poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział XXI- Poszlaki

Rozdział XXI- Poszlaki
   Wszystko pozornie wróciło do normy. Po kłopotliwej sytuacji w domu Bonnie, kiedy to musiałam jej przedstawiać moich ,, superowych'' przyjaciół, dziewczyna puściła to w niepamięć i już więcej nie wspomniała o Travisie czy Lei. Zdziwiło nas natomiast zniknięcie S.J-a, który przez cały tydzień był nieobecny w szkole, a przecież zależało mu na stuprocentowej frekwencji! Na początku wysunęłyśmy hipotezę, że spędza ten czas z Amandą, jednak ona była w te dni obecna  w szkole, a na mieście widywałyśmy ją przez cały czas, więc ten scenariusz odpadał. Co do dalszych wniosków... to w zasadzie ich nie było. Zapędzono nas w kozi róg.
  Niestety coś musiało się zmienić od tej sytuacji. Po pierwsze: ktoś powiedział wszystkim o zaistniałej sytuacji i teraz cała szkoła stawiła się za mną murem. Gdzie nie pójdę tam ludzie się uśmiechają do mnie i mówią mi coś w stylu: ,, Szacunek, że to przetrwałaś'', a ja nie wiem co odpowiedzieć. Nie miałam się za żadną bohaterkę, byłam po prostu kolejną, zranioną przez chłopaka dziewczyną, więc co było w tym nowego? Druga dziwna rzecz, to było zachowanie mojego przyjaciela, który zrobił się dziwnie opiekuńczy. Codziennie wpada do mnie z moimi ulubionymi książkami i saszetkami gorącej czekolady, (którą ubóstwiam) i przesiaduje do późna, dopóki mój braciszek go nie wyrzuci. Trey nawet zapytał się mnie czy coś mnie z nim nie łączy, jednak powiedziałam, że uważam go tylko za przyjaciela, bo to była prawda, choć z Travisem coś się działo. Podczas, gdy nie był ze mną, nocami znikał gdzieś w mieście, o czym się dowiedziałam od zaniepokojonej pani Versill, która wypytywała mnie o swojego syna. Na początku dziwiłam się, czemu Lea nie zareagowała, bo w pewnych momentach potrafi być mistrzynią histerii, jednak szybko skojarzyłam fakty: rodzeństwo coś kombinowało i to mogło mieć coś wspólnego z Collinsem.
  A dlaczego? Travis przez cały tamten wieczór wypytywał o mojego byłego przyjaciela, nieustannie się nad czymś zastanawiając. W sumie mnie też niepokoiło jego dziwne zachowanie, jednak wolałam to chwilowo zostawić w spokoju, bo została jeszcze sprawa Włocha, (czyli Daniela) oraz Alexa, którzy także notorycznie opuszczali zajęcia, przez co nawet profesorka Vasquez zadzwoniła do państwa Resstów z ostrzeżeniem dla ich syna, jednak nawet jej interwencja nic nie dała. Alex i Samuel nie byli obecni przez cały zeszły tydzień.
  Był jednak plus tego wszystkiego. Mogłam chodzić po szkole, nie obawiając się docinek ze strony Alexa czy błagających spojrzeń od S.J-a. W sumie dzięki moim przyjaciołom, którzy także często mnie odwiedzali, wyluzowałam się i uspokoiłam po całej sytuacji, chodź nadal pozostała zagadka zaginięcia Shy. Jednego dnia zrobiło mi się strasznie głupio, bo miałam szukać mojej przyjaciółki, a zajęłam się moim złamanym sercem! Idiotka. Miałam teraz tylko jeden ważny cel: znaleźć Shy, a że Travis zaoferował swoją pomoc, to tylko kwestia czasu nim ją znajdziemy. Może i niektórzy stracili już nadzieję, ale ja nie. Shadow Bernwell nie poddaje się tak łatwo.
  Z tym mocnym postanowieniem, szłam przez korytarz w kierunku kolejnej sali, gdzie miałam mieć hiszpański z ,,senioritą Malarez'' jak kazała na siebie mówić naszego pierwszego dnia w tej szkole. Z beznamiętną twarzą omijałam kolejnych uczniów, których spojrzenia wydawały się przenikać moje kości, jakby chcieli poznać o czym myślę i co czuję. A czułam się jak zwierzę na wystawie cyrkowej, jednak nie chciałam tego dać po sobie poznać. Nie byłam słaba.
