człowiekiem. Jednak nadal jednej rzeczy nie rozumiałam.
- Jacob, nie oszukuj mnie. Znam cię bardzo dobrze i wiem, że tu chodzi o Jen, jednak dlaczego zamykasz się w sobie? Jen to bardzo ładna szmatka do wycierania podłóg, a Archi to dureń, który nie zasłużył na twoje zaufanie. Wiesz przecież, że masz nas, swoich przyjaciół, którzy się o ciebie troszczą...
- Archi zna prawie wszystkie moje tajemnice, poza tą kim jestem ja i wy.- powiedział, tym razem patrząc mi w oczy. Widziałam w nich ten złowrogi błysk, od którego każdy dostawał gęsiej skórki. Jake był bardziej wściekły niż przypuszczałam- Wie, że jestem mechanikiem u Callagana, że byłem ślepo zakochany w Jen, o moich bójkach i że byłem zamieszany w te wyścigi motocyklowe.
- Przecież rodzice ci wybaczyli te wyścigi...
- Myślisz, że gdy to rozpowie, będzie to miało jakiekolwiek znaczenie? Wszyscy mnie mają za gangstera, a to tylko utwierdzi ich w przekonaniu. W dodatku Jen będzie gadać niestworzone historie. Pewnie powie, że kogoś okradłem i znowu wyląduję na dywaniku u dyrektora. Plotki zabijają ludzi, dobrze o tym wiesz, Shadow. Może nie zabijają dosłownie, ale łamią człowieka, a ja nie chcę być traktowany jak jakaś szuja. Dosyć już cierpiałem. Proszę, przeproś Avalon za mnie. Muszę iść, wszystko przemyśleć- powiedział, po czym wybiegł z przyjęcia zanim zdążyłam coś powiedzieć. Przestał udawać człowieka, przez co chłopcy zaczęli coś szeptać między sobą jak te dziewczyny- plotkary. Do moich oczu napłynęły mi łzy.
  Musiałam jakoś funkcjonować, choć serce mnie zabolało. Jen zapłaci za to, obiecałam sobie w duchu. Ta dziewczyna nie wie z kim zadarła. I niedługo się o tym przekona.

3 komentarze:

  1. Świetnie piszesz i bardzo ciekawie się zapowiada:-) na pewno bd czytać;-) kiedy nn? Fryma

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba Twój blog.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba Twój blog.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: Jeżeli chcecie zareklamować tutaj swój blog, to piszcie ich adresy w zakładce SPAM.
Piszcie co myślicie: czy wam się opowiadanie podoba czy nie. Umiem
przyjmować krytykę, liczy się dla mnie każde wasze zdanie. Za komentarze typu ,, Fajny blog, zapraszam do siebie'' nie będę się odwdzięczać.
Nie wolno używać wulgaryzmów, czy kogokolwiek obrażać!

Obserwatorzy