poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział XXII- Tak to jest jak się żyje w Świecie Cieni

Rozdział XXII- Tak to jest jak się żyje w Świecie Cieni
  Nasz krzyk roznosił się echem po całym lesie. Co prawda teren był dosyć sporawy, a my rozdzieliliśmy się na ekipy poszukiwawcze, jednak słyszeliśmy się nawzajem, co dawało mi pewną namiastkę bezpieczeństwa. W głębi duszy jednak wiedziałam, że znajdziemy Shy pozostawioną przez ,, tego kogoś'' lub w jej pobliżu. Innej opcji nie było, bo jak wytłumaczyć jej nagłe zniknięcie? Gdyby to był jakiś psychopata czy morderca, to nie trzymałby ją tak blisko nas. Nie, poprawka. Trzymałby ją blisko nas, ale martwą, bo po co mu bezbronna nastolatka? Dla tego kogoś to jest gra, a my jesteśmy tylko pionkami.
  Skoro tak to czas się zabawić na całego.
- Trey?- Jake szedł za mną, jednocześnie unikając czołowego zderzenia z gałęzią lub drzewem i organizując naszą specjalną ekipę poszukiwawczą. Mój brat przez chwilę coś marudził ( prawdopodobnie Jake go obudził). Jake poczekał, aż się wyżali i zabrał głos- Słuchaj, stary. Dzwoń po Avalon i Cama. Meghan, Travis i Lea także się przydadzą. Shy jest gdzieś w pobliżu garaży Callagana. Co? Tak, Shadow jest ze mną. Szukamy jej wraz z ekipą, jednak potrzebujemy wsparcia. Jeżeli to ktoś ze Świata Cieni to dwójka Nefilim sobie nie poradzi... I co z tego, że Shadow jest prawie anielicą?! Wampir mógłby ją zabić w ciągu...  Dobra, nie prowadźmy tej głupiej dyskusji. Macie tu za chwilę być. Jeżeli już to weź ciotkę Clary. Jest demonem więc z łatwością wykryje energię witalną Shy. Znajdźcie nas, my szukamy dalej. Tylko się pośpieszcie!- powiedział i rozłączył się.
  W ostatniej chwili uchyliłam się przed kolejną grubą gałęzią, która naciągnięta potrafiła zwalić z nóg. Odsunęłam włosy z twarzy i spojrzałam na swojego kuzyna.
- I co?
- Będą tu dopiero za dwadzieścia minut, góra dwadzieścia pięć.- ze złością zdmuchnął sobie włosy z oczu.- Eh, sami sobie nie poradzimy, a obecność moich kumpli tylko komplikuje sprawę.
- Jesteśmy Nefilim, nie Przyziemni.- przypomniałam, delikatnie jak piórko, poruszając się po wilgotnym podłożu, które się odrobinę zapadało pod naszym ciężarem.- Może i nie mamy broni, ale nie jesteśmy bezbronni. Wiesz, że znam parę sztuczek. 
- Sztuczek- wytknął, jakby to było słowo klucz.- Shadow, Shy nie została porwana przez byle kogo. Pomyśl: gdyby to był człowiek czy głupi Podziemny, który nie miał co robić w domu to tak długo by jej nie ukrywał. Tylko spryciarz mógłby tak długo więzić taką dziewczynę jak Shy.
- ,, Taką dziewczynę jak Shy''?- uniosłam brwi w geście zdziwienia.
  Jake wzruszył ramionami.
- Shy nie jest do końca bezbronna wobec ludzi. Wiem, że uczęszczała na kurs samoobrony. Poza tym na własne oczy widziałem jak w pierwszej klasie skopała Bryana Brece'a, tego ważniaka. Wszyscy się zastanawiali, dlaczego przestał nas terroryzować.- Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek.- To wszystko przez Shy, która odbyła z nim bardzo ,, przekonującą'' rozmowę. Wierz mi, może wygląda niewinnie, ale ma w sobie duszę wojowniczki. Dlatego też nie przestałem wierzyć, że żyje w przeciwieństwie do innych. 