  Właśnie byłam blisko mojej klasy, gdy ktoś uderzył mnie z całej siły ramieniem, przez co straciłam uwagę i w ostatniej chwili wyciągnęłam przed siebie ręce, zmniejszając ilość urazów. Plecak zsunął się z mojego ramienia i leżał tuż obok mnie, podczas gdy ja syczałam z bólu. Od tamtej sytuacji moje ramię cały czas mnie bolało, a uderzenie nim o twardą podłogę bynajmniej nie poprawiło jego stanu. 
  Przygotowałam się na krzyk, który miał postawić na nogę całą szkołę, jednak nie wydałam z siebie dźwięków na widok Alexa, pochylającego się nade mną z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Jednak nie sam jego widok tak na mnie podziałał. Jego prawy policzek przecinała dziwna bliska od kości policzkowej do kącika ust, jednak bynajmniej na tym nie stracił. Wydawał się być typem twardziela, którego należy się bać, ale ja takich kolesi znałam. Nie bałam się ich, jednak Alex był dla mnie zagadką. Jedną wielką niewiadomą w całym równaniu i to mnie napełniało niepokojem. 
  Z krzywym uśmieszkiem Alexander postawił mnie na równe nogi i podał mi mój plecak.
- Przepraszam, ale się trochę śpieszę. Vasquez dzwoniła na skargę do moich rodziców i muszę się u niej zameldować, aby nie sypnęła mnie dyrektorowi.- puścił do mnie perskie oko.
  Z największą godnością na jaką było mnie stać, założyła plecak na ramię i odgarnęłam zbłąkany kosmyk z oczu.
- Nie miałbyś tylu kłopotów, gdybyś pojawił się w zeszłym tygodniu.
- Przynajmniej nieźle się bawię- sprostował- Wierz mi, mam lepsze rzeczy do robienia niż siedzenie w tej szkole. Nie jestem typem chuligana, ale też nie naukowca. Jestem kimś pomiędzy tym, a tym.
- Czyli człowiekiem bez planów na życie i z przerośniętym ego?- pozwoliłam sobie na dawkę sarkazmu.
- Pewnie- wyszczerzył zęby.- Przynajmniej wtedy mogę z tobą porozmawiać.
- Wybacz, ale twój czas się skończył.- postukałam palcem w zegarek na moim ręku.- A teraz pozwól, że pójdę na swoje zajęcia.
- Poczekaj.- powiedział cicho, chwytając mnie za nadgarstek.
  W tej samej chwili spojrzeliśmy sobie w oczy jak w tych głupich filmach romantycznych. Jednak to nie było ani trochę romantyczne, jednak dziwnie osobiste. Alex wydawał się zapomnieć, że wokół nas stoją ciekawscy uczniowie, którzy pewnie przyglądają nam się z zaciekawieniem i czekają, aby rozgłosić nowe ploteczki w całej szkole. Jego wydawało się jednak to nie obchodzić i mnie... chyba też. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.
  Po chwili jednak puścił mnie, jednak cały czas wpatrywał się w moje oczy, jakby chciał z nich coś wyczytać.
- Ja... słyszałem o sytuacji z Collinsem. Przykro mi, że mnie przy tobie nie było. Może byłbym ci w stanie pomóc.
  Zamrugałam, zdziwiona jego troską.
- Nie musiałeś. Na szczęście przy nas była Bonnie oraz znaleźli mnie moi przyjaciele. To była naprawdę głupia sytuacja i nie chciałabym w to nikogo wciągać...
- Collins jednak wierzy, że mu wybaczysz.
- Co?!- To chyba jakiś żart.
- Rozpowiada na prawo i lewo, że to była tylko głupia kłótnia i pewnie wrócisz do niego z otwartymi ramionami.- uważnie mi się przyjrzał, jakby chciał poznać czy kłamię.- Czy to prawda? Przyjmiesz go z powrotem?
- Nie- powiedziałam stanowczo, akcentując każdą literę. Po tym wszystkim mamy znowu się przyjaźnić? Chyba jest gorszym zarozumialcem niż myślałam- Nie wybaczę mu tego, co zrobił. Rzucał mną jak szmacianą lalką, a ja chcę uratować resztki godności, które mi pozostały. Jeżeli więc go spotkasz, to przekaż mu ode mnie, że spokojnie może wyrzucić nasze wspólne zdjęcia.
- Nie wiedziałem, że jesteś tak bezlitosna.
- Mam litość, ale dla uczciwych ludzi.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
  Nie chciałam już dłużej ciągnąć tej rozmowy. Musiałam z kimś porozmawiać. Odrzuciłam warkocz do tyłu i puściłam się biegiem w stronę klasy.


