Rozdział XXXI- Bal cz.1
Trey po kilku minutach znalazł miejsce dla swojego samochodu i niczym dżentelmen, wyciągnął do nas rękę, abyśmy z Avalon mogły spokojnie wyjść z auta, nie naruszając naszych kreacji. Ja jednak zamiast złapać go za rękę, spojrzałam w stronę sali gimnastycznej z której wyszła właśnie para trzecioklasistów, lekko kołyszących się po alkoholu i zmarszczyłam brwi. Od kiedy wyszłam z domu, powoli nabierałam coraz więcej pewności, że wyjście na bal było bardzo złym pomysłem. Nie wiem dlaczego, może te wydarzenia zrobiły ze mnie histeryczkę? Nie umiałam tego wyjaśnić. Czułam, że w jakiś sposób to jest złe, a moja intuicja nigdy się nie myliła! Byłam zdezorientowana i zagubiona, jakbym z powrotem miała sześć lat, a nie szesnaście.
Poza tym widoki wyraźnie nie zachęcały do udziału w zabawie, chyba że chcesz znaleźć się na komisariacie. Poza pijaną grupą nastolatków, na tyłach budynku stała grupa osób z klasy równoległej i paliła papierosy, gdzieniegdzie walały się butelki po piwie (widocznie przyszli nauczyciele i ktoś postanowił, że wypije sobie na dworze, aby nie oberwać), a głośna muzyka klubowa płynąca z głośników na sali, drażniła moje zszargane nerwy. W dodatku zapach mocny zapach alkoholu bynajmniej nie wpływał na mnie kojąco.
Trey również musiał to wyczuć, bo zmarszczył nos z lekkiego obrzydzenia. Mimo to nadal wyciągał do mnie rękę.
- Daj spokój, siostra. Pan Ellis zaraz pewnie wszystkich doprowadzi do porządku, a ty masz się dobrze bawić. Gdzie jest moja narwana imprezowiczka, która mogła przetańczyć całą noc i nawet się nie zmęczyła?
- Nie wiem.- powiedziałam szczerze, obejmując się ramionami.- Nie wiem, co się ze mną dzieje. Boję się, że coś złego znowu mnie spotka. Moja intuicja mi to mówi.
- A wy czemu nie wchodzicie?- usłyszałam głos Travisa.
Widocznie zaniepokoił go fakt, że jeszcze stoimy na parkingu. Travis, widząc moją minę, szepnął coś do mojego brata i lekko go popchnął w stronę sali. Chyba powiedział coś w stylu ,, zostaw to mnie'', bo delikatnie zajął miejsce obok na skraju siedzenia i zaczął przeczesywać moje włosy palcami. Choć serce zaczęło mi bić jak oszalałe, nadal odczuwałam niepokój.
- Shadow, co się dzieje?- spytał łagodnie.- Wiem, że dużo się ostatnio wydarzyło, ale to nie znaczy, że musisz zamykać się w sobie.
- Wiem, ale to mi nie daje spokoju.- wyznałam. Poczułam jak do moich oczu napływają świeże łzy. Byłam zgorszona swoją słabością, ale nie wiedziałam co dalej. W tym momencie nie byłam wspaniałą i odważną wojowniczką, jaką chciałam, aby mnie widziano tylko zwyczajną nastolatką.- Cały czas widzę przed oczami twarz Shy, Alexa... wszystko się zmieniło, Travis. Może i moje życie nigdy nie było normalne, ale przynajmniej częściowo mogłam żyć normalnie.
- Przecież nadal możesz.
Potrząsnęłam głową.
- Nie. Nie mogę wtedy, kiedy wszystko się wali na moich oczach. Nie rozumiesz, że ja nie lubię zostawiać niedokończonych spraw?- spytałam słabym głosem, siłą woli powstrzymując się od płaczu.