- Nie powinnyśmy w to wątpić, bo to by było tak, jakbyśmy ją skazywali na śmierć.- szepnęłam, ledwo wymawiając te słowa.
 Dla Nefilim było wiadomo, że prędzej czy później ktoś z nas zginie. Na taki los nas przygotowywano od dziecka, ale Shy? Ona była tylko człowiekiem i co z tego, że silnym? Nawet największy siłacz nie poradzi sobie z wampirem czy wilkołakiem. W starciu z demoniczną mocą ludzie nigdy nie mieli szans i nigdy nie będą mieć.
  Przez chwilę szliśmy w milczeniu, uważnie nasłuchując czy aby krzyk się nie powtórzy, jednak w końcu przystanęliśmy, aby rozejrzeć się czy nie ma tu nigdzie jakiejś pieczary. Jeżeli ktoś ukrywa Shy to tylko w jakiejś jaskini czy pieczarze, bo teren lasu nie był przez nikogo zamieszkany. W zasadzie nie było tutaj żadnego budynku z powodu zaginięcia tutaj grupki turystów w 1981 roku. Las ten było owiany mroczną legendą, dlatego też ludzie nie chcieli tu mieszkać czy nawet inwestować w te tereny. Byli po prostu zbyt strachliwi, a gdyby ktoś z naszego świata tu zamieszkał, to tylko zwróciłby na siebie uwagę. W przekonaniu Przyziemnych tylko wariat chciałby mieszkać w tak gęstej roślinności, z daleka od siedzib ludzkich czy sklepów. W naszym... to była dłuższa historia.
  Po dziesięciu minutach poszukiwań, Jake wyraźnie tracił cierpliwość. Nie chciał się jednak poddawać, bo wiedział, że to byłoby równoznaczne z wydaniem wyroku na naszą przyjaciółkę. W końcu jednak oparł się o drzewo i westchnął sfrustrowany.
- Krążymy tu bez celu. W takim tempie w życiu jej nie znajdziemy.
- Jake...
- Wiem, Shade, wiem. Ale dziewczyno, nie rozumiesz, że on mógł ją przenieść w jakieś inne miejsce? Jakoś nietrudno zauważyć gromady ludzi, którzy przeczesują las i nieustannie wykrzykują jej imię! Bo w końcu... Aaaaa!- krzyknął, gdy poślizgnął się na mokrej ziemi.
  Wszystko zdarzyło się w szybkim tempie. Jake nie zdążył złapać równowagi, przez co zmierzał w stronę wielkiej kępy paproci. Nie rozległ się jednak huk, kiedy uderzył w nią, ale moim oczom ukazała się dziwna jama, do której z impetem wpadł mój kuzyn. Rzuciłam się, aby go chwycić jednak nie zdążyłam, przez co zjechał dół. Po kilku zaledwie sekundach chyba uderzył w ziemię, bo wydał z siebie bardzo głośne włoskie przekleństwo ( za które powinien podziękować profesorowi Mazziemu), a jego głośne kroki niemal rozbrzmiewały mi w uszach. Ale skoro tak...
- Jake!- krzyknęłam, uważając, aby tam nie wpaść.- Ty znalazłeś jaskinię!
- Serio, bo nie zauważyłem?!- warknął z dołu. 
  Wywróciłam oczami.
- Nie narzekaj tam. To wspaniale.
- Co jest wspaniałe?-rozległ się głos za mną.
  Obróciłam się i uśmiechnęłam na widok mojej ekipy. Wszyscy chyba biegli, bo dychali jakby przebiegli maraton i jak na rozkaz usiedli na mokrej ziemi, nerwowo łapiąc oddech.
  Okej, cofam słowo ,, wszyscy''. Travis siedział na gałęzi najbliższego drzewa, w najlepsze przyglądając się mojej paczce z uśmiechem i leniwie obracał w rękach seraficki miecz. Ze swoimi ciemnymi okularami i szelmowskim uśmiechem przywodził mi na myśl Patcha z ,, Szeptem'' Beccy Fitzpatrick. Ciemne włosy, ciemne oczy, wysportowany, przystojny- wszystko to pasowało.
  Wróć! Coś krzyknęło we mnie. Czy ja właśnie pomyślałam, że on jest przystojny?! Znaczy no był; widziałam na własne oczy jak ze słodkiego chłopca stał super męskim facetem, ale jeszcze w życiu o nim tak nie pomyślałam. Zawsze miałam go za drania, łamiącego jedynie naiwne, dziewczyńskie serca, jednak w ciągu tego tygodnia pokazał mi, że jest inaczej. W sumie nie poznawałam go: zwykle był arogancki, ostry w obyciu, nikt poza Leą nie mógł do niego dotrzeć, a teraz o to jest tu z moją paczką i zachowuje się, jakby był częścią naszej ,, wielkiej rodziny''. Znając go tyle lat wiedziałam, że się zmienia na lepsze.
  Przez to, że się zamyśliłam, nawet nie zauważyłam, że już dawno opuścił swoje miejsce i siedzi tuż obok mnie, przyglądając mi się w zamyśleniu tymi swoimi ciemnymi oczami. Poczułam się strasznie skrępowana, bo patrzyliśmy tak na siebie niczym zakochani ( a wcale tak nie było) w obecności całej mojej grupy. Odchrząknęłam więc znacząco i posłałam wszystkim nieśmiały uśmiech:
- Fajnie, że jesteście. Co tak szybko?
- Ruch to zdrowie, co nie?- powiedziała Avalon z uśmiechem na ustach.
- Czy możecie ruszyć te tyłki i tu złazić?!- krzyknął Jake z dołu.
 Wzniosłam oczy ku niebu i położyłam się tuż przed otworem, uważając, abym się nieoczekiwanie nie ześlizgnęła.
- Jake, łap mnie!- krzyknęłam i ześlizgnęłam się wprost do jamy.
  Jake na szczęście czekał na dole i w porę złapał mnie w swoje ramiona jak wtedy, gdy byłam mała i złamałam nogę na miejskim boisku do piłki nożnej. Posłałam mu promienny uśmiech i ześlizgnęłam się z jego ramion, stając już pewnie na własnych nogach. Złożyłam ręce i przytknęłam je do ust:
- Avalon, chodź! Najpierw dziewczyny!- krzyknęłam, aby tamci usłyszeli.
  Wiedziałam, że to trochę zajmie, więc postanowiłam się rozejrzeć. Było jednak trochę ciemno, aby można było zobaczyć jaskinię ( jeżeli można było to miejsce tak nazwać) w całej okazałości. Zrobiłam więc to, czego uczyła mnie moja nauczycielka Cecille. Przyłożyłam dłoń do serca, czując bicie mojego serca i moc, którą skrywałam w sobie od dziecka. Tak jak kiedyś pokazywała mi to moja nauczycielka, przymknęłam powieki i zaczęłam kreślić palcem na sobie drogę z serca do mojej lewej dłoni. Czułam jak moc przepływa przez moje żyły, aż w końcu moja ręka przyjemnie zaczęła mnie mrowić, dając mi znak, że mogę zrobić co mi się podoba. Wyciągnęłam więc ręce przed siebie i po chwili w moich dłoniach znalazła się czerwona kulka, oświetlająca moje otoczenie lepiej niż jakakolwiek świeczka. Z uśmiechem podniosłam ją do góry i rozejrzałam się po pieczarze.
   Okazała się być wielkości średniego pokoju, więc nikt nie musiał się obawiać, że uderzy głową o kamienny sufit. Widać jednak było, że ktoś już tu był, ponieważ na jednej ze ścian były wyryte jakieś słowa, gdzieniegdzie było pełno błota, które raczej nie znalazło się tutaj tak samo z siebie...
- Shade!- krzyknęła Avalon.
  Zapomniała jednak, że akustyka tutaj była świetna, przez co jej wrzask rozbrzmiewał w moich uszach przez jakieś sześć sekund. Chciałam się odwrócić i zbesztać moją przyjaciółkę, jednak po chwili zobaczyłam powód jej krzyku. Na ten widok sama miałam ochotę wrzeszczeć.
  Na jednej ze ścianek był odcisk czyjejś ręki, bez wątpienia ludzkiej. Przerażające jednak było to, że plama była rdzawoczerwona. 
  Krew.
- Wampir?- wyszeptał Trey.
- Chyba tak.- odpowiedział Travis. 
  Chłopak stanął tuż obok mnie z wyciągniętym nożem serafickim w dłoni i pochylił się niczym drapieżnik, zapewne czuwając na atak ze strony jakiegoś wampira. Lea stanęła z mojej drugiej strony i zaczęła się rozglądać.
- Trav, czekaj.- podniosła rękę.- Słyszycie to? Czy ktoś ma tutaj astmę albo zadyszkę?
  Rzeczywiście. Było słychać czyjeś rzężenie, jakby ktoś przebiegł maraton. I to nie był nikt z nas.
  W jednej sekundzie wszyscy otworzyliśmy ciasny okrąg i przylegając do siebie plecami z wyciągniętą bronią ( czy nawet rękami albo kulą światła) obserwowaliśmy czy aby nikt się do nas nie zbliża. Czyjeś kroki stawały się coraz głośniejsze, a urywany oddech był aż nadto wyraźny, co sprawiło, że spięliśmy się w oczekiwaniu na atak. Moje serce biło jak oszalałe od adrenaliny.
- Gotowi?- szepnęła Meg.
  I wtedy poczułam na swojej skórze muśnięcie takiego małego wiaterku, jakby ktoś biegł tuż obok nas. Obróciliśmy się niczym jeden organizm w stronę w którą ten ktoś pobiegł i wtedy Lea wydała z siebie głośny wrzask, aż ziemia zatrzęsła się pod naszymi nogami.
  Pomyliliśmy się w ocenie sytuacji. Nie była tu tylko jedna osoba. Zaledwie parę metrów od nas leżała Bonnie w swojej czerwonej sukience, obecnie postrzępionej jakby ostrymi pazurami. Wyraźnie była nieprzytomna, bo kolory odpłynęły z jej twarzy, czyniąc ją bladą niczym porcelanowa lalka. Jej wcześniej wspaniały makijaż został zniszczony przez słone łzy dziewczyny, włosy poskręcały się w niesforne loczki i nastroszyły jakby naelektryzowane, a na ramionach widniały ślady zadrapań. Jednak nie to było powodem krzyku Lei,( który naprawdę rzadko można było usłyszeć).
  Na jej szyi widniała ranka od ukąszenia, z której obficie spływała krew. I nie była sama.  Obok niej stała dziewczyna w postrzępionym ubraniu z bladą jak ściana twarzą, niebiesko-szarymi oczami świecącymi w ciemności niczym lampki i co najgorsze: z kłami, ostrymi jak igły.
  Wszyscy wstrzymaliśmy oddech ze zdziwienia. 
  Wampir. Shy jest wampirem.

O to i prezencik na Nowy Rok. Miałam wenę, a poza tym chciałam coś dodać, bo niestety czeka mnie dużo sprawdzianów jak tylko przyjdę do szkoły.  Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i miło spędzicie Sylwestra. Szczęśliwego Nowego Roku, kochani! Do jutrzejszej notki, w której będzie podsumowanie tego roku. Tak więc dzięki za uwagę i do jutra!


  


    
  
   
  

2 komentarze:

  1. Cudny rozdzial. Nie spodiewalam sie ze Shy bedzie wampem :-D Powodzenia w nauce :-D

    Pozdrawiam Clary

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: Jeżeli chcecie zareklamować tutaj swój blog, to piszcie ich adresy w zakładce SPAM.
Piszcie co myślicie: czy wam się opowiadanie podoba czy nie. Umiem
przyjmować krytykę, liczy się dla mnie każde wasze zdanie. Za komentarze typu ,, Fajny blog, zapraszam do siebie'' nie będę się odwdzięczać.
Nie wolno używać wulgaryzmów, czy kogokolwiek obrażać!

Obserwatorzy