Rozdział XVII- Kłamstwa
Czułam się pusta w środku, jakby ktoś wyssał ze mnie życie. Moje ciało ogarnął dziwny spokój, choć tak naprawdę w środku gotowałam się ze złości i bólu. Przecież ten rudzielec mówił o Shy! Po co S.J miałby się zadawać z kimś takim? Zwykle trzymał się ze mną albo Deanem Backersem, ale z kimś takim jak ten koleś? Raczej nie. Gdyby nie to, że Eve mocno trzymała mnie za rękę, rzuciłabym się na niego z pazurami ( kto by pomyślał, że manicure jest przydatny?).
S.J odrzucił głowę do tyłu i wbił wzrok w gwiaździste niebo, jakby działo się tam coś strasznie ciekawego. W blasku księżyca jego włosy nabrały szarej barwy, a cera była jeszcze jaśniejsza niż zwykle, przez co przypominał mi rycerza faerie, tylko bez dziwnych oczu czy uszu. W jego postawie można było wyczuć rozluźnienie, ale gdybym go długo nie znała, nie zauważyłabym, że tak naprawdę jest zdenerwowany i to mocno.
- Wytłumaczmy sobie coś: kazałeś mi uciec z domu, okłamać moją najlepszą przyjaciółkę w sprawie Jen i zostawić poszukiwania Shy, aby się z tobą spotkać? Chyba musisz na serio mnie lubić, Grave.
Grave zaśmiał się głośno, aż oparł się o ścianę, aby się nie przewrócić na brudny beton. Na jego twarzy było wymalowane szyderstwo wymieszane z rozbawieniem, które raczej nie wróżyło niczego dobrego. Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułam od niego jakąś dziwną moc, która wręcz odpychała od jego osoby. Jakbym stała przy kimś z piekła rodem i to dosłownie. Tylko tamtejsi aniołowie tak na mnie działali...
- Aniołowie z piekła rodem- powtórzyła Eve w mojej głowie, jakby chciała powiedzieć mi coś, co oczywiste.
I właśnie w tym momencie odwrócił się tyłem do S.J-a ukazując dwie dziury zrobione prawdopodobnie nożem w jego szarej bluzie, które znajdują się w tym samym miejscu gdzie anioły mają skrzydła, które uwalniają się i jednocześnie drą ubranie właściciela, jeżeli ten nie zrobi tych otworów. Poza tym wydawał mi się niemal plastikowy, zbyt dziwny na ten świat. Chodził z gracją lamparta, jego oczy mogłyby wywiercić w kimś dziurę, a sposób w jaki mówi nasuwa mi mowę serafinów, którzy mają dziwny akcent, którego nie ma nikt kto nie jest z nimi spokrewniony. Owszem ja byłam i miałam taki śpiewny głos, jednak bardziej przypominałam zwyczajnego człowieka niż on. Nawet dziesięcioletnie Dziecko Nefilim byłoby w stanie go rozpoznać. A ja głupia oczywiście o tym nie pomyślałam.
Kolejny upadły anioł na mojej czarnej liście.
Upadły przez chwilę szukał czegoś w kieszeni od spodni, aż w końcu wyjął pięć studolarówek i bezceremonialnie podał je mojemu kumplowi. Ten posłał mu zdziwione spojrzenie.
- Za robotę, abyś nie żałował swojej przyjaciółeczki.- powiedział Graves, szczerząc zęby- Przy okazji, musisz przyznać, że jest ładna, choć nie ma tego czegoś, co mają jej krewne. Tam skąd pochodzę jest masa historii o uwodzicielskich dziewczętach z rodziny Shepardów, które mają w sobie tyle wdzięku i egzotyki ile wszystkie kobiety z Nowego Yorku razem wzięte. Ale ona? No chyba....
W jednej chwili S.J popchnął go mocno na ścianę i przyszpilił go rękami, przez co anioł nie mógł się ruszyć, nie zdradzając się. Musiał wiedzieć, że mój kumpel to jeden z najsilniejszych ludzi w naszej szkole, a taka pozycja zwykle coś mówi, prawda? Poza tym wyglądał groźnie. Jego twarz nabrała lekko czerwonego koloru przez co wyglądał jakby miał gorączkę, na policzki wstąpiły mu rumieńce, a jego ręce zbielały od ściskania kurtki Gravesa. Gdyby nie był moim przyjacielem ( choć zaczynam się zastanawiać nad tym tytułem) to pomyślałabym, że jest jakiś przestępcą. Co jak co, ale S.J nie grzeszył cierpliwością i aniołek powinien to wiedzieć, chyba, że chce spędzić resztę nocy w pobliskim kontenerze. No, ale droga wolna.
- Wara od Shadow!- wysyczał mu do ucha, aż Graves zadrżał. Wyglądał niemal na przerażonego, musiał się na serio go wystraszyć.- Shadow jest moją przyjaciółką i jeżeli nadal mam ją okłamywać to wolę, aby wszyscy poznali prawdę.
Graves zaśmiał mu się cichutko w twarz.
- Przyjaciółką? Człowieku, ty sam siebie słyszysz? Okłamujesz ją na każdym kroku.
- Bo mnie do tego zmusiłeś!
- Nie musiałem. Powiedz mi jedno: czy ona wie kim ty jesteś? Owszem, ty też nie wiesz o niej parę rzeczy, ale twoja tajemnica bije jej sekrety na głowę. W moim świecie mówią, że przyjaźń oznacza lojalność, zaufanie i pomoc. Ma tylko jedną z tych rzeczy i co? Myślisz, że w chwili ostatecznej opowie się za tobą, choć tak naprawdę łazisz za przyjaciółką Jen, której Shadow nienawidzi, okłamujesz ją gdzie chodzisz i nie mówisz jej całej prawdy? Wierz mi, bijesz ją na głowę i wiem, że ją zniszczysz. Prawda często rani, ale kłamstwo potrafi wszystko zniszczyć.- Jednym zwinnym ruchem odepchnął S.J aż ten się zachwiał, a jego oczy straciły blask. Stały się zimne i nieprzeniknione. Dopiero teraz jego piekielna strona się pokazała. S.J nieomal się przewrócił ze zdziwienia i strachu. Graves pokręcił głową ze śmiechem i zaczął iść przed siebie w stronę kolejnej uliczki.- Jeszcze coś- powiedział przez ramię.- Mam wiadomość od mojego pana. Masz trzy tygodnie na podjęcie decyzji, więc zdecyduj czy jesteś z nami czy przeciwko. I wiedz jedno: znajdziemy cię, a kiedy to zrobimy, nie będzie miło jak teraz. Na razie trzymaj się, szczeniaku. I lepiej miej się na baczności.
Przez chwilę kroki Gravesa rozbrzmiewały w uliczce, aż w końcu rudowłosy zniknął za budynkami z naszego pola widzenia. Przez chwilę S.J nie wiedział gdzie się podziać, więc wzruszył ramionami i poszedł w przeciwną stronę, aż także zniknął z naszego pola widzenia.
Jednak nie zniknął z mojej pamięci. Mój umysł gorączkowo szukał odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Jak on mógł się zabujać w którejś z przyjaciółek Jen? Każda była taka jak ona: bogata, piękna i bezlitosna niczym najeżona kolcami róża. Więc która mogła mu się podobać? I czemu sobie robiłam jakiekolwiek nadzieje, że kiedyś będziemy razem? Po tym co usłyszałam? Jakie sekrety przede mną skrywał i czemu on ma układy z kimś takim jak Graves? I... kim on jest? Owszem, nie mówiłam mu o sobie całej prawdy, ale miałam do tego powody. Czemu on mi nie ufa? I mówi, że jestem dla niego ważna? Mój świat zaczynał się po prostu walić i to przez jednego gościa w którym byłam zakochana.
Graves miał rację co do jednej rzeczy: prawda jest bolesna, ale kłamstwo może zniszczyć i teraz to działo się we mnie.
Musiałam wyglądać naprawdę źle, gdyż Eve postawiła mnie a nogi i przytuliła mocno, co podziałało na mnie kojąco, ale jednocześnie otworzyło wszystkie blokady. Wszystkie uczucia, które się we mnie kłębiły po prostu wyszły na światło dzienne ( a raczej światło nocne). Rozpłakałam się w jej siostrzanych objęciach, które przywodziły mi na myśl zapach farb olejnych, ciepło rodzinnego domu i zapach lawendy rosnącej w ogródku ciotki Clary, nawet tutaj: w otoczeniu kontenerów pełnych różnych śmieci i najdziwniejszych chemikaliów. Wszystko to powodowało, że łzy nieprzerwanie spływały po moich policzkach i kurczowo czepiałam się mojej przyjaciółki, jakby była deską ratunkową.
Eve przez chwilę nic nie mówiła, tylko głaskała mnie po włosach, jednak po chwili zmusiła mnie, abym spojrzała w jej oczy i stanęła o własnych siłach.
- Nie załamuj się, Shade. Nie wiem o co chodzi z S.J-em, ale się tego dowiem. Jednak nie tylko to mamy na głowie. Musimy odnaleźć Shy.
- Co się dzieje?!- usłyszałam za sobą znajomy głos. Jeszcze jego brakowało.
Alex podbiegł do nas i objął mnie ramionami od tyłu, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Pachniał wanilią i... chyba fajkami. Palił? Ale co mnie to powinno obchodzić? W tej sytuacji raczej nic. Zbyt dużo spraw zwaliło mi się na głowę.
Wiedziona dziwnym impulsem, wtuliłam się w niego, czym zaskoczyłam samą siebie. Poczułam jak opiera swój policzek o moje włosy i głaszcze mnie po ramionach jedną ręką, jakby uspokajał małe dziecko. Nie powiem, było to miłe, ale w obecności Eve także krępujące.
- Co ty tu robisz, Alex?- spytała Eve, patrząc to na mnie, to na niego tym swoim przenikliwym wzrokiem, jakby chciała nas prześwietlić.
- Grupa poszukiwawcza w której byłem dołączyła się do waszej, ale was tam nie było, więc z Trey'em się zaniepokoiliśmy. Rozdzieliliśmy się i zaczęliśmy was szukać. Kiedy spostrzegłem S.J-a pomyślałem, że może was zagadał i dlatego się odłączyłyście i dlatego tu jestem. Możesz mi jednak wytłumaczyć, dlaczego Shade jest w rozsypce?
- To nie twoja sprawa.
- Zdaje się, że moja.
- No chyba nie. Shade poradzi sobie bez ciebie i twojej postawy superbohatera.
- Ja tu jestem!- krzyknęłam. Nie lubiłam, kiedy ktoś mówił o mnie w trzeciej osobie, kiedy byłam w pobliżu.
Przez chwilę obydwoje mi się przyglądali w zamyśleniu, aż w końcu Alex mnie puścił i nic nie mówiąc odszedł jak najdalej od nas, jednocześnie nie spuszczając z nas wzroku. Nadal na nas patrząc wyjął z kieszeni komórkę i wybrał numer.
Avalon pokręciła głową i z przygryzioną wargą spojrzała na Alexa. Zawsze tak robiła, gdy coś ją trapiło albo ciekawiło.
- Shade... czy was coś łączy?- spytała, przyglądając mi się uważnie, aby wyłapać moją reakcję.
No cóż, mogła dojść do takiego wniosku. Ale czy coś nas łączyło? Raczej nie. Raz tylko złapałam go jak uciekał od pani Lemon, o mało się nie pocałowaliśmy i niemal wyjawiłam mu kim jestem. A no i to być może on dał mi naszyjnik szkodzący duchom. To jeszcze nie oznaczało, że jesteśmy razem. Poza tym moje serce było złamane, dlatego na razie chciałam sobie dać spokój z chłopcami, póki nie wyjaśnię sprawy z S.J-em. Co to, to nie.
Westchnęłam cicho, aby okazać swoją irytację i pokręciłam przecząco głową.
- Nie i nie martw się. Jakoś sobie poradzimy.
- Wiem, ale coś mi tu...
- Chcecie tam stać jak słupy?!- spytał z daleka, jednocześnie machając ręką w stronę wyjścia z uliczki- Trey na nas czeka.
I właśnie w tym momencie odwrócił się tyłem do S.J-a ukazując dwie dziury zrobione prawdopodobnie nożem w jego szarej bluzie, które znajdują się w tym samym miejscu gdzie anioły mają skrzydła, które uwalniają się i jednocześnie drą ubranie właściciela, jeżeli ten nie zrobi tych otworów. Poza tym wydawał mi się niemal plastikowy, zbyt dziwny na ten świat. Chodził z gracją lamparta, jego oczy mogłyby wywiercić w kimś dziurę, a sposób w jaki mówi nasuwa mi mowę serafinów, którzy mają dziwny akcent, którego nie ma nikt kto nie jest z nimi spokrewniony. Owszem ja byłam i miałam taki śpiewny głos, jednak bardziej przypominałam zwyczajnego człowieka niż on. Nawet dziesięcioletnie Dziecko Nefilim byłoby w stanie go rozpoznać. A ja głupia oczywiście o tym nie pomyślałam.
Kolejny upadły anioł na mojej czarnej liście.
Upadły przez chwilę szukał czegoś w kieszeni od spodni, aż w końcu wyjął pięć studolarówek i bezceremonialnie podał je mojemu kumplowi. Ten posłał mu zdziwione spojrzenie.
- Za robotę, abyś nie żałował swojej przyjaciółeczki.- powiedział Graves, szczerząc zęby- Przy okazji, musisz przyznać, że jest ładna, choć nie ma tego czegoś, co mają jej krewne. Tam skąd pochodzę jest masa historii o uwodzicielskich dziewczętach z rodziny Shepardów, które mają w sobie tyle wdzięku i egzotyki ile wszystkie kobiety z Nowego Yorku razem wzięte. Ale ona? No chyba....
W jednej chwili S.J popchnął go mocno na ścianę i przyszpilił go rękami, przez co anioł nie mógł się ruszyć, nie zdradzając się. Musiał wiedzieć, że mój kumpel to jeden z najsilniejszych ludzi w naszej szkole, a taka pozycja zwykle coś mówi, prawda? Poza tym wyglądał groźnie. Jego twarz nabrała lekko czerwonego koloru przez co wyglądał jakby miał gorączkę, na policzki wstąpiły mu rumieńce, a jego ręce zbielały od ściskania kurtki Gravesa. Gdyby nie był moim przyjacielem ( choć zaczynam się zastanawiać nad tym tytułem) to pomyślałabym, że jest jakiś przestępcą. Co jak co, ale S.J nie grzeszył cierpliwością i aniołek powinien to wiedzieć, chyba, że chce spędzić resztę nocy w pobliskim kontenerze. No, ale droga wolna.
- Wara od Shadow!- wysyczał mu do ucha, aż Graves zadrżał. Wyglądał niemal na przerażonego, musiał się na serio go wystraszyć.- Shadow jest moją przyjaciółką i jeżeli nadal mam ją okłamywać to wolę, aby wszyscy poznali prawdę.
Graves zaśmiał mu się cichutko w twarz.
- Przyjaciółką? Człowieku, ty sam siebie słyszysz? Okłamujesz ją na każdym kroku.
- Bo mnie do tego zmusiłeś!
- Nie musiałem. Powiedz mi jedno: czy ona wie kim ty jesteś? Owszem, ty też nie wiesz o niej parę rzeczy, ale twoja tajemnica bije jej sekrety na głowę. W moim świecie mówią, że przyjaźń oznacza lojalność, zaufanie i pomoc. Ma tylko jedną z tych rzeczy i co? Myślisz, że w chwili ostatecznej opowie się za tobą, choć tak naprawdę łazisz za przyjaciółką Jen, której Shadow nienawidzi, okłamujesz ją gdzie chodzisz i nie mówisz jej całej prawdy? Wierz mi, bijesz ją na głowę i wiem, że ją zniszczysz. Prawda często rani, ale kłamstwo potrafi wszystko zniszczyć.- Jednym zwinnym ruchem odepchnął S.J aż ten się zachwiał, a jego oczy straciły blask. Stały się zimne i nieprzeniknione. Dopiero teraz jego piekielna strona się pokazała. S.J nieomal się przewrócił ze zdziwienia i strachu. Graves pokręcił głową ze śmiechem i zaczął iść przed siebie w stronę kolejnej uliczki.- Jeszcze coś- powiedział przez ramię.- Mam wiadomość od mojego pana. Masz trzy tygodnie na podjęcie decyzji, więc zdecyduj czy jesteś z nami czy przeciwko. I wiedz jedno: znajdziemy cię, a kiedy to zrobimy, nie będzie miło jak teraz. Na razie trzymaj się, szczeniaku. I lepiej miej się na baczności.
Przez chwilę kroki Gravesa rozbrzmiewały w uliczce, aż w końcu rudowłosy zniknął za budynkami z naszego pola widzenia. Przez chwilę S.J nie wiedział gdzie się podziać, więc wzruszył ramionami i poszedł w przeciwną stronę, aż także zniknął z naszego pola widzenia.
Jednak nie zniknął z mojej pamięci. Mój umysł gorączkowo szukał odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Jak on mógł się zabujać w którejś z przyjaciółek Jen? Każda była taka jak ona: bogata, piękna i bezlitosna niczym najeżona kolcami róża. Więc która mogła mu się podobać? I czemu sobie robiłam jakiekolwiek nadzieje, że kiedyś będziemy razem? Po tym co usłyszałam? Jakie sekrety przede mną skrywał i czemu on ma układy z kimś takim jak Graves? I... kim on jest? Owszem, nie mówiłam mu o sobie całej prawdy, ale miałam do tego powody. Czemu on mi nie ufa? I mówi, że jestem dla niego ważna? Mój świat zaczynał się po prostu walić i to przez jednego gościa w którym byłam zakochana.
Graves miał rację co do jednej rzeczy: prawda jest bolesna, ale kłamstwo może zniszczyć i teraz to działo się we mnie.
Musiałam wyglądać naprawdę źle, gdyż Eve postawiła mnie a nogi i przytuliła mocno, co podziałało na mnie kojąco, ale jednocześnie otworzyło wszystkie blokady. Wszystkie uczucia, które się we mnie kłębiły po prostu wyszły na światło dzienne ( a raczej światło nocne). Rozpłakałam się w jej siostrzanych objęciach, które przywodziły mi na myśl zapach farb olejnych, ciepło rodzinnego domu i zapach lawendy rosnącej w ogródku ciotki Clary, nawet tutaj: w otoczeniu kontenerów pełnych różnych śmieci i najdziwniejszych chemikaliów. Wszystko to powodowało, że łzy nieprzerwanie spływały po moich policzkach i kurczowo czepiałam się mojej przyjaciółki, jakby była deską ratunkową.
Eve przez chwilę nic nie mówiła, tylko głaskała mnie po włosach, jednak po chwili zmusiła mnie, abym spojrzała w jej oczy i stanęła o własnych siłach.
- Nie załamuj się, Shade. Nie wiem o co chodzi z S.J-em, ale się tego dowiem. Jednak nie tylko to mamy na głowie. Musimy odnaleźć Shy.
- Co się dzieje?!- usłyszałam za sobą znajomy głos. Jeszcze jego brakowało.
Alex podbiegł do nas i objął mnie ramionami od tyłu, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Pachniał wanilią i... chyba fajkami. Palił? Ale co mnie to powinno obchodzić? W tej sytuacji raczej nic. Zbyt dużo spraw zwaliło mi się na głowę.
Wiedziona dziwnym impulsem, wtuliłam się w niego, czym zaskoczyłam samą siebie. Poczułam jak opiera swój policzek o moje włosy i głaszcze mnie po ramionach jedną ręką, jakby uspokajał małe dziecko. Nie powiem, było to miłe, ale w obecności Eve także krępujące.
- Co ty tu robisz, Alex?- spytała Eve, patrząc to na mnie, to na niego tym swoim przenikliwym wzrokiem, jakby chciała nas prześwietlić.
- Grupa poszukiwawcza w której byłem dołączyła się do waszej, ale was tam nie było, więc z Trey'em się zaniepokoiliśmy. Rozdzieliliśmy się i zaczęliśmy was szukać. Kiedy spostrzegłem S.J-a pomyślałem, że może was zagadał i dlatego się odłączyłyście i dlatego tu jestem. Możesz mi jednak wytłumaczyć, dlaczego Shade jest w rozsypce?
- To nie twoja sprawa.
- Zdaje się, że moja.
- No chyba nie. Shade poradzi sobie bez ciebie i twojej postawy superbohatera.
- Ja tu jestem!- krzyknęłam. Nie lubiłam, kiedy ktoś mówił o mnie w trzeciej osobie, kiedy byłam w pobliżu.
Przez chwilę obydwoje mi się przyglądali w zamyśleniu, aż w końcu Alex mnie puścił i nic nie mówiąc odszedł jak najdalej od nas, jednocześnie nie spuszczając z nas wzroku. Nadal na nas patrząc wyjął z kieszeni komórkę i wybrał numer.
Avalon pokręciła głową i z przygryzioną wargą spojrzała na Alexa. Zawsze tak robiła, gdy coś ją trapiło albo ciekawiło.
- Shade... czy was coś łączy?- spytała, przyglądając mi się uważnie, aby wyłapać moją reakcję.
No cóż, mogła dojść do takiego wniosku. Ale czy coś nas łączyło? Raczej nie. Raz tylko złapałam go jak uciekał od pani Lemon, o mało się nie pocałowaliśmy i niemal wyjawiłam mu kim jestem. A no i to być może on dał mi naszyjnik szkodzący duchom. To jeszcze nie oznaczało, że jesteśmy razem. Poza tym moje serce było złamane, dlatego na razie chciałam sobie dać spokój z chłopcami, póki nie wyjaśnię sprawy z S.J-em. Co to, to nie.
Westchnęłam cicho, aby okazać swoją irytację i pokręciłam przecząco głową.
- Nie i nie martw się. Jakoś sobie poradzimy.
- Wiem, ale coś mi tu...
- Chcecie tam stać jak słupy?!- spytał z daleka, jednocześnie machając ręką w stronę wyjścia z uliczki- Trey na nas czeka.
No i jak widzicie nie usuwam bloga. Dzięki za wsparcie i przepraszam, że czekaliście. Mam nadzieję, że rozdział się podoba i was nie zawiodłam. Wiem, rozdział znowu krótki, ale mam nadzieję, że się nie zawiedliście. Dzięki, że ze mną jesteście. Miłego czytania i do następnej notki!
Jej jestem taka szczealiwa ze nie usunelas bloga :-D Mam cichom nadzieje ze Shadow bedzie z Alexem XD Heh rozdzial swietny i czekam na neksta :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Clary
No bardzo zaciekawiłaś mnie tym rozdziałem;]
OdpowiedzUsuńDalej nie mogę się domyślić kim jest SJ ;P
Życzę dużo weny i pozdrawiam ;*