Trav przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu, wyraźnie wstrząśnięty moją reakcją. Nie znosiłam tego, że pokazuję jaka jestem słaba. Zawsze chciałam, aby mówiono: ,,To córka Vennissy Bernwell, widać że niedaleko pada jabłko od jabłoni'', a tu o to zaczynam płakać i to w dodatku w miejscu publicznym. Prawda była jak chluśnięcie zimnej wody w twarz. Nigdy nie będę taka jak ona i nie będę spadkobierczynią rodu Shepardów. Byłam słaba i nieudolna, dawałam się porwać emocjom. Dobra wojowniczka nie powinna kierować się emocjami, ale intuicją i instynktem.
Niespodziewanie znalazłam się w jego czułych objęciach. Znieruchomiałam, zaskoczona tym nagłym gestem, jednak po chwili się rozluźniłam i odwzajemniłam uścisk. Mój chłopak objął mnie delikatnie w talii i uważając, aby nie pognieść sukienki, przytulił mnie do siebie ze wszystkich sił i zaczął szeptać do ucha: ,, Wszystko jest w porządku''. Nie wiedziałam czy wszystko jest w porządku, ale jego uścisk, współczucie i miłość płynąca z tego pewnie nic nieznaczącego dla wielu gestu dodała mi otuchy i sprawiła, że lżej zrobiło mi się na sercu. Może i nie byłam w najlepszej sytuacji, ale może i nie najgorszej. Poza tym to, że Travis tak bardzo się o mnie martwił było bardzo słodkie. Nie byliśmy ze sobą bardzo długo, a on ciągle mnie zaskakiwał: odrabiał ze mną prace domowe (głównie matematykę), wychodził ze mną na spacery i zawsze starał się znaleźć dla mnie czas. Na początku bałam się, że będę dla niego tylko kolejną dziewczyną do zdobycia. Okazało się jednak, że traktuje mnie całkiem na serio, co w jakiś sposób dodało mi sił. Może i nadal nie byłam w nie najlepszej formie, ale lepsze coś niż nic.
Otarłam łzy wierzchem wolnej dłoni i zdobyłam się na słaby uśmiech.
- Wszystko w porządku.- szepnęłam lekko ochrypłym głosem. Odkaszlnęłam i spróbowałam głośniej.- Nic mi nie jest, Trav.
- Na pewno.- spojrzał mi głęboko w oczy, jakby chciał z nim wyczytać prawdę.
- Tak- pokiwałam energicznie głową i delikatnie wyrwałam się z jego objęć.- Na co czekamy? Musimy iść na zabawę, bo wszystko nas ominie!
Mój entuzjastyczny ton wyraźnie go rozbawił. O dziwo jednak nie pomógł mi wyjść z samochodu, tylko złapał mnie kolejny raz w talii i usadowił na swoich kolanach, jednocześnie trzymając mnie tak, abym mu się nie wyrwała. Na jego twarzy pojawił się jego firmowy krzywy uśmieszek, który tak dobrze znałam. Wplótł wolną rękę w moje włosy i zaśmiał się złowieszczo.
- Nie wiem tylko czy pozwolę ci teraz uciec. Wyglądasz zbyt pięknie.
- Wiesz, że w każdej chwili mogę ci pokaleczyć tą piękną buźkę.- szepnęłam mu kokieteryjnie do ucha.
Pokiwał głową.
- Pewnie tak, ale może poczekamy aż zabawa się rozkręci?
- Całując się w samochodzie mojego brata? Nie sądzisz, że Trey połamie ci kości, kiedy nas ty znajdzie?
- Pewnie tak, ale jak szaleć to na całego. Poza tym: czemu nie. Masz coś przeciwko?- I aby mnie udobruchać, wycisnął mi na ustach namiętny pocałunek.
Nie ma co, humorek mi poprawił. Niby to zastanawiając się nad odpowiedzią, przejechałam mu delikatnie paznokciem po ustach i uśmiechnęłam się szerzej.
- Ani trochę.