- I co zamierzasz zrobić dalej?- spytał Jake, grzebiąc coś w silniku samochodu.
- Nie wiem.- przyznałam, sącząc colę z puszki.
  Przyjście do Jake'a to był bardzo dobry pomysł. Callagan bardzo dobrze mnie zna, więc bez problemów pozwolił mi zostać z moim kuzynem w jego godzinach pracy. Bardzo się z tego cieszyłam, bo w jakiś sposób brudny garaż Jake'a dawał mi ukojenie. Jacob nic tu nie zmieniał, jak to facet. Wszędzie walały się różne szmatki i narzędzia, które oczywiście zapomniał odłożyć na swoje miejsca; na stalowoszarych ścianach budynku wisiały zdjęcia najróżniejszych samochodów i zdjęcia ze wspólnych zjazdów fanów motocykli, które mój kuzyn po prostu kochał, a w powietrzu unosił się zapach benzyny, który był na swój sposób dla mnie przyjemny. Może to dlatego, bo często tutaj przesiaduję? Sama nie wiem. Poza tym miejsce to było poza miastem, niedaleko lasu, przez co na chwilkę można było się uwolnić od miejskiej atmosfery i szarej rzeczywistości. Tak czy tak: to miejsce było dla mnie pewnego rodzaju ostoją, a osoba Jake'a tylko potęgowała ten efekt.
  Musiałam w końcu wszystko wyrzucić z siebie, a Jake nie bawił się w gadkę-szmatkę. Starał się zawsze mówić prawdę i choć czasami jego szczerość była irytująca, to mogłam na nim na sto procent polegać. Poza tym był jeszcze jeden plus przesiadywania w tym miejscu: Bonnie także często tu przychodziła, a kiedy tu przesiadywała, to Jake robił do niej maślane oczy, co było lepsze od kablówki. Niech się wypiera, że ona nie jest dla niego, ale nawet ślepy by zauważył, że Bonnie Myles mu się podoba, ot co. 
  Przez chwilę mój kuzynek majstrował przy silniku, po czym odetchnął z ulgą i wytarł ręce ściereczką.
- To co dalej?
- Co, co?- zamyśliłam się chwilowo, przez co obdarował mnie tym swoim krzywym uśmieszkiem.
- Pytam się, co zamierzasz dalej robić w tej sprawie. Trey chyba będzie musiał cię pilnować, no bo wiesz: najpierw S.J, potem Alex, a teraz Travis...
  Wzięłam właśnie potężny łyk coli i niemal jej nie wyplułam na kamienną podłogę.
- Co ty gadasz?- wytarłam usta z lekko klejącego napoju.
  Jake przewrócił oczami.
- Myślisz, że tego nie widzę. Od czasu, kiedy Collins zrobił z ciebie drewnianą kukiełkę, Travis zachowuje się jak rycerz. Cały czas cię dogląda, a przy tym robi naprawdę durne miny typu: ,, podobasz mi się''.
  Nie. To niemożliwe. Pokręciłam głową.
- Travis to mój kumpel, tylko kumpel. Czy przyjaźń damsko-męska jest zakazana? Nie. A poza tym może lepiej spójrz na Bonnie, bo ją stracisz.
  Na te słowa wyraźnie się zaczerwienił aż po uszy, przez co jego twarz przypominała barwą sok z buraków. Nie mogłam się nie roześmiać z jego reakcji.
- Ho-ho! Coś tu się kroi, prawda?
- No co ty. Czy przyjaźń damsko-męska jest zakazana?- powtórzył moje słowa, jednak nie nabrałam się na tą sztuczkę.
- Pomyśl, kuzynku. Bonnie to jedna z najfajniejszych dziewczyn pod słońcem i radzę ci, zrób coś nim ktoś cię ubiegnie.
- O czym wy rozmawiacie?- niespodziewanie zza wielkich drzwi wychyliła się Bonnie.
  Ale jaka! Wyglądała ślicznie, aż rozszerzyłam oczy z wrażenia. Brązowe włosy kręciły się wokół jej twarzy, podkreślając jej owal twarzy. Rzęsy delikatnie podkreśliła tuszem, przez co jej oczy patrzyły zalotnie znad czarnego wachlarza rzęs. Na sobie miała zwiewną ciemnoczerwoną sukienkę na ramiączka o barwie płatków róży, podkreślającą jej zgrabną figurę, a na nogach wysokie szpilki, które sprawiały, że jej nogi wydawały się chudsze niż w rzeczywistości. Gdyby jeszcze wpiąć jej we włosy jakiś fajny kwiat, to idealnie by się nadawała na okładkę jakiegoś super znanego magazynu o modzie. 
  Jake oniemiał z wrażenia, przez co o mało nie upuścił sobie kombinerek na nogę. Wyglądał jakby został trafiony przez piorun. Oczy miał rozszerzone ze zdziwienia, a usta rozchylone, jakby chciał coś powiedzieć, ale zabrakło mu słów. Krótko mówiąc: wyglądał jak zakochany kretyn.
- Ehm, Jake?- spytała Bonnie, zdziwiona jego reakcją.
  Chłopak po chwili się jednak otrząsnął i z pewnym wysiłkiem spróbował zachować resztki dumy. Uśmiechnął się nieśmiało w stronę brązowowłosej i przekrzywił głowę, jakby chciał jej się przyjrzeć pod każdym kątem.
- Fajnie wyglądasz, Bo. Z jakiej to okazji?
- Idę na randkę, a moja mama uparła się, żeby mnie wystroić.- wskazała na swoją sukienkę.- Chyba przesadziła, co nie?
- Chyba chce doprowadzić tego chłopaka do apopleksji- skomentowałam z serdecznym uśmiechem i poklepałam Bonnie po ramieniu.- Wyglądasz wspaniale. Jeżeli się nie pojawi, to znaczy, że straci super śliczną dziewczynę. 
- To ja już nie będę wam przeszkadzać.- posłała nam promienny uśmiech i szybko wyszła z garażu, stukając obcasami o podłogę.
  Jake przez chwilę patrzył w drzwi, aż w końcu podszedł do ściany.... i uderzył o nią głową? Uh, chłopak się chyba załamał. Jeszcze tego mi brakuje. Dosyć, że Trey szaleje na punkcie Meghan, to jeszcze Jake sie łamie z powodu Bonnie. Chyba się przyda tutaj kobieca ręka.
- Jake, nie załamuj się.- powiedziałam, klepiąc go po ramieniu.- Bonnie jest w tobie zakochana i na pewno po tej randce do ciebie wróci. 
- Taaa, na pewno. Jestem debilem.- stwierdził.
- Posłuchaj, debilu....- zaczęłam mówić, kiedy nagle usłyszeliśmy czyiś głośny wrzask, dochodzący z zewnątrz.
  Dziewczęcy wrzask. Shy?
 Musiało nam to wpaść do głowy, bo w mgnieniu oka Jake chwycił mnie za ramię i wyciągnął na podwórko, nie przejmując się swoim załamanym sercem. Przez chwilę staliśmy na wietrze, próbując zlokalizować miejsce, skąd pochodzi ten wrzask, jednak więcej się on już nie powtórzył. Wszyscy jednak musieli go usłyszeć, bo reszta pracowników take odeszła od swoich stanowisk i próbowała się dowiedzieć, co się dzieje. To nie były zwidy.
- Co to było?- Callagan podszedł do nas od tyłu i rozejrzał się po okolicy.- Wy też to słyszeliście?
- Tak- powiedział Jake.- To chyba Shy Benson. Call...
- Wszyscy idziemy!- krzyknął Call ze spokojnym wyrazem twarzy.- Za dwie minuty macie tutaj być przygotowani! Znajdziemy tą małą!
  



 Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale nie miałam pomysłu, a nie chciałam dodawać czegoś byle jakiego. Oby wam się podobało.
Poza tym chciałabym wam też złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt. Życzę wam radości, masy prezentów i jedzenia, dużo pieniędzy i odpoczynku, abyście po tym wspaniałym czasie wrócili do swoich zajęć w pełni wypoczęci i pełni energii. Życzę wam także ,, pijanego'' sylwestra oraz szampańskiej zabawy. Takie tam życzenia od waszej Blue Melody :D
Tak więc wesołych świąt i do zobaczenia w następnej notce, już w nowym roku!!

9 komentarzy:

  1. Wesołych, radosnych i rodzinnych świąt. Dużo pieniędzy smacznego karpika i wszystkiego co sobie życzysz :D Szczęśliwego i szampańskiego nowego roku.
    A co do rozdziału, jest świetny :D Mam nadzieję że Shadow nie wybaczy S.J-owi.
    Nie chcę paringować ale to zrobię. Fajnie by było jakby nasza Shadow była z Alexem lub z Travisem :D

    Pozdrawiam Clary :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nieco się spóźniłam, ale czeka mnie reinstalka,bo się simsy popsuły na moim 6letnim komputerze, a to taki złom, że teraz jest bezwartościowy. (będę miała nowy). Rozdzialik świetny, piękny, zjawiskowy, a przy tej części z Jake'm myślałam, że da sobie jeszcze kilka razy z liścia XD
    Nie mam tylko kompletnego pojęcia, czemu szarzy ludkowie ze szkoły Shadow tak się zachowywali?
    I ciągle śmieję się do rozpuku z Travisa, bo wyobrażam sobie, jak go ojciec odciągał od Shade, jak byli mali. I zestawiam to z tym,jak robi z siebie zakochanego idiotę (how sweet :3)
    Pozdrawiam Smooth Moonlight ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, podsunęłaś mi niezły pomysł. A co powiecie na rozdział z retrospekcji? xd

      Usuń
    2. Super pomysl nie moge sie doczekac XD

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mhmm.. Czyżby coś się kroiło między Shadow a Travisem? ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero co zacząłem cię czytać a już uważam, że jesteś najlepsza ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. 21 year-old Budget/Accounting Analyst I Isabella Ferraron, hailing from Fort Erie enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Handball. Took a trip to Catalan Romanesque Churches of the Vall de BoíFortresses and Group of Monuments and drives a Allroad. Zobacz wiecej informacji

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: Jeżeli chcecie zareklamować tutaj swój blog, to piszcie ich adresy w zakładce SPAM.
Piszcie co myślicie: czy wam się opowiadanie podoba czy nie. Umiem
przyjmować krytykę, liczy się dla mnie każde wasze zdanie. Za komentarze typu ,, Fajny blog, zapraszam do siebie'' nie będę się odwdzięczać.
Nie wolno używać wulgaryzmów, czy kogokolwiek obrażać!

Obserwatorzy