czwartek, 12 września 2013

Rozdział XIV- Sny

Rozdział XIV- Sny
  Gapiłam się tępo w sufit mojego pokoju, jakby to tam była odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Mimo słuchania mojej ulubionej piosenki zespołu Crown The Empire, która zagłuszała moje myśli i tak byłam niespokojna. Czułam się jak wielki balon, który ktoś przekuł szpilką. Wszystko zwaliło się na mnie w jednym momencie. I jeszcze Alex. Po raz piąty w ciągu dziesięciu minut starałam sobie przypomnieć czy na jego nadgarstkach były te znaki, jednak byłam na siedemdziesiąt dziewięć procent pewna, że nie. Ale to niemożliwe, aby w cały Manhattanie było kilku chłopaków o srebrnych oczach, którzy mają znaki w języku...
  Właśnie w jakim? Na chwilę zdjęłam z uszu słuchawki, aby pomyśleć, a scream metalowy raczej w niczym mi tu nie pomoże. Język w którym zostały ,,zapisane';' te znaki był bardzo ważny. Jeżeli Trey miał rację i to było w języku odwróconym do języka aniołów...Okej, stop. Takiego języka nie ma. Nie ma ,,odwróconego anielskiego''. Te wskazówki, które dał mi mój brat w niczym nie mogły mi pomóc. Musiałabym zobaczyć ten tatuaż na własne oczy. Mimowolnie dotknęłam prawej ręki, na której miałam pierwszy znak, który zrobiono na mojej skórze. Dzięki krwi mojej matki, która przeszła na mnie i Treya, runy nie były tak mocno widoczne na naszej skórze jak u zwykłych Dzieci Nefilim, jednak ten znak był bardzo wyraźny: w kształcie oka, które miało mi przypominać kim jestem, choć i tak nie mogłam o tym zapomnieć. O tym, że jestem inna niż inni, wyjątkowa. Wcześniej bardzo lubiłam moją odmienność, jednak teraz marzyłam o tym, abym miała normalne problemy jak np. chłopcy, prawo jazdy, które muszę zdać i oceny w szkole. Mała dawka normalności bardzo by mi się przydała. 
  Rozległo się ciche pukanie do drzwi i po chwili do pokoju weszła moja mama. W ciemnoczerwonej sukience i z długimi włosami, związanymi w koński ogon, wyglądała niezwykle elegancko, jakby szła na jakąś ważną galę. Mimo tego stroju oraz lekkiego makijażu, który podkreślał jej łagodne rysy twarzy, wyglądała na znużoną i zmartwioną. Przyglądając się jej myślałam o tym, że kiedyś będę wyglądać tak jak ona. Giselle miała rację: niedaleko pada jabłko od jabłoni, a wielu mi mówiło, że wyglądam jak nastoletnia wersja Vennissy Bernwell: te same brązowo-czarne loki, przypominające swoim odcieniem mleczną czekoladę, rysy twarzy, ten sam sposób bycia. Patrząc na nią, chciałabym być taka jak ona: silna, nieugięta, a nie tchórzliwa jak teraz. Gdybym miała dość rozsądku, wydobyłabym już dawno z Alexa co wie, a tak to stałam w punkcie wyjścia.
  Mama usiadła obok mnie na łóżku i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Kochanie, jak się czujesz?- spytała, biorąc mnie za rękę tak jak wtedy, gdy byłam mała.
- Dobrze, a co z Treyem. Nadal śpi?- Od kiedy przywieźliśmy go do domu, przez cały czas śpi jak zabity. Gdyby nie fakt, że był niezłym śpiochem, pewnie byłabym przerażona.
  Mama pokiwała głową.
- Endless dała mu silny napar, aby zasnął. Jego organizm musi się zregenerować, ale nie chcę teraz o tym rozmawiać. W zasadzie za kilka chwil muszę jechać z tatą na bal dobroczynny, mój szef chyba nie rozumie co oznacza słowo ,,rodzina''.  Chciałam się ciebie o coś zapytać i oznajmić ci, że wiem co kombinujesz. Jednak nie możesz tego robić sama.
- Ale czego?- starałam się, aby mówić w miarę normalnym tonem. Wpadka! Ale skąd ona mogła wiedzieć o moich planach, aby odnaleźć sprawcę wypadku? Przecież nic nikomu nie mówiłam!
  Ven poklepała mnie po ramieniu i wzruszyła ramionami.
- Jesteś moją córką z krwi i kości. Na twoim miejscu także bym szukała sprawcy tego wypadku, gdyby chodziło na przykład o twojego ojca albo któregokolwiek z moich przyjaciół czy rodziny. Giselle zwykle nie ma racji, ale w jednej sprawie powiedziała prawdę: jesteś taka jak ja. I możesz temu zaprzeczać- powiedziała, kiedy otworzyłam usta, aby zaprotestować. Ścisnęła moją dłoń i spojrzała mi głęboko w oczy, aby wyczytać z nich prawdę. Zawsze potrafiła mnie przejrzeć, a podobno w moich oczach można było wszystko zobaczyć.- Możesz temu zaprzeczać, ale dobrze wiesz, że to nie prawda. Kiedy na ciebie patrzę, to widzę, że jesteś taka jak ja, choć masz także dużo z Ryana: jesteś porywcza, odważna i sprytna, ale jednocześnie delikatna i wrażliwa. 
- Ale dlaczego mi to mówisz?- spytałam.
- Mówię, bo patrząc na twoją minę, po tym jak Trey o wszystkim nam powiedział, przypomniała mi się sytuacja, kiedy chciałam wszystko załatwić na własną rękę. Spytaj się ciotki Clary albo Endless, jeżeli chcesz. Kiedyś tropiłam razem z nimi zbuntowanego wilkołaka, który spowodował niezłe spustoszenie w naszej okolicy, jeszcze jako naiwna nastolatka i chciałam to załatwić sama. Uważałam się za super bohaterkę, wojowniczkę, której obce są takie uczucia jak strach czy wrażliwość. Prawda była zupełnie inna. Poszłam uzbrojona w mój ukochany miecz, parę noży do lasu, gdzie przebywał i zaczęłam z nim walczyć. moja pycha jednak doprowadziła do tego, że omal nie zginęłam, jednak moje przyjaciółki mi pomogły i dzięki temu mam was, i żyję. Zrozum Shade: udawanie kogoś kim nie jesteś, niczego nie załatwia, a udawanie kogoś niezwyciężonego może prowadzić do zguby. Nie chcę, abyś uważała się za tchórza czy coś w tym stylu. Nie chcę też, abyś narażała się na niebezpieczeństwo, jednak obydwie dobrze wiemy, że i tak mnie nie posłuchasz w tej sprawie, i pewnie masz też parę asów w rękawie. Dlatego postanowiłam, że ci pomogę w razie czego. Wiesz, że możesz na mnie liczyć. Nie musisz mi niczego mówić, jednak jeżeli to ci pomoże to mów śmiało. To zostanie między nami- obiecała.  
  Te słowa wywołały we mnie burzę i nawet nie zorientowałam się, kiedy jej powiedziałam o wczorajszym wieczorze z Alexem i moich podejrzeniach oraz o planach związanych z imprezą Jamesa. Ku mojemu zdziwieniu nie przerwała mi ani razu, tylko uważnie wsłuchiwała się w moje słowa, jakbym mówiła o uratowaniu świata przed zagładą. Kiedy skończyłam mówić, zapanowało chwilowe milczenie. Właśnie zaczęłam żałować, że jej to wszystko powiedziałam, gdy nieoczekiwanie wybuchnęła śmiechem, jednocześnie klepiąc mnie po plecach. Spojrzałam na nią krzywo, co tylko sprawiło, że jej uśmiech stał się szerszy o ile to było możliwe. W końcu otarła łzy z oczu i pokręciła głową.
- Dobrze, że nie ma tu twojej babci, inaczej byłaby zszokowana. Wystarczająco miała kłopotów ze mną, a tu córka idzie w moje ślady. Obiecuję, że nikomu nie powiem o twoim planie, a nauczę cię paru sztuczek, aby ten Alex nie zorientował się, że chcesz nim manipulować. Zgoda?
- Pewnie!- przybiłyśmy ze sobą piątkę. Chciało mi się śmiać. Tak się bałam reakcji mamy na moje plany, a tu przyjęła to zupełnie naturalnie i chce mi jeszcze pomóc! Takiego obrotu spraw w życiu bym się nie spodziewała.- Dzięki mamo.
- Musimy sobie pomagać, co nie?- wstała, przygładzając delikatną tkaninę swojej sukienki- W każdym razie, miło, że ze sobą pogadałyśmy. Wybacz, ale szef znowu urządził bal dobroczynny i muszę na nim koniecznie być.- wywróciła oczami, pokazując gdzie ma swojego szefa- Rozumiem, że chce pomagać potrzebującym, ale trzy bale w ciągu dwóch tygodni to dla mnie za dużo. Jak tak dalej będzie, to będę musiała płacić Devinowi za opiekę nad wami.
- Wujek Devin będzie się nami opiekował?!- spytałam, starając się ukryć swoją radość. Niemal podskakiwałam na łóżku ze szczęścia. Może pomoże mi z tymi snami? Póki co nie czułam się w nich bezpieczna i byłam na 98% pewna, że nie zasnę, póki ktoś mi nie pomoże. Ucałowałam mamę w policzki i uśmiechnęłam się promiennie- Idź, nie każ im na siebie czekać. Poza tym, tata oszaleje na twoim punkcie jak cię zobaczy.
- Jak szaleć to szaleć, co nie?- puściła do mnie oczko.
  O tak, to na pewno się zgadza.

- Idźcie już, tylko wróćcie bez małych dodatków na twarzach! Miłej zabawy!- wujek Devin zatrzasnął za moimi rodzicami drzwi, zanim zdążyli zaprotestować. Te ,,małe dodatki'' to pewnie były ślady szminki i zarumienione policzki. Zacierając ręce z samozadowolenia, wujek minął mnie z lekkim uśmiechem na twarzy i udał się do kuchni, w celu opróżnienia naszej lodówki.
  Oczywiście poszłam za nim, gdyż była to najlepsza sytuacja, aby mu powiedzieć o moich snach i poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Trey nadal smacznie spał, więc raczej nie będzie nas słyszał. Wolałam go na razie nie wciągać w tą sprawę. Miał ważniejsze rzeczy na głowie jak np. powrót do zdrowia.
  Z krzywym uśmiechem przyglądałam się jak Dev przegląda zawartość lodówki i po namyśle wybiera miskę z sałatką warzywną, którą mama zrobiła dziś rano. Devin był krewnym mamy, a to podobieństwo było bardzo widoczne. Obydwoje mieli jasne karnacje, te same łagodne rysy twarzy, ciemne oczy i włosy oraz w pewnych momentach ( kiedy byli wściekli) przypominali pumy, gotowe do ataku. Co prawda nie byli ze sobą zbyt blisko, choć oczywiście kontakty mieli dobre, ale wiedziałam, że czasem Devin jest dla mamy po prostu obcy. Pewnego dnia ciotka Endless opowiedziała mi jak Ven dowiedziała się o tym, że ma kogoś z rodziny poza wujkiem Janelem i w sumie nie dziwiłam się jej zachowaniu. Choć minęło tyle lat, w pewnych kwestiach mieli zupełnie odmienne zdania. Ale to nie oznaczało, że nie mogli na siebie liczyć i my także mogliśmy prosić Devina o pomoc, a teraz jest ona mi bardzo potrzebna.
- Szukasz czegoś konkretnego, wujaszku?- spytałam, starając się mówić rozluźnionym tonem.
- Czegoś co w nauce nazywa się zdrową żywnością. O, chodź do tatusia- zamruczał, wyciągając z lodówki paczkę ciasteczek czekoladowych.
- Od kiedy czekolada jest zdrowa?- parsknęłam śmiechem. Jeżeli to jest ,, zdrowa żywność'' to ja jestem zawodową baletnicą, a chyba każdy wie, że w tańcu można mnie porównać do staruszka cierpiącego na ból stawów.
- Czekolada daje energię na cały dzień i to jest udowodnione naukowo. Tak samo jest, jeżeli chodzi o resztę ,, śmieciowej żywności''. Nie moja wina, że wszyscy ze wszystkim przesadzają.
- A ty jesteś wyjątkiem?
- Jestem rozwinięty intelektualnie- puścił do mnie oko i ugryzł kawałek ciasta.- Gryza?
- Nie, dzięki.- pokręciłam głową. Okej, koniec tej gadki szmatki. Czas przejść do działania- Wujek, mam pytanie. Załóżmy, że... w moich snach cały czas rozgrywa się ta sama sytuacja, a obserwatorem tych zdarzeń jest pewien dziwny upadły anioł, który mówi, że to kara za jego uczynki...- urwałam, gdy opakowanie ciasteczek wyślizgnęło mu się z ręki i z cichym plaskiem upadło na ziemię. Wczepiłam się w blat stołu, aby trzymać się nieco pewniej na nogach. Wujek nigdy nie był niezdarą, nigdy nie upuścił żadnej rzeczy. Moja sytuacja musiała go mocno wyprowadzić z równowagi. Miał neutralny wyraz twarzy i nie mogłam dostrzec, jak zareagował na moje rewelacje. Czułam się coraz mniej pewna siebie.- Wujaszku, czy...
- Chwila- powiedział beznamiętnym głosem i usiadł na jednym z drewnianych krzeseł z tą swoją zmarszczką na czole, która mówiła: ,, Coś tu jest nie tak''. Przez chwilę bezmyślnie wpatrywał się w okno, aż w końcu westchnął głęboko jakby stoczył ze sobą ciężki bój i spojrzał mi głęboko w oczy, jakby chciał z nich wyczytać całą prawdę.- Shadow, któryś z upadłych aniołów jest uwięziony w twoim śnie?
  Okej, równie dobrze mogłam mu wszystko powiedzieć. Powoli pokiwałam głową i skrzyżowałam ręce na piersiach, aby wyglądać na poważną, a nie przestraszoną. Wolałam na razie nie okazywać emocji.
- To dzieje się od dwóch miesięcy.- przyznałam. Czułam się tak, jakby ktoś zdejmował z moich barków ciężarki. Uświadomiłam sobie, że to wszystko ciążyło mi na sercu. Równie dobrze mogłam się tego ciężaru pozbyć.- On pojawia się w moich snach. Obejmuje mnie i w pewnym momencie trafia mnie piorun... a wtedy sen się kończy. Niedawno udało mi się z nim pogadać. Powiedział, że przebywanie w moich snach jest jakimś rodzajem kary, że nie może mi zdradzić jak ma na imię i kim jest. W dodatku on... podrywa mnie- zaczerwieniłam się. Nie wiem co mnie podkusiło, aby to powiedzieć, ale jak mus to mus. Ten typek mocno mnie niepokoi-  Podchodzi mnie ze wszystkich stron, stara się omamić. Nie wiem na co mu jest ani dlaczego przebywanie w moich snach jest jakąś karą.
- Teoretycznie jest- powiedział powoli, jakby ważył każde słowo.- Kiedy śpisz, anioł połączony z twoją podświadomością musi być obecny w tych snach czy to mu się podoba czy nie. Załóżmy, że właśnie jedzie autostradą, a ty śnisz. W tym momencie jego ciało staje się nieruchome, a jego aura, jeżeli mogę tak to nazwać, łączy się z twoją i nie może się wydostać z twojego snu do momentu, aż się obudzisz. Ma także takie ograniczenia jak opisałaś. Nie może ci nic o sobie powiedzieć, chyba, że przełamiesz jego bariery. To jest dla niego niczym przestronne więzienie. 
- Ale jak mam przełamać te bariery?
- Musisz podstępem zmusić go do uległości. Kiedy zdobędziesz już jego zaufanie, musisz tylko krzyknąć, że chcesz go uwięzić, a wtedy nie będzie mógł się wydostać i przy okazji pociągniesz go za język. Proste i łatwe, choć raczej niezbyt przyjemne. Oszukanie anioła, a zwłaszcza upadłego to sztuczka, którą zna niewiele osób, ale ty- posłał mi krzywy uśmieszek.- będziesz zdolna do takiej rzeczy. Nie zostawię cię jednak samej. Posłuchaj, kiedy położysz się na łóżku, przyłóż to do serca- majstrował przez chwilę przy swoim srebrnym łańcuszku na szyi, aż w końcu go odpiął i wcisnął mi go do ręki.- Wtedy będę obecny w twoim śnie. Nie będziesz mnie widzieć, a on nie wyczuje mojej obecności, jednak ja tam będę niczym duch. Pamiętaj tylko, aby się nie zdradzić. Zgoda?
  Przez chwilę przyglądałam się łańcuszkowi na mojej dłoni. Ogarnęły mnie wątpliwości, czy to na pewno był dobry pomysł. Nie mogłam stchórzyć, ale co jeżeli coś pójdzie nie tak? Byłam pomiędzy młotkiem, a kowadłem. Miałam dwa wyjścia: albo się poddać i dać sobą manipulować albo coś z tym zrobić i dowiedzieć się, kim on jest. A może on jest powiązany także z Alexem? Jeżeli tak, to była to moja jedyna szansa.
  Czułam na sobie pytające spojrzenie wujaszka. Zacisnęłam palce na wisiorku i pokiwałam głową.
- Zgoda.- powiedziałam. 
  Okej, czas zacząć zabawę.


  Hello! O to i kolejny rozdział, na który musieliście długo czekać. Sorka, ale mam nawał zajęć szkolnych, plus kolejny blog plus życie to nie tylko internet, co nie? Jak wam się podoba? Serdecznie zapraszam was do komentowania, a no i dzięki za tyle wejść, ponad 3000! Na serio, dzięki. Życzę miłego czytania, kochani!

6 komentarzy:

  1. Na początek przepraszam, że ominęłam poprzedni rozdział. Codziennie wstaję o 5 rano i wracam o 4 popołudniu, a potem nie mam już siły na siedzenie przy komputerze.
    Po drugie śliczny szablon. Szczególnie podoba mi się nagłówek, zwłaszcza, że jest na nim Alex.
    Dobrze, że Trey jednak wyszedł cało z tego wypadku i nie stało mu się nic poważnego. Czyżby Alex prowadził ten motor? Czyżby był upadłym aniołem? Eh, mam nadzieję, że wkrótce się dowiem. Czekam już tak długo, a Alex z czasem staje się jeszcze bardziej tajemniczy.
    Sny Shadow są równie ciekawe. Kim jest ten anioł i dlaczego jest uwięziony w jej snach? Przyznam, że pomysł ze zmuszeniem go do mówienia średnio przypadł mi do gustu. Nawet zrobiło mi się szkoda tego upadłego, że zostanie potraktowany w taki sposób. W końcu jest tam z przymusu i raczej nie chce dręczyc Shadow.
    Pozdrawiam i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy przypadkiem to nie ten-drugi-Alec-ze-znakami-w-odwróconym-języku-aniołów jest uwięziony w snach Shade?
    Rozdział świetny, jak zwykle, ale mam wrażenie że z co najmniej jeden przegapiłam, a sprawdzałam to dwa razy...
    Pozdrawiam, SM <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ten przed ,,Pocztą anielską''? Bo bardzo mało osób go widziało.

      Usuń
  3. Świetny rozdział, mnie również się wydaje, że Alex albo ten drugi to upadły anioł :P
    Życzę dużo weny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super kiedy następny ? Serio kiedy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, postaram się w przyszłym tygodniu dodać, choć nie wiem czy mi się uda. Mam nawał zajęć i niestety chwilowo, brak weny.

      Usuń

Uwaga: Jeżeli chcecie zareklamować tutaj swój blog, to piszcie ich adresy w zakładce SPAM.
Piszcie co myślicie: czy wam się opowiadanie podoba czy nie. Umiem
przyjmować krytykę, liczy się dla mnie każde wasze zdanie. Za komentarze typu ,, Fajny blog, zapraszam do siebie'' nie będę się odwdzięczać.
Nie wolno używać wulgaryzmów, czy kogokolwiek obrażać!

Obserwatorzy