Po około dziesięciu minutach znaleźliśmy się w sali gimnastycznej, gdzie zabawa trwała już na całego. Widać nauczycieli porządnie wzięli się za uczniów, gdyż przynajmniej większość wyglądała na trzeźwą, nigdzie nie walały się butelki po napojach alkoholowych i nie śmierdziało tu spirytusem. W dodatku prawie wszyscy w najlepsze tańczyli na parkiecie i wyrywali do zabawy tych, którzy siedzieli przy stołach zastawionych różnorakim jedzeniem. Nauczyciele zamiast stać i pilnować podopiecznych, tańczyli w rytm muzyki wraz z nimi i śmieli się wniebogłosy. Dziewczyny wymachiwały długimi włosami i zwiewnymi, różnokolorowymi sukienkami w świetle wielkiej dyskotekowej kuli, wiszącej na suficie, a chłopcy próbowali (czasami bezskutecznie) dotrzymać kroku swoim partnerkom. Cała ta sceneria przypominała zwykłą imprezę znaną z filmów komediowych, przez co poczułam się trochę lepiej. Spodziewałam się tutaj interwencji policji, jednak widać nauczyciele dobrze spełnili swoje zadanie. To dobrze, bo nie miałam dzisiaj ochoty na odwiedziny w komisariacie.
- Może chodźmy do stolika?- zaproponował Travis.
Akurat kiedy to powiedział ujrzałam mojego brata i Meghan, rozmawiających przy jednym ze stolików. Widać uznał, że jest to dobry moment na podryw, chociaż po minie Meg można było wywnioskować, że raczej nie chodzi o flirtowanie. Obydwoje byli strasznie zmieszani, a Meg znudzona wpatrywała się w tłum w poszukiwaniu jakiejś rozrywki. Chyba potrzebna jest tam pomoc.
Pociągnęłam Travisa w ich stronę i zaczęliśmy przedzierać się przez zbieraninę, jednocześnie ignorując zaciekawione spojrzenia uczestników zabawy. Trav mówił mi, że ślicznie w tym wyglądam, jednak zazdrosne spojrzenia dziewczyn i szelmowskie uśmiechy chłopców, skierowane w moją stronę tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to ja mogę być dzisiaj gwiazdą wieczoru. Miałam tylko nadzieję, że włosy udało mi się doprowadzić do porządku, a usta nie były sine od pocałunków. Nie chciałam, aby ktoś się domyślił, że z Travisem postanowiliśmy urządzić sobie romantyczną scenę w samochodzie Treya. Jeszcze komuś przyszłoby coś głupiego do głowy!
Na mój widok Trey wyraźnie się ożywił i odetchnął z ulgą. Jednak kiedy pokazałam mu się w całej krasie, zrobił się wyraźnie podejrzliwy, a jego wzrok padł na mojego chłopaka, przyglądającego się kolegom z równoległej klasy, którzy urządzili sobie konkurs pt. ,,Kto wypije więcej soku''.
- Co was tak długo nie było?- spytał, unosząc brew. W jego oczach widziałam iskierki rozbawienia.- Czyżby was coś zatrzymało?
Puknęłam Treya żartobliwie w ramię i zarumieniłam się. No cóż, to był mój brat, a starsi bracia mają jakiś szósty zmysł jeżeli chodzi o życie sercowe ich sióstr. Poza tym nie był głupi i mnie znał. Nie rumieniłam się bez powodu.
- Trey, jak zwykle przesadzasz. Widziałeś gdzieś naszych znajomych?- spytałam, stając na palcach, aby dojrzeć moją paczkę.
Po chwili jednak nie potrzebowałam odpowiedzi. Cameron w najlepsze tańczył z Abygail Michelson z rocznika niżej, Avalon bawiła się z Danielem, co mnie nieco rozbawiło (widok Daniela, który za nic nie umiał dotrzymać kroku mojej przyjaciółce jest po prostu bezcenny), a Jake siedział przy oknie wraz ze swoimi kolegami i wygłupiał się jak to on. Wyglądało na to, że wszyscy świetnie się bawią i nie muszę się o nic martwić. Przynajmniej na jeden wieczór wszyscy wróciliśmy do swoich starych ról normalnej paczki przyjaciół.
Niespodziewanie ktoś objął mnie delikatnie ramieniem w talii i zaczął ustami skubać moje ucho. Zaśmiałam się lekko i ujęłam wolną dłoń Travisa w swoją.
- Miło, że wszystko toczy się starym tempem.- westchnęłam i oparłam się o pierś mojego chłopaka.
Poczułam jak jego klatka piersiowa trzęsie się ze śmiechu.
- No cóż, wszyscy się dobrze bawią poza tobą. My tylko tu stoimy.- mruknął, całując mnie w policzek. Zrobiło mi się gorąco, chociaż na sali raczej aż tak ciepło nie było.- Obiecałem twojej matce, że się tobą zaopiekuję i muszę dotrzymać słowa. Nie wyrwiesz mi się przez następne kilka godzin.
- A co jak ktoś będzie chciał ze mną zatańczyć?- spytałam, okręcając się na pięcie, aby patrzeć mu w oczy. Na jego twarzy nadal gościł figlarny uśmieszek, a ręce zacisnęły się wokół mnie z większą siłą, jednak w ogóle tego nie zauważyłam. Byłam tak samo silna jak on, w jego objęciach nie musiałam się niczego bać.
Założył mi zbłąkany lok za ucho, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- O ile to nie będzie jakiś idiota to nie mam nic przeciwko. Mam tylko nadzieję, że twój partner nie zapomni, że już do kogoś należysz... o ile tak można to ująć. Roszczenie sobie do ciebie praw byłoby bardzo staroświeckie, a poza tym pewnie byś mnie od razu rzuciła.
- Zgadza się.- przytaknęłam. Nie chciałam się wcześniej wiązać z żadnym chłopcem z kilku powodów, a najważniejszym była chorobliwa zazdrość, której wręcz nie znosiłam. Kiedy ktoś chciał mną rządzić lub mi rozkazywać, tracił w moich oczach wszystko i był dla mnie zerem. Gdyby Travis był zazdrosnym dupkiem, nigdy bym z nim nie chodziła. Dobrze, że mi ufał i byliśmy ze sobą szczerzy. To była podstawa związku, przynajmniej tak uważałam.- To co robimy?
- Co powiesz na wspólny taniec?- okręcił mnie w kółko i na powrót przytulił.
Miałam właśnie odpowiedzieć, że z miłą chęcią, kiedy zauważyłam parę znajomych zielonych oczu. Chciałam mimo obecności mojego chłopaka obrócić się na pięcie i rzucić mojemu byłemu przyjacielowi długie nienawistne spojrzenie, kiedy zobaczyłam kto stoi po drugiej strony sali. I spogląda na mnie z uśmiechem.
Upadły anioł, który był z S.J-em w zaułku. Grave.
Hej wszystkim! Wiem, naczekaliście się pewnie, ale mam taki natłok zajęć, że nie mam na serio czasu zajmować się blogami lub nie mam sił. Wiecie, koniec roku to i za oceny się trzeba brać, zwłaszcza w moim przypadku. W każdym razie dziękuję wam za wyrozumiałość.
I szczerze to pewnie jesteście na mnie źli na te ciągłe pytania: usunąć bloga czy nie. Po prostu coraz częściej mam takie chwile zwątpienia i za nic nie dają mi spokoju. Dlatego piszę to tutaj, bo wiem, że nagłe zamknięcie bloga byłoby nie fair w stosunku do was. Niestety rozdziały nie wychodzą mi takie, jakie bym chciała. Mam pomysł, nawet zdania mam, ale kiedy chcę je spisać to momentalnie wszystko ,,wylatuje'' z mojej głowy i nie mogę sobie niczego przypomnieć. Nie wiem czy jestem aż tak denną pisarką czy to z przemęczenia.
Ale koniec mojego zrzędzenia. Mam nadzieję, że rozdział wyszedł niezły (i proszę mnie nie oszczędzać). Spodziewajcie się, że do 18 czerwca rozdziały będą rzadko, gdyż wtedy wystawiają mi oceny końcoworoczne i sprawa będzie zamknięta, a poza tym jest tak ładna pogoda, że grzech z niej nie skorzystać! Przynajmniej dopóki jest.
Tak więc miłego czytania i do następnej notki!
PS: Przy okazji dziękuję za tyle wejść! Być może w wakacje albo nawet przed dobijemy o 20000 wyświetleń!
Serdecznie zapraszam również na bloga ,,mojego''( w cudzysłowiu, bo ja tylko pomagam) i mojej przyjaciółki: Klik!
Trey również musiał to wyczuć, bo zmarszczył nos z lekkiego obrzydzenia. Mimo to nadal wyciągał do mnie rękę.
- Daj spokój, siostra. Pan Ellis zaraz pewnie wszystkich doprowadzi do porządku, a ty masz się dobrze bawić. Gdzie jest moja narwana imprezowiczka, która mogła przetańczyć całą noc i nawet się nie zmęczyła?
- Nie wiem.- powiedziałam szczerze, obejmując się ramionami.- Nie wiem, co się ze mną dzieje. Boję się, że coś złego znowu mnie spotka. Moja intuicja mi to mówi.
- A wy czemu nie wchodzicie?- usłyszałam głos Travisa.
Widocznie zaniepokoił go fakt, że jeszcze stoimy na parkingu. Travis, widząc moją minę, szepnął coś do mojego brata i lekko go popchnął w stronę sali. Chyba powiedział coś w stylu ,, zostaw to mnie'', bo delikatnie zajął miejsce obok na skraju siedzenia i zaczął przeczesywać moje włosy palcami. Choć serce zaczęło mi bić jak oszalałe, nadal odczuwałam niepokój.
- Shadow, co się dzieje?- spytał łagodnie.- Wiem, że dużo się ostatnio wydarzyło, ale to nie znaczy, że musisz zamykać się w sobie.
- Wiem, ale to mi nie daje spokoju.- wyznałam. Poczułam jak do moich oczu napływają świeże łzy. Byłam zgorszona swoją słabością, ale nie wiedziałam co dalej. W tym momencie nie byłam wspaniałą i odważną wojowniczką, jaką chciałam, aby mnie widziano tylko zwyczajną nastolatką.- Cały czas widzę przed oczami twarz Shy, Alexa... wszystko się zmieniło, Travis. Może i moje życie nigdy nie było normalne, ale przynajmniej częściowo mogłam żyć normalnie.
- Przecież nadal możesz.
Potrząsnęłam głową.
- Nie. Nie mogę wtedy, kiedy wszystko się wali na moich oczach. Nie rozumiesz, że ja nie lubię zostawiać niedokończonych spraw?- spytałam słabym głosem, siłą woli powstrzymując się od płaczu.
Trav przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu, wyraźnie wstrząśnięty moją reakcją. Nie znosiłam tego, że pokazuję jaka jestem słaba. Zawsze chciałam, aby mówiono: ,,To córka Vennissy Bernwell, widać że niedaleko pada jabłko od jabłoni'', a tu o to zaczynam płakać i to w dodatku w miejscu publicznym. Prawda była jak chluśnięcie zimnej wody w twarz. Nigdy nie będę taka jak ona i nie będę spadkobierczynią rodu Shepardów. Byłam słaba i nieudolna, dawałam się porwać emocjom. Dobra wojowniczka nie powinna kierować się emocjami, ale intuicją i instynktem.
Niespodziewanie znalazłam się w jego czułych objęciach. Znieruchomiałam, zaskoczona tym nagłym gestem, jednak po chwili się rozluźniłam i odwzajemniłam uścisk. Mój chłopak objął mnie delikatnie w talii i uważając, aby nie pognieść sukienki, przytulił mnie do siebie ze wszystkich sił i zaczął szeptać do ucha: ,, Wszystko jest w porządku''. Nie wiedziałam czy wszystko jest w porządku, ale jego uścisk, współczucie i miłość płynąca z tego pewnie nic nieznaczącego dla wielu gestu dodała mi otuchy i sprawiła, że lżej zrobiło mi się na sercu. Może i nie byłam w najlepszej sytuacji, ale może i nie najgorszej. Poza tym to, że Travis tak bardzo się o mnie martwił było bardzo słodkie. Nie byliśmy ze sobą bardzo długo, a on ciągle mnie zaskakiwał: odrabiał ze mną prace domowe (głównie matematykę), wychodził ze mną na spacery i zawsze starał się znaleźć dla mnie czas. Na początku bałam się, że będę dla niego tylko kolejną dziewczyną do zdobycia. Okazało się jednak, że traktuje mnie całkiem na serio, co w jakiś sposób dodało mi sił. Może i nadal nie byłam w nie najlepszej formie, ale lepsze coś niż nic.
Otarłam łzy wierzchem wolnej dłoni i zdobyłam się na słaby uśmiech.
- Wszystko w porządku.- szepnęłam lekko ochrypłym głosem. Odkaszlnęłam i spróbowałam głośniej.- Nic mi nie jest, Trav.
- Na pewno.- spojrzał mi głęboko w oczy, jakby chciał z nim wyczytać prawdę.
- Tak- pokiwałam energicznie głową i delikatnie wyrwałam się z jego objęć.- Na co czekamy? Musimy iść na zabawę, bo wszystko nas ominie!
Mój entuzjastyczny ton wyraźnie go rozbawił. O dziwo jednak nie pomógł mi wyjść z samochodu, tylko złapał mnie kolejny raz w talii i usadowił na swoich kolanach, jednocześnie trzymając mnie tak, abym mu się nie wyrwała. Na jego twarzy pojawił się jego firmowy krzywy uśmieszek, który tak dobrze znałam. Wplótł wolną rękę w moje włosy i zaśmiał się złowieszczo.
- Nie wiem tylko czy pozwolę ci teraz uciec. Wyglądasz zbyt pięknie.
- Wiesz, że w każdej chwili mogę ci pokaleczyć tą piękną buźkę.- szepnęłam mu kokieteryjnie do ucha.
Pokiwał głową.
- Pewnie tak, ale może poczekamy aż zabawa się rozkręci?
- Całując się w samochodzie mojego brata? Nie sądzisz, że Trey połamie ci kości, kiedy nas ty znajdzie?
- Pewnie tak, ale jak szaleć to na całego. Poza tym: czemu nie. Masz coś przeciwko?- I aby mnie udobruchać, wycisnął mi na ustach namiętny pocałunek.
Nie ma co, humorek mi poprawił. Niby to zastanawiając się nad odpowiedzią, przejechałam mu delikatnie paznokciem po ustach i uśmiechnęłam się szerzej.
- Ani trochę.
Po około dziesięciu minutach znaleźliśmy się w sali gimnastycznej, gdzie zabawa trwała już na całego. Widać nauczycieli porządnie wzięli się za uczniów, gdyż przynajmniej większość wyglądała na trzeźwą, nigdzie nie walały się butelki po napojach alkoholowych i nie śmierdziało tu spirytusem. W dodatku prawie wszyscy w najlepsze tańczyli na parkiecie i wyrywali do zabawy tych, którzy siedzieli przy stołach zastawionych różnorakim jedzeniem. Nauczyciele zamiast stać i pilnować podopiecznych, tańczyli w rytm muzyki wraz z nimi i śmieli się wniebogłosy. Dziewczyny wymachiwały długimi włosami i zwiewnymi, różnokolorowymi sukienkami w świetle wielkiej dyskotekowej kuli, wiszącej na suficie, a chłopcy próbowali (czasami bezskutecznie) dotrzymać kroku swoim partnerkom. Cała ta sceneria przypominała zwykłą imprezę znaną z filmów komediowych, przez co poczułam się trochę lepiej. Spodziewałam się tutaj interwencji policji, jednak widać nauczyciele dobrze spełnili swoje zadanie. To dobrze, bo nie miałam dzisiaj ochoty na odwiedziny w komisariacie.
- Może chodźmy do stolika?- zaproponował Travis.
Akurat kiedy to powiedział ujrzałam mojego brata i Meghan, rozmawiających przy jednym ze stolików. Widać uznał, że jest to dobry moment na podryw, chociaż po minie Meg można było wywnioskować, że raczej nie chodzi o flirtowanie. Obydwoje byli strasznie zmieszani, a Meg znudzona wpatrywała się w tłum w poszukiwaniu jakiejś rozrywki. Chyba potrzebna jest tam pomoc.
Pociągnęłam Travisa w ich stronę i zaczęliśmy przedzierać się przez zbieraninę, jednocześnie ignorując zaciekawione spojrzenia uczestników zabawy. Trav mówił mi, że ślicznie w tym wyglądam, jednak zazdrosne spojrzenia dziewczyn i szelmowskie uśmiechy chłopców, skierowane w moją stronę tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to ja mogę być dzisiaj gwiazdą wieczoru. Miałam tylko nadzieję, że włosy udało mi się doprowadzić do porządku, a usta nie były sine od pocałunków. Nie chciałam, aby ktoś się domyślił, że z Travisem postanowiliśmy urządzić sobie romantyczną scenę w samochodzie Treya. Jeszcze komuś przyszłoby coś głupiego do głowy!
Na mój widok Trey wyraźnie się ożywił i odetchnął z ulgą. Jednak kiedy pokazałam mu się w całej krasie, zrobił się wyraźnie podejrzliwy, a jego wzrok padł na mojego chłopaka, przyglądającego się kolegom z równoległej klasy, którzy urządzili sobie konkurs pt. ,,Kto wypije więcej soku''.
- Co was tak długo nie było?- spytał, unosząc brew. W jego oczach widziałam iskierki rozbawienia.- Czyżby was coś zatrzymało?
Puknęłam Treya żartobliwie w ramię i zarumieniłam się. No cóż, to był mój brat, a starsi bracia mają jakiś szósty zmysł jeżeli chodzi o życie sercowe ich sióstr. Poza tym nie był głupi i mnie znał. Nie rumieniłam się bez powodu.
- Trey, jak zwykle przesadzasz. Widziałeś gdzieś naszych znajomych?- spytałam, stając na palcach, aby dojrzeć moją paczkę.
Po chwili jednak nie potrzebowałam odpowiedzi. Cameron w najlepsze tańczył z Abygail Michelson z rocznika niżej, Avalon bawiła się z Danielem, co mnie nieco rozbawiło (widok Daniela, który za nic nie umiał dotrzymać kroku mojej przyjaciółce jest po prostu bezcenny), a Jake siedział przy oknie wraz ze swoimi kolegami i wygłupiał się jak to on. Wyglądało na to, że wszyscy świetnie się bawią i nie muszę się o nic martwić. Przynajmniej na jeden wieczór wszyscy wróciliśmy do swoich starych ról normalnej paczki przyjaciół.
Niespodziewanie ktoś objął mnie delikatnie ramieniem w talii i zaczął ustami skubać moje ucho. Zaśmiałam się lekko i ujęłam wolną dłoń Travisa w swoją.
- Miło, że wszystko toczy się starym tempem.- westchnęłam i oparłam się o pierś mojego chłopaka.
Poczułam jak jego klatka piersiowa trzęsie się ze śmiechu.
- No cóż, wszyscy się dobrze bawią poza tobą. My tylko tu stoimy.- mruknął, całując mnie w policzek. Zrobiło mi się gorąco, chociaż na sali raczej aż tak ciepło nie było.- Obiecałem twojej matce, że się tobą zaopiekuję i muszę dotrzymać słowa. Nie wyrwiesz mi się przez następne kilka godzin.
- A co jak ktoś będzie chciał ze mną zatańczyć?- spytałam, okręcając się na pięcie, aby patrzeć mu w oczy. Na jego twarzy nadal gościł figlarny uśmieszek, a ręce zacisnęły się wokół mnie z większą siłą, jednak w ogóle tego nie zauważyłam. Byłam tak samo silna jak on, w jego objęciach nie musiałam się niczego bać.
Założył mi zbłąkany lok za ucho, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- O ile to nie będzie jakiś idiota to nie mam nic przeciwko. Mam tylko nadzieję, że twój partner nie zapomni, że już do kogoś należysz... o ile tak można to ująć. Roszczenie sobie do ciebie praw byłoby bardzo staroświeckie, a poza tym pewnie byś mnie od razu rzuciła.
- Zgadza się.- przytaknęłam. Nie chciałam się wcześniej wiązać z żadnym chłopcem z kilku powodów, a najważniejszym była chorobliwa zazdrość, której wręcz nie znosiłam. Kiedy ktoś chciał mną rządzić lub mi rozkazywać, tracił w moich oczach wszystko i był dla mnie zerem. Gdyby Travis był zazdrosnym dupkiem, nigdy bym z nim nie chodziła. Dobrze, że mi ufał i byliśmy ze sobą szczerzy. To była podstawa związku, przynajmniej tak uważałam.- To co robimy?
- Co powiesz na wspólny taniec?- okręcił mnie w kółko i na powrót przytulił.
Miałam właśnie odpowiedzieć, że z miłą chęcią, kiedy zauważyłam parę znajomych zielonych oczu. Chciałam mimo obecności mojego chłopaka obrócić się na pięcie i rzucić mojemu byłemu przyjacielowi długie nienawistne spojrzenie, kiedy zobaczyłam kto stoi po drugiej strony sali. I spogląda na mnie z uśmiechem.
Upadły anioł, który był z S.J-em w zaułku. Grave.
Hej wszystkim! Wiem, naczekaliście się pewnie, ale mam taki natłok zajęć, że nie mam na serio czasu zajmować się blogami lub nie mam sił. Wiecie, koniec roku to i za oceny się trzeba brać, zwłaszcza w moim przypadku. W każdym razie dziękuję wam za wyrozumiałość.
I szczerze to pewnie jesteście na mnie źli na te ciągłe pytania: usunąć bloga czy nie. Po prostu coraz częściej mam takie chwile zwątpienia i za nic nie dają mi spokoju. Dlatego piszę to tutaj, bo wiem, że nagłe zamknięcie bloga byłoby nie fair w stosunku do was. Niestety rozdziały nie wychodzą mi takie, jakie bym chciała. Mam pomysł, nawet zdania mam, ale kiedy chcę je spisać to momentalnie wszystko ,,wylatuje'' z mojej głowy i nie mogę sobie niczego przypomnieć. Nie wiem czy jestem aż tak denną pisarką czy to z przemęczenia.
Ale koniec mojego zrzędzenia. Mam nadzieję, że rozdział wyszedł niezły (i proszę mnie nie oszczędzać). Spodziewajcie się, że do 18 czerwca rozdziały będą rzadko, gdyż wtedy wystawiają mi oceny końcoworoczne i sprawa będzie zamknięta, a poza tym jest tak ładna pogoda, że grzech z niej nie skorzystać! Przynajmniej dopóki jest.
Tak więc miłego czytania i do następnej notki!
PS: Przy okazji dziękuję za tyle wejść! Być może w wakacje albo nawet przed dobijemy o 20000 wyświetleń!
Serdecznie zapraszam również na bloga ,,mojego''( w cudzysłowiu, bo ja tylko pomagam) i mojej przyjaciółki: Klik!
Juezuniu niemoge się już do czekać kolejnej notatki. Piszesz CUDOWNIE. Dosłownie uwielbiam twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, aczkolwiek niestety wiem, że mogłabym pisać jeszcze lepiej. No cóż, jeszcze daleka droga przede mną.
UsuńWłaśnie nadrobiłam zaległości. Mega rozdział, już nie mogę się doczekać co wydarzy się dalej, choć podejrzewam, że jakaś akcja będzie na balu, Końcówka mówiła sama za siebie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